Właśnie wróciłam z kina. To chyba była najzabawniejsza część ze wszystkich? Nie wiem, czasem się śmiałam, inni w kinie też. Cieszę się, że postać Tony'ego Todda dostała swoją historię. Śmierci były fajne, ale moim zdaniem nie najlepsze.
Dodam jeszcze, bo nie mogę edytować odpowiedzi, że zastanawiam się, jakim cudem Iris udało się przeżyć tyle lata w sensie, skąd brała jedzenie, skoro z domu nie wychodziła? Tak się człowiek czasami zastanawia nad prostymi rzeczami.
Szkoda, że też w wizji Iris nikt nie zauważył, że podłoga pęka oprócz niej samej.