Co mi się podobało? Choć na początku akcja rozwijała się bardzo wolno to później dużo się też dzieje. Na pewno podobało mi się wyjaśnienie postaci Williama Bludwortha, który grał już od pierwszej części (2000) człowieka pracującego w kostnicy.
Obejrzałem dla odświeżenia pierwszą część Final destination 2000. 25 lat minęło i mimo dzisiejszych możliwości filmowych stara część jest nieporównywalnie lepsza. Przede wszystkim postacie są lepiej zbudowane. W najnowszej odsłonie kompletnie nie da się z nimi utożsamiać. Nie są wiarygodne. Są bardziej irytujące niż intrygujące. Gra aktorska w 2025 jest słabsza.
W wersji 2000 jest klimat. Jest dobry podkład dźwiękowy, a obraz kolorystycznie jest to spójny z gatunkiem. W wersji 2025 jest kolorowo, czasami pastelowo i klimatu nie ma.
Czytając opinie efekty komputerowe dla jednych się podobają, dla innych nie. Dobre efekty specjalne/komputerowe to takie, których nie widać. Moim zdaniem te zwracają na siebie uwagę, a nie powinny, bo to odwraca uwagę od historii podczas oglądania
Pierwsza część pozostaje niedościgniona (9/10)