Pozytywnie o chorobie nowotworowej, szkoda tylko, że tak infantylnie i mdławo. Ni to kino obyczajowe, ni familijne, ani wyciskacz łez... ni to pies, ni wydra. Dla polsko-wenezuelskich serialofilów... :-)
odnoszę wrażenie, że to już gdzieś było... Same postaci tak bezpłciowe, że żadna właściwie nie jest w stanie zainteresować, ciężko utożsamić się z którąkolwiek. Uwagi warta była jedynie gra Gordona-Levitta, reszta daleko w tyle.