PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=118442}

Pachnidło: Historia mordercy

Perfume: The Story of a Murderer
2006
7,4 326 tys. ocen
7,4 10 1 326171
6,4 46 krytyków
Pachnidło: Historia mordercy
powrót do forum filmu Pachnidło: Historia mordercy

Film jest tak debilny, że aż słów brakuje. Natomiast ci, którzy proszą o uzasadnienie opinii (zasadnej zresztą), że film jest chory (ponieważ sie z nią nie zgadzają jak mniemam) potrzebują pomocy. Nie wiem po co takie filmy są kręcone, nie wiem dlaczego uznane nazwiska decydują się w nich grać, nie wiem kto na ich kręcenie daje pieniądze. Świat oszalał. I błagam darujcie sobie komentarze, że "filmu nie zrozumiałam i dlatego go krytykuje", bo jeśli ty drogi nadgorliwy 15latku, którego korci aby taki komentarz dodać, uważasz, że ów film zrozumiałeś, potrzebujesz pomocy (być może twojego gustu i smaku się uratować nie da, ale resztki zdrowia psychicznego całkiem możliwe). A teraz na znak protestu przeciwko podobnym "dziełom" zamieniam się w jedną wielką onomatopeję i mówię z całym przekonaniem: "fuj".

3

*Migotka*, a jaki byś dała przykład filmu względem, którego "Pachnidło" jest wtórne? Tylko nie pomyśl, że pytam złośliwie. Po prostu mi się "Pachnidło" bardzo podoba i chętnie bym poznała jakiś film poruszający ta sama problematykę. Może akurat podasz jakiś tytuł, którego nie widziałam, a chętnie zobaczę.

Eleonora

Widziałam już tyle filmów, które klimatem lub akcją przewyższaly Pachnidło o głowę... Raz, narrator opowiadający cały film udowodnił, że o zapachu filmu zrobić się nie da, bo komentarz jest potrzebny. Równie dobrze możnaby kupić audiobooka, i całości posluchać. Całe Pachnidło można przewidzieć po pierwszych 10 minutach- jak się rozwinie, jak zakończy. Dwa- wszystkie niedociągnięcia fabularne (skąd prubówka w jego celi, skoro wcześniej go przeszukali i torturowali?, i tym podobne), pozostawiły u mnie jednak głęboki niesmak. Trzy, że filmów o seryjnych mordercach było całe mnóstwo, i to lepszych, żeby wspomnieć chociażby fantastyczne koreańskie Memories of Murder czy historyczny Bloodrain, japoński thriller The cure, jeśli gustujesz w kinie azjatyckim warto sięgnąć, szczególnie po ten pierwszy. Tam dodatkowo było to dobrze zagrane i zaskakujące, a tu Hoffman i Rickman byli tak zblazowani, a główny aktor nie sprawdził się w ogóle... Przez pół filmu mialam po prostu wrażenei Deja vu.

Wiem, że film może się podobać, bo sama tematyka jest interesująca, ale wykonanie w moim wykonaniu pozostawiło sporo do życzenia.

Migotka

aha, no bo Ty postrzegasz ten film jako film o seryjnym mordercy i zapachach. Przy takim podejściu to faktycznie też znam wiele filmów no może nie o zapachach, ale o mordercach. Mi chodziło o jakieś inny filmy, w których mogłabym znaleźć podobne lub takie samo przesłanie związane z rozważaniem istoty człowieczeństwa i tego na ile określa je zdolność do odczuwania miłości i empatii. Filmy podobnie nawiązujące do "Hymnu miłości" i poruszające zbliżoną tematykę.

Co do aktorstwa i innych rzeczy, które opisałaś jako ułomne w "Pachnidle" to bym się nie zgodziła, ale oczywiście rozumiem to, że każdy ma prawo do własnego zdania i nie ma sensu tego roztrząsać.

Migotka

"Całe Pachnidło można przewidzieć po pierwszych 10 minutach- jak się rozwinie, jak zakończy"

heh dokładnie :)

"skąd prubówka w jego celi, skoro wcześniej go przeszukali i torturowali?"

hmm wydawało mi się że ją przechował w wiadomym miejscu... ale mogę się mylić w tej kwestii. Natomiast ciekawią mnie jeszcze inne niedociągnięcia fabularne które zauważyłaś. Byłbym wdzięczny za wypisanie ich jak najwięcej.

Dzięki za tytuły azjatyckich tworów :) naprawdę można znaleźć dużo ciekawych tytułów w ich kinematografii (zarówno rysunkowej jak i fabularnej)

Nocarz

Właściwie to jesteście niesamowici w sytuacji, gdy po obejrzeniu 10 minut "Pachnidła" byliście w stanie przewidzieć scenę na placu i scenę końcową. Czyli przewidzieliście rzeczy, które wielu osobom nie pasują w tym filmie, łącznie z tymi elementami, które wam przeszkadzają jako nierealne. (nie pasują w tym sensie, że spotkałam się z wypowiedziami, że scena na placu i zakończenie nie pasuje do wydarzeń pokazanych w pierwszej części filmu, natomiast przewidywalność zazwyczaj opiera się na niezwykle dopasowanych do siebie wydarzeniach, których następstwa łatwo przewidzieć)

Inna sprawa, że *Migotka* chyba czytała wcześniej książkę. No i jeśli tak to nie rozumiem zdziwienia, że wiedziała, co się w filmie wydarzy.

