Cóż, należy chyba zacząć od tego, że „Ostatnia jazda” to film telewizyjny, więc nie należy oczekiwać po nim czegoś specjalnego. Nie rozumiem jednak, po jaką cholerę wydano go na DVD, tym bardziej w Polsce – dlaczego, do cholery, wydaje się takie coś, a klasyków kina nie można u nas dostać legalnie?
Formuła i fabuła filmu jest mocno oklepana, więc pod tym względem nie prezentuje się on dobrze. Ogólnie jest dość słaby, typowy film nastawiony na rozrywkę. Aktorzy jakoś starają się go ratować, jak im to wyszło, zostawiam pod rozwagę oglądającym. Żaden pontiac GTO, z lat 60. czy współczesny model, nie pomoże temu filmowi, bo po prostu jest wtórny i nudnawy – nawet te niecałe półtorej godziny zaczyna się w pewnym momencie nudzić. Może gdyby był bardziej w stylu „Szybkich i wściekłych”, w którym coś się działo, była jakaś akcja – pościgi, wyścigi itd. – wyszłoby z tego coś lepszego, a tak mamy film sensacyjny pomieszany z kiepskim dramatem, którego zakończenie jest z góry znane... Daję 4/10 (gdyby to był film kinowy, dostałby 2,5/10, w końcu niesprawiedliwie jest oceniać na równi filmy powstające na potrzebę telewizji i kin). Jeśli nie jest się wymagającym widzem i chce się czymś po prostu zająć przez półtorej godziny, to można obejrzeć. Polecam także do oglądania z dziewczyną, jeśli chcecie się w międzyczasie zająć sobą, ten film jest do tego idealny. Jeśli chcesz obejrzeć dobry film z takiej kategorii, polecam raczej „Szybkich i wściekłych” albo „Sześćdziesiąt sekund”.