Być może jakiś film mi umknął ale wydaje mi się, że zaczęło się od "Dziewczyny w czerwonej pelerynie", która była wolną adaptacją historii czerwonego kapturka. W tym roku pojawił się "Hansel i Greta", którzy być może nie otwarcie ale po samym tytule można zauważyć, że są dalszymi losami Jasia i Małgosi (czyt. "Hänsel und Gretel". A teraz prolog "Dorotki w krainie Oz". O ile pierwszy nie przypadł mi do gustu tak dwa pozostałe dla mnie dają radę.
O przepraszam, była przecież jeszcze "Alicja", która charakteryzowała się największym rozmachem.
Przynajmniej to nie rebooty istniejących filmów. Lub ich setne kontynuacje (Szybcy i wściekli xxxx)
Nie ma co narzekać, w kinie i tak się sporo dzieje, na szczeście na każdym polu gatunkowym (fantasy, sc-fi, kryminały, komedie itp.).
Pomimo kryzysu, a może dzięki niemu, ludzie chcą się oderwać od rzeczywistości i wciąż napędzają ten biznes.
Bo filmy sie starzeją. Poza tym większosć przytoczonych przykładów to nie dokładne remake'i, a kreatywne reinterpretacje.
Po pierwsze, nie pojawiła się, tylko trwa niemal od początków kina. Po drugie: zmieniają się wymagania widzów, narracja w kinie, więc nikt nie chce oglądać Czarnoksiężnika z 1939 roku. Więc jest miejsce do zagospodarowania. Po trzecie: nowe filmy próbują dekonstruować utarte schematy opowieści, więc sprawiają że te opowieści jeszcze żyją. Prosty przykład: kiedy ostatnio (przed Ozem) myślałeś, wspominałeś a co najważniejsze, oglądałeś Czarnoksiężnika? Nie mówiąc, że nawet ten wzorcowy był remakiem.