Po seansie wszyscy na świeżo wysoko oceniają najnowszą osłonę Final Destination 6. Ale polecam nieco ochłonąć i spojrzeć na to dzieło jeszcze raz na trzeźwo. Na pewno nie jest to najlepsza odsłona cyklu ale też i nie najgorsza. Cały czas za wzorzec uważam drugą część filmu. Scena z ciężarówką wręcz kultowa i do dziś budzi obawy w realnym świecie gdy na drodze znajdziemy się za takim tirem z palami drzew. Potem dwójka cały czas była na dobrym poziomie bo wprowadziła element "domina" przed daną śmiercią co jest praktykowane do dziś w tej serii. Zawsze też będę porównywać każdą scenę otwarcia poszczególnej części z serii do krasy na drodze z FD2. W Bloodlines ta scena wypadła dobrze ale nie będzie nikomu się z niczym kojarzyć. Niestety całe intro z lat 60 jest nakręcone w takich cukierkowych kolorach a tanie CGI bije po oczach. Potem gdy film przenosi się do współczesnych czasów, zaczyna się dłużyć więc po scenie w szpitalu widać że zabrakło czasu i upchali cały finał w 5-7min końcówki filmu. No i to jest to co wypadło w tym filmie najsłabiej czyli finał. Same sceny śmierci OK ale tu też wiele popsuły wypuszczone trailery - za dużo pokazały więc zaskoczenia nie ma gdy się to ogląda na filmie.