Jak wyżej. Nie rozumiem porównywania do "Alicji...". Aż mi szkoda słów.
W ogóle motyw z tą czarownicą, która stała się zła... Beka z filmu.
No w ogóle! I ta kolorowa kraina! Żenada, normalnie! I te małe ludzki! Kurde, ja nie wiem, co reżyser sobie myślał, żeby kręcić film w świecie "Czarnoksiężnika z Krainy Oz", jak coś kręconego w świecie "Czarnoksiężnika z Krainy Oz". Normalnie taka siara, że nie wiem.
Tak, dokładnie o to mi chodziło. O jakąś "kolorową" krainę. Tyle że film jest tragiczny bo tragiczne i banalne są dialogi, wszystko do przewidzenia, nawet gesty bohaterów, a wszystko to, niby piękne i głębokie. Ten film mógł być niezły, ale nie jest.
Autor niejako uchylił kapelusza oryginałowi z 1939 roku. Nie było tu żadnej udawanej głębi! Przecież to model wypracowany ze dwie dekady temu: bohater, który ma wady przez cały film bombardowany jest bodźcami do zmian, aż w końcu się zmienia i wszystkich zaskakuje pokazując lepsza stronę charakteru. Takich filmów były dziesiątki, dzięki czemu polsat i tvn ma co puszczać w niedzielę po południu. Jednak w tej konwencji jest to film dobrze zrealizowany. Aktorzy w żadnym wypadku nie odgrywają swoich ról sztywno, scenariusz trzyma się kupy. Jedynie efekty specjalne miejscami nie przystają do dzisiejszych czasów, jednak cała reszta to solidnie wykonana robota.
Mówiąc więc ściślej: nie tyle beka z filmu, co z konwencji, która zwyczajnie nie trafiła w twój gust.