A co do możliwego zaistnienia przedstawionych w filmie wydarzeń to mi osobiście całość wydaje się nierealna więc nie wiem w jakim celu Nocarz prosi o wypisanie innych jak to nazywa niedociągnięć fabularnych. Nie wiem też, jaki sens ma patrzenie na przypowieść nie jako na przypowieść pełną symboli tylko jako na historię, która powinna być całkowicie możliwa do zaistnienia. W przypowieściach ważna jest symbolika, przekaz, nauka z nich płynąca, a nie realistyczność wydarzeń.

Eleonora

"Właściwie to jesteście niesamowici w sytuacji, gdy po obejrzeniu 10 minut "Pachnidła" byliście w stanie przewidzieć scenę na placu i scenę końcową. Czyli przewidzieliście rzeczy, które wielu osobom nie pasują w tym filmie, łącznie z tymi elementami, które wam przeszkadzają jako nierealne."


10 minut z mojej strony potraktuj jako symboliczne 10 minut bo wątpię że pisałaś to poważnie - że niby siedziałem z zegarkiem w ręku i w 10 minucie i 35 sekundzie przejrzałem cały film ;)

Poza tym nikt tutaj ani ja wcześniej nie napisał że przewidział wszystkie sceny tylko cytuję : "rozwinięcie i zakończenie" A to jest bardzo szeroko pojęte przewidywanie także przystopuj i nie zjeżdżaj z organizmu od razu do komórki...

Dalej, mi również scena z placu nie pasowała do całości co nie zmienia faktu że takowe rzeczy jak jego błędne poszukiwanie miłości i zapachu kobiety przewidzieć można było praktycznie nie wysilając mózgu , tak samo jak śmierć głównego bohatera i jego bezowocne zakończenie poszukiwań. Tak właśnie zrozumiałem to co Migotka miała na myśli bo w sumie tak ja to postrzegam.

"A co do możliwego zaistnienia przedstawionych w filmie wydarzeń to mi osobiście całość wydaje się nierealna więc nie wiem w jakim celu Nocarz prosi o wypisanie innych jak to nazywa niedociągnięć fabularnych."

Po prostu z czystej ciekawości? Z chęci porównania spostrzeżeń?? Naprawdę nie chciałbym abyś była adminem bo nawet fragmenty dyskusji o filmie są dla ciebie nie na miejscu... :| Poza tym że coś jest nierealne to jednak ten film posiada pewne prawa (jak każdy) i raczej można oceniać realność w nierealnym filmie ponieważ oceniamy realność samych zdarzeń (nawet najdrobniejszych). Przecież nie mamy do czynienia z filmem w którym realności WCALE nie ma.

"Nie wiem też, jaki sens ma patrzenie na przypowieść nie jako na przypowieść pełną symboli tylko jako na historię, która powinna być całkowicie możliwa do zaistnienia."

Możesz mi łaskawie wskazać kto tak patrzy na ten film? Na pewno nie ja może Migotka? Jestem za jej zlinczowaniem jeżeli tak ;)

"W przypowieściach ważna jest symbolika, przekaz, nauka z nich płynąca, a nie realistyczność wydarzeń."

Jeśli już do realizm wydarzeń. Jednak nie do końca sie zgodzę z tym punktem widzenia. Widzisz nie całkiem bym odrzucał realizm - im jest on większy tym większą wartość może mieć samo przesłanie (podkreślam: może!).

Hmm nie wiem czy zauważyłaś :) udało ci się mnie wciągnąć poniekąd w dyskusję o filmie pt "Pachnidło" Wszystko przez Migotkę ;)

p.s względnie rzecz ujmując, zaczynam spamować :P

Nocarz

No więc właśnie jeśli mowa o przewidywaniu rozwinięcia i zakończenia to jest to przebieg historii, łącznie ze sceną na placu, bo przecież jest ona sceną kluczową, i zakończenie. Nawet jeśli pominiemy już to, co kto rozumie przez owo 'rozwinięcie' to zakończenie chyba dla wszystkich oznacza po prostu zakończenie, czyli czym film się zakończy. No więc dalej jestem pełna podziwu, że można to tak łatwo przewidzieć. Nawet jeśli symboliczne "10 minut" oznacza połowę filmu. I nadal pozostaje ta kwestia, że wiele osób twierdziło, że zakończenie nie pasuje do reszty filmu, czyli no jednak ciekawe, że dla was jest takie przewidywalne.

Odpowiedź "Po prostu z czystej ciekawości? Z chęci porównania spostrzeżeń??" przyjmuję do wiadomości. Nie wiem dlaczego tak łatwo się denerwujesz. Moim zdaniem nie ma sensu wylistowywać rzeczy nierealnych w historii, która cała jest nierealna, ale ciekawość jest dobrą argumentacją. Różne rzeczy robi się z ciekawości mimo, że dla innych osób są nieinteresujące.

Teraz, co do Twojego zdania: "Naprawdę nie chciałbym abyś była adminem bo nawet fragmenty dyskusji o filmie są dla ciebie nie na miejscu... :|"

Ciekawe, gdzie ja niby napisałam, że te dyskusje są nie na miejscu? Widzę, że tradycyjnie przeczytałeś i komentujesz coś, co nie zostało nigdzie napisane, ale Ty to widzisz.

Co do tego: "Poza tym że coś jest nierealne to jednak ten film posiada pewne prawa (jak każdy) i raczej można oceniać realność w nierealnym filmie ponieważ oceniamy realność samych zdarzeń (nawet najdrobniejszych). Przecież nie mamy do czynienia z filmem w którym realności WCALE nie ma. "
to wydaje mi się, że w każdym filmie jest jakiś porządek i jakieś realistyczne elementy. Nawet jeśli to będzie film o marzeniu sennym. Napisałam wyżej po prostu, że nie widzę sensu wylistowywania takich nierealnych rzeczy zwłaszcza, że "Pachnidło" ma charakter przypowieści i pełne jest symboli. Napisałam, że nie wiem dlaczego jest to dla Ciebie interesujące, a Ty odpowiedziałeś, że z ciekawości. Wydaje mi się, że to by wystarczyło. Naprawdę nie musisz przedstawiać jakiejś zawiłej interpretacji daleko idącej w sferę wyobraźni do mojego niewinnego stwierdzenia, że nie widzę w czymś sensu.

Co do tego:
""Nie wiem też, jaki sens ma patrzenie na przypowieść nie jako na przypowieść pełną symboli tylko jako na historię, która powinna być całkowicie możliwa do zaistnienia."

Możesz mi łaskawie wskazać kto tak patrzy na ten film? Na pewno nie ja może Migotka? Jestem za jej zlinczowaniem jeżeli tak ;)"

to nieco wyżej sam piszesz, że jesteś ciekaw, jakie nierzeczywiste elementy zauważyła *Migotka*. Czy szukanie nierealnych elementów nie wymaga spojrzenia na historię jako na coś, co ma realnie zaistnieć? Na jakiej podstawie ma się określać nierealistyczność czegoś, jak nie na zastanowieniu się, czy może się to realnie wydarzyć?

Eleonora

"I nadal pozostaje ta kwestia, że wiele osób twierdziło, że zakończenie nie pasuje do reszty filmu, czyli no jednak ciekawe, że dla was jest takie przewidywalne. "

Dla mnie zakończenie filmu jak najbardziej pasowało. Jedyne co mi nie pasowało to jak już wcześniej napisałem scena na rynku.
Scena na placu to szczegół tak na prawdę który do wątku poszukiwania miłości przez głównego bohatera nie wnosi nic nowego wg mnie. Tak jak zaprezentowałem w poprzedniej wypowiedzi tak postrzegam przebieg wydarzeń. Przypominam żebyś nie czepiała się tego czy przewidzieliśmy jak coś reżyser pokaże tylko o merytoryczny aspekt fabuły czyli esencję.

"Ciekawe, gdzie ja niby napisałam, że te dyskusje są nie na miejscu? Widzę, że tradycyjnie przeczytałeś i komentujesz coś, co nie zostało nigdzie napisane, ale Ty to widzisz. "

Otóż stwierdziłaś że realizm jest nieważny co w połączeniu z wcześniejszymi pytaniami o sens moich pytań daje dosyć oczywisty wniosek że takowe są nie na miejscu...

"Czy szukanie nierealnych elementów nie wymaga spojrzenia na historię jako na coś, co ma realnie zaistnieć? Na jakiej podstawie ma się określać nierealistyczność czegoś, jak nie na zastanowieniu się, czy może się to realnie wydarzyć?"

Nie. Widzisz historia a element jej układanki to nie to samo. Znowu zjeżdżasz od ogólnego obrazu to pojedynczego "maznięcia" pędzlem. Zaznaczyłem wyżej że rozpatrujemy realność pojedynczych zdarzeń a nie realność całej historii. Na przykład można w filmie fantastycznym rozpatrywać sytuację w której bohater cierpi niewysłowione katusze podczas tortur "smażenia" "żelaznej dziewicy" , zrywaniu płatów skóry itp itd a następnego dnia reżyser pokazuje go nam jedynie z paroma siniakami. Chodzi właśnie o takie niedociągnięcia które jednak mimo historii nierealnej zaistnieć w takiej postaci nie powinny.

Eleonora

jeszcze jedno:

"Teraz, co do Twojego zdania: "Naprawdę nie chciałbym abyś była adminem bo nawet fragmenty dyskusji o filmie są dla ciebie nie na miejscu... :|"

Ciekawe, gdzie ja niby napisałam, że te dyskusje są nie na miejscu? Widzę, że tradycyjnie przeczytałeś i komentujesz coś, co nie zostało nigdzie napisane, ale Ty to widzisz. "

to jest fragment z posta eleonory w którym został zawartu również mój cytat.

Najciekawsze jest to że cytujesz moje zdanie i zaraz po tym piszesz że sugeruję ci coś innego niż suegrowałem... Bo przecież nie napisałem że twierdzisz iż takie dyskusje są nie na miejscu tylko że wg ciebie ich FRAGMENTY są nie na miejscu które to w tym przypadku są moimi pytaniami o owe niedociągnięcia. W tym momencie ten dalszy kawałek o tradycji i komentowaniu możesz sobie wyrecytować w lustro.

Nocarz

Co do sceny na rynku uważam ją za kluczową dla całego filmu. Można powiedzieć, że jest to scena najważniejsza, dlatego, że w niej właśnie bohater uzmysławia sobie, co było prawdziwą przyczyną jego pogoni za zapachami. Uzmysławia sobie na czym polega jego ułomność i inność. Jest to coś w rodzaju przebudzenia/oświecenia. I to przebudzenie popycha go do końcowego aktu, ponieważ uzmysławia sobie nieistotność wszystkiego w obliczu braku umiejętności odczuwania uczuć miłości i empatii.

Co do fragmentu: "Otóż stwierdziłaś że realizm jest nieważny co w połączeniu z wcześniejszymi pytaniami o sens moich pytań daje dosyć oczywisty wniosek że takowe są nie na miejscu... "

Stwierdziłam, że nie widzę sensu w wylistowywaniu nierealistycznych elementów filmu, który cały jest nierealistyczny i ma charakter przypowieści. To wcale nie oznacza, że uważam, że Twoje wypowiedzi są nie na miejscu. I nie wmawiaj mi, jak zwykle, że wiesz lepiej, co ja myślę, bo naprawdę daleko pojechałeś w tym tłumaczeniu, że ja niby uważam, że to jest nie na miejscu na forum filmowym i jak bym była adminem to bym to pokasowała, czy coś w tym stylu. To naprawdę jest nienormalne.

Co do nierealności poszczególnych elementów to jednak uważam, że mam prawo postrzegać ten film jako całość, dlatego, że rozumiem go inaczej niż Ty i np. dopuszczam też takie spojrzenie na ostatnią scenę w której jest pokazane rozrzucone ubranie na placu, a potem sam flakonik, że cała historia jest fantazją powstałą na bazie ujrzenia właśnie takiego widoku. Zwłaszcza, że przy wylistowywaniu nieralnych elementów trzeba by wymienić i sam fakt działania perfum i to, że na końcu bohater zostaje rozszarpany/pochłonięty przez tych biedaków, a jednocześnie zostaje po nim nieposzarpane ubranie, na którym w dodatku nie ma śladów krwi. Nie ma też kości. Koniec końców, gdyby cała ta historia miała nie zawierać nierealnych elementów nie mogłaby mieć sensu takiego, jaki ma. Dla mnie jest to więc bez sensu. I przypominam Ci, że to jest moje zdanie i wcale nie twierdzę, że takie rozważania są nie na miejscu na forum filmowym. I błagam nie wymyślaj już następnych rzeczy, które niby w tym momencie twierdzę, a o których wcale nie piszę. Rozumiem, że dla Ciebie takie rozważania są ciekawe i to mi wystarcza. Wypowiedziałam jedynie swoje zdanie, do którego chyba (?) mam prawo.

I co do tego:
"Najciekawsze jest to że cytujesz moje zdanie i zaraz po tym piszesz że sugeruję ci coś innego niż suegrowałem... Bo przecież nie napisałem że twierdzisz iż takie dyskusje są nie na miejscu tylko że wg ciebie ich FRAGMENTY są nie na miejscu które to w tym przypadku są moimi pytaniami o owe niedociągnięcia."

Problem w tym, że nie napisałam, że jakieś fragmenty tamtej Twojej wypowiedzi są nie na miejscu na forum filmowym. Powtarzam jeszcze raz, że napisałam, że nie widzę sensu w zastanawianiu się nad czymś. Zapytałam Cię dlaczego Cię to interesuje. Odpowiedziałeś, że z ciekawości. I to mi wystarcza. Nadal nie rozumiem skąd ten skok od tej wymiany zdań do Twojego pisania o tym 'nie na miejscu na forum filmowym' i że się cieszysz, że nie jestem adminem.

Cytat z mojej wypowiedzi wygląda następująco:
"A co do możliwego zaistnienia przedstawionych w filmie wydarzeń to mi osobiście całość wydaje się nierealna więc nie wiem w jakim celu Nocarz prosi o wypisanie innych jak to nazywa niedociągnięć fabularnych. Nie wiem też, jaki sens ma patrzenie na przypowieść nie jako na przypowieść pełną symboli tylko jako na historię, która powinna być całkowicie możliwa do zaistnienia. W przypowieściach ważna jest symbolika, przekaz, nauka z nich płynąca, a nie realistyczność wydarzeń. "

Naprawdę widzisz tu gdzieś stwierdzenie, że Twoje wypowiedzi są nie na miejscu na forum filmowym??

Przypominam, że skomentowałeś to słowami:
"Naprawdę nie chciałbym abyś była adminem bo nawet fragmenty dyskusji o filmie są dla ciebie nie na miejscu... :|"

Eleonora

"Co do sceny na rynku uważam ją za kluczową dla całego filmu. Można powiedzieć, że jest to scena najważniejsza,..."

twoje odczucie którego nie śmiem kwestionować (z kilku powodów) aczkolwiek się z nim całkowicie nie zgadzam

Co do 2 akapitu nie dziw się że tak to zinterpretowałem biorąc pod uwagę wyższość z jaką piszesz swoje posty odnośnie filmu (resztę w tym momencie pomijam). Daje się odczuć twoją negację moich pytań jednak masz racje za daleko poszedłem.
Widzisz ja poza tym potrafię się do takowego "błędu" przyznać natomiast ty wiele z moich wskazań na twoje zachowanie przemilczasz i udajesz że nic takiego nie było. Zrobiłaś tak z wieloma aspektami we wszystkich moich postach. Dla przykładu :

""Najciekawsze jest to że cytujesz moje zdanie i zaraz po tym piszesz że sugeruję ci coś innego niż suegrowałem... Bo przecież nie napisałem że twierdzisz iż takie dyskusje są nie na miejscu tylko że wg ciebie ich FRAGMENTY są nie na miejscu które to w tym przypadku są moimi pytaniami o owe niedociągnięcia."

w tym fragmencie mimo że uznałem swój błąd teraz i trochę za daleko poszedłem z interpretacją twoich postów pokazałem ci to jak ładnie potrafisz zmienić treść a to tylko przykład z ostatniego posta.


"dopuszczam też takie spojrzenie na ostatnią scenę w której jest pokazane rozrzucone ubranie na placu, a potem sam flakonik"

hmm wyobraź sobie że też takową możliwość dopuszczam. Co nie zmienia faktu że film można analizować inaczej niż ty sobie to wydumałaś. Co do dalszych wyliczeń scen o których mówisz jako nierealnych , całkowicie się zgadzam. Jednak nadal nie rozumiesz tego że mogą być sceny które nic nie obrazują a są nierealne z błędów popełnionych przez ekipę film tworzącą... Jeżeli nie wiedziałaś że o takie sceny mi chodzi to widzę że nie doceniasz rozmówców.
Pomijam też twoje stwierdzenie że to "wylistowywanie" (cokolwiek miałoby znaczyć to słowo w języku polskim) jest bez sensu bo do tej pory nie rozumiesz o co mi chodzi... także nie można brać pod uwagę stwierdzenia, że coś jest bez sensu, osoby która nie bardzo wie co ocenia.

Czy w tym momencie cały twój post który był odniesieniem głównie do mojego "błędu" w interpretacji tekstu o ewentualnych fragmentach nie na miejscu mam traktować jako całkowitą odpowiedź na mojego poprzedniego posta? Jeżeli tak to mam rozumieć że całą resztę wątków i przykładów przytoczonych cytatem i kontrującym cytatem mam zrozumieć że nie masz jak obronić? Bo takich sytuacji było naprawdę wiele.

Nocarz

Wiesz co ja naprawdę nie wiem o co Ci chodzi. Przykładowo ten fragment:

" ""Najciekawsze jest to że cytujesz moje zdanie i zaraz po tym piszesz że sugeruję ci coś innego niż suegrowałem... Bo przecież nie napisałem że twierdzisz iż takie dyskusje są nie na miejscu tylko że wg ciebie ich FRAGMENTY są nie na miejscu które to w tym przypadku są moimi pytaniami o owe niedociągnięcia."
w tym fragmencie mimo że uznałem swój błąd teraz i trochę za daleko poszedłem z interpretacją twoich postów pokazałem ci to jak ładnie potrafisz zmienić treść a to tylko przykład z ostatniego posta. "

Przecież wcale nie uznałeś tam swojego błędu. (rozumiem, że teraz tak, ale tam nie) To wygląda jak tłumaczenie mi, że chodziło Ci o fragmenty, a nie całą dyskusję. Ale nadal piszesz do mnie: "wg ciebie ich FRAGMENTY są nie na miejscu", kiedy ja w ogóle nic nie pisałam o tym, że coś jest nie na miejscu. Według Ciebie to jest uznawanie swojego błędu? Jak piszesz mi, że według mnie coś tam mimo, że ja nic takiego nie napisałam? Przecież Ty po prostu zmieniłeś jedną błędną nadinterpretację na drugą błędną nadinterpretacje. O ile to jeszcze w ogóle można nazwać nadinterpretacją, bo jak dla mnie to idzie daleko w wyobraźnię nie związaną z moją wypowiedzią, którą to niby komentowałeś. Poza tym rozważanie realności wydarzeń jest dyskutowaniem na temat filmu (lub po prostu dyskusją filmu). Można więc mówić, że jest to dyskusja. Tak samo jak studiując np. biologię studiuje się poszczególne zagadnienia i mówi się np. studiowanie budowy czaszki. I jest to prawidłowe wyrażenie, choć jest to fragment ogólnych studiów poświęconych biologii.

--- Co do fragmentu: " Jednak nadal nie rozumiesz tego że mogą być sceny które nic nie obrazują a są nierealne z błędów popełnionych przez ekipę film tworzącą... Jeżeli nie wiedziałaś że o takie sceny mi chodzi to widzę że nie doceniasz rozmówców. "

Po pierwsze ja takich elementów nic nie obrazujących, a będących błedami, w "Pachnidle" nie widzę.
Po drugie: Oczywiście lepiej wiesz, co ja uważam. Dziękuję, że kolejny raz mnie oświeciłeś, co do tego, co myślę. Głupio było być nieświadomą własnych myśli.

--- Co do tego:
"Pomijam też twoje stwierdzenie że to "wylistowywanie" (cokolwiek miałoby znaczyć to słowo w języku polskim) jest bez sensu bo do tej pory nie rozumiesz o co mi chodzi... także nie można brać pod uwagę stwierdzenia, że coś jest bez sensu, osoby która nie bardzo wie co ocenia. "

No tak, bo Ty przecież lepiej wiesz, co ja myślę.

--- Co do tego:
"Czy w tym momencie cały twój post który był odniesieniem głównie do mojego "błędu" w interpretacji tekstu o ewentualnych fragmentach nie na miejscu mam traktować jako całkowitą odpowiedź na mojego poprzedniego posta? Jeżeli tak to mam rozumieć że całą resztę wątków i przykładów przytoczonych cytatem i kontrującym cytatem mam zrozumieć że nie masz jak obronić? Bo takich sytuacji było naprawdę wiele. "

Nie wiem o co Ci chodzi. Jeśli masz do mnie jakieś pytania to napisz mi je w jasny sposób, bo naprawdę w tej chwili nie wiem o co Ci chodzi. Tylko nie pisz mi czegoś w stylu, że powinnam wiedzieć, bo ja naprawdę, bez złych intencji, nie wiem o co Ci chodzi. Jestem przyzwyczajona do tego, że jeśli ktoś jest ciekaw mojej opinii na jakiś temat, to po prostu zadaje pytanie. Konkretne pytanie. I dostaje konkretną odpowiedź. Co do tego, co postrzegasz jako moją wyniosłość to tak naprawdę jest to chęć dokładnego wyjaśnienia czegoś i sama też jestem zadowolona, jeśli kogoś o coś pytam i ta osoba stara się jak najdokładniej mi to wyjaśnić. Moje doświadczenia są takie, że bardzo nieliczne jednostki odbierają chęć dokładnego objaśnienia czegoś jako wyniosłość. Większość ludzi uważa to za miłe i uprzejme zachowanie. W każdym razie nie mam zamiaru zmieniać Twojego stosunku do mnie. Nie zależy mi na nim. Natomiast, jeśli chodzi o film to po prostu wypowiedziałam się wyżej nie oczekując odpowiedzi z Twojej strony, bo zarzekałeś się, że nie chcesz ze mną rozmawiać na temat filmów. W związku z tym jeśli chodzi Ci teraz o coś związanego z filmem to po prostu to wyraźnie napisz. Bo ja w przeciwieństwie do Ciebie nie czytam Ci w myślach.

Mika_37

k*rwa ale tekstu naje*aliscie pozdro dla tych co to wszystko przeczytaja

Mika_37

Mnie scena na placu bardzo się podobała, bo wiedzialam, że to już koniec mojej udręki.

Nie, nie czytałam książki, a i tak końcowka i cała reszta filmu nie były dla mnie zaskoczeniem. Wiedziałam- zabije tą dziewczynę, było to tylko kwestia czasu. Nie spotka go za to kara- bo jakżeby inaczej, zaskoczeniem byłaby tu egzekucja na placu. Alanowi Rickmanowi nie uda się zemsta, bo tak to bywa w filmach o seryjnych mordercach, sprawiedliwości nie staje się zadość.

A film należy interpretować osobno od książki, bo żyje swoim życiem. jeśli jest niezrozumiały dla kogoś, kto nie czytał, to znaczy, ze źle go zrobiono. Choć Pachnidło było akurat proste fabularnie i tylko nadmuchana reklama sugerowała, że cos tu było głębokie. Pachnidło to taka wydmuszka, sam fakt, że jest o zapachu nie znaczy, że musi być to interesujące. Wiecej zapachów czułam na targu rybnym w Dziewczynie z Perłą niż w Pachnidle.

Trochę naciągnięć tam było- jak ktoś wspomniał, chłopak wybiegł co sił w nogach za ojcem i córką, ale spakował do tej maleńkiej (!), podręcznej torebki pół laboratorium, stos prubówek i rurek. Też chciałabym miec takie pakowne bagaże...

Nie postrzegam filmu jako przypowieści o walce dobra ze złem czy biciem się z myślami- to film o nie do końca pełnosprawnym umysłowo psychopacie, który kierując się instynktem morduje kobiety. To nie diabolicznie inteligentny Hannibal Lecter, ani nawet jego daleki krewny. Nie ma w tej postaci nic interesującego pod wzgledem psychologicznym. Robił, bo nos mu tak kazał. Przypisy narratora, że czuł sie samotny nie mają tu nic do rzeczy i też są naciągane, bo przez cały film widać, że on się swietnie czuł we własnym towarzystwie i brak ludzi obok był mu bardzo na rękę, gdzieś tam pod koniec coś sobie fantazjował co prawda, ale o 120 minut za późno jak dla mnie.


Odnośnie filmów o człowieczeństwie... to prędzej inwestowałabym czas w Listę Schindlera, Misję, Grobowiec Świetlików (animacja), może coś z filmów biograficznych czy historycznych. Trudno powiedzieć, bo wciąż nie za bardzo wiem, czego szukasz- czy miałby to byc film o wybitnej jednostce, która jest jednocześnie wyobcowanym pychopatycznym mordercą^_^, czy chodzi bardziej o samą władzę, czy wyobcowanie... Czy może coś przewrotnego jak Bad Guy (choć to specyficzne kino i nie każdemu przypadnie do gustu...).No ale mneijsza z tym- szukajcie a znadziecie, jak powiadają:)

Migotka

Co do przewidywalności to myślałam o rzeczach bardziej oryginalnych dla tego konkretnego filmu. Bo gdy mamy jakiś film, w którym bohater fascynuje się zapachami i poznaje legendę o mistycznym zapachu, to jest rzeczą oczywistą, że będzie dążyć do jego stworzenia. Jeśli mamy film o mordercy to jest oczywiste, że będzie mordować. W końcu jeśli mamy pokazaną taką dziewczynę, za którą tak się ugania to też łatwo się domyślić, że w końcu dopnie swego. Myślę, że to tak samo, jak w sytuacji, gdy mamy np. film o kimś, kto fascynuje się kinem będąc dzieckiem, to jest łatwe do przewidzenia, że w dalszej części filmu będzie się starać zostać aktorem, czy tworzyć filmy. To są takie ogólniki po prostu. Ktoś ma jakąś fascynację to film dalej kręci się wokół niej, albo jeśli ktos ma jakiś problem, to w dalszej części filmu pokazane jest jak stara się go rozwiązać. Dla mnie to za mało żeby mówić o przewidywalności, bo w ten sposób to każdy film jest przewidywalny. No i poza tym też nie we wszystkich filmach zależy mi na zaskoczeniu. Jednak w "Pachnidle" scena na placu mnie zaskoczyła. Zaskoczyła mnie też scena końcowa. Dlatego nie pasuje mi do tego filmu określenie 'przewidywalny'. Ale teraz rozumiem o co Ci chodzi, kiedy go używasz.

Jeśli chodzi o kwestie ekranizacji to w pełni się z Tobą zgadzam. Nie można wymagać od kogoś, kto ogląda ekranizację by wcześniej musiał przeczytać książkę, by zrozumieć/docenić film. Poza tym wiele ekranizacji jest jedynie inspirowanych książkami nie przenosząc wiernie wszystkich książkowych wydarzeń na ekran. Potrafią być różne zakończenia, zmienieni bohaterowie, a także przekaz. Tak więc w pełni się zgadzam z tym, że nie należy twierdzić, że ktoś nie ma prawa krytykować filmu, bo wcześniej powinien przeczytać książkę itp. Co do przeczytania książki przez Ciebie to tak mi się wydawało, że gdzies mi coś takiego mignęło, że czytałaś (w innym temacie), ale właśnie nie byłam pewna, dlatego tak to napisałam - choć w sumie może trochę za mało podkreśliłam 'chyba'.

Ale ja wcale nie postrzegam tego filmu jako przypowieści o walce dobra ze złem, czy filmu o biciu się z myślami. I nie zgadzam się z tym, co piszesz, że nie ma w tej postaci (mordercy) nic interesującego pod względem psychologicznym. Właśnie jest bardzo dużo. Widać po prostu dla Ciebie nie ma. Cały film w ogóle jest bardzo głęboki i bogaty pod tym względem. Spytałam Cię o inne podobne do "Pachnidła" filmy, bo myślałam, że może wymienisz coś faktycznie podobnego nie w tym sensie, że po prostu o mordercy, ale w sensie przesłania i poruszanej tematyki związanej z psychologią.

Migotka

Jestem pod wrażeniem :) mam praktycznie to samo zdanie co Ty z tym że mi scena na rynku się nie podobała wcale i mi nie pasowała do filmu.

Co do prostej fabuły i braku głębi: pięknie i dyplomatycznie - zazdroszczę
:)

tego wymienionego naciągnięcia niestety już nie pamiętam...

Widzisz nie chodzi mi filmy które by wrzucić pod zakładkę "człowieczeństwo" tylko po prostu godne uwagi. Wydaje mi się że w wielu azjatyckich filmach można rozpatrywać człowieczeństwo na różne sposoby :)

Ja na przykład ze swojej strony pragnę polecić anime Paranoia Agent jeżeli lubisz azjatyckie klimaty. Do tego trylogię Infernal Affairs mimo że nie prosiłaś to jednak musiałem się podzielić tym filmem (o ile juz go nie widziałaś).

Nocarz

Nocarz w takim razie w bardzo dziwny sposób postrzegasz dyplomatyczną wypowiedź :)

Eleonora

dlaczego??? nie rozumiem co w tym niedyplomatycznego?

Nocarz

To, że *Migotka* podała własną opinię jako prawdę ostateczną, ignorując możliwość istnienia innych odbiorów i interpretacji i co za tym idzie ignorując poglądy innych widzów.

Eleonora

Eleonoro, ty też własne prawdy podajesz za ostateczne^_^

A dyplomacja to slowo z trochę innej beczki, mozna być dyplomatcznym i kategorycznym i wcale się to nie kłóci:)

Nocarzu, dziękuję.

Migotka

No właśnie nie bardzo *Migotko*. Ja Ci nie narzucam swojego spojrzenia na ten film. Rozumiem, że dla Ciebie on głębi i przekazu nie ma, a dla mnie ma. Pod innym tematem napisałaś jednemu użytkownikowi, który właśnie napisał tam, że wiele ciekawych rzeczy odnajduje w "Pachnidle", że nie ma co tam szukać, bo tam nic nie ma. Czyli piszesz komuś, kto to coś znalazł, że tam tego czegoś nie ma. To jednak wygląda w ten sposób, że w ogóle nie liczysz się z tym, że ktoś może mieć jakieś inne spojrzenie i po prostu nawet nie przyjmujesz tego do wiadomości i chcesz to czyjeś spojrzenie 'prostować' tak, by było zgodne z Twoim. To nie jest kwestia bycia kategorycznym.

Eleonora

i kto to mówi.... proszę cię odrzuć tę hipokryzję bo takich prawd wygłosiłaś setki nie tylko na temat filmu co gorsza...

Nocarz

Nocarz, znowu nie rozumiesz rzeczy podstawowej. W tym momencie nie ma znaczenia to, czy ja piszę w dymplomatyczny, czy nie, sposób i jak Ty to postrzegasz. Tak samo jak nie ma tu znaczenia to w jaki sposób Ty się wypowiadasz. Mówimy o konkretnym poście *Migotki* i nie chodzi też wcale o krytykę jej, czy jej postu, tak jak Tobie się wydaje. Tylko o określenie tego, czy jest on dyplomatyczny, czy nie jest.
Jeśli chodzi Ci o coś innego to niepotrzebnie mnie spytałeś dlaczego uważam, że tamten post nie jest dyplomatyczny. Trzeba było po prostu jasno napisać o co Ci chodzi.

I nie widzę nic wstrząsającego, ani obraźliwego w tym, że uważam, że dany wpis nie jest dyplomatyczny. To nie jest ani żaden zarzut, ani żadna obraza, zwłaszcza, że nie ma żadnego obowiązku by pisać posty dyplomatyczne. Także może przestaniecie mnie atakować i uświadomicie sobie, że stwierdziłam jedynie, że nie uważam, że dany wpis jest dyplomatyczny. Nikogo nie zwyzywałam, ani nikomu nic nie insynuowałam, więc naprawdę wasza reakcja jest zbyt nerwowa i zbyt agresywna.

Według słownika języka polskiego dyplomatyczny znaczy taktowny, wymijający, umiejętnie postępujący. Rozpatrzmy więc omawiany wpis. Jest on odpowiedzią na mój post, czyli jest kierowany do osoby, której "Pachnidło" się podobało i która uważa je za film głęboki. Uważam więc, że szczególnie w tej sytuacji post dyplomatyczny powinien być bardzo wyważony i nie powinien zawierać tak jednoznacznego twierdzenia, że ten film nie jest głęboki, ani interesujący itd. Jako dyplomatyczny widziałabym wpis, w którym autor wypowiadałby swoje poglądy w sposób delikatny (umiejętny), nie radykalny i podkreślał, że takie jest jego zdanie, a nie że taka jest prawda ostateczna, tak by nie zrazić do siebie i swoich poglądów osób, które mają poglądy odmienne. Na tym polega dyplomacja, że człowiek potrafi tak przedstawić dane zagadnienie, by nikogo nie urazić i by raczej zainteresować kogoś swoimi poglądami i otworzyć drogę do dyskusji (często negocjacji) - w tym sensie, by ta druga strona nie zobaczyła, że dialog polegający na wymianie poglądów z tą osobą, nie ma sensu. Dyplomacja jest przecież związana ze sztuką negocjacji, a bez dialogu negocjacja jest niemożliwa. Dyplomatyczna wypowiedź powinna być na tyle taktowna i umiejętnie sformułowana by nie stawiać jakiegoś problemu na ostrzu noża, a przygotować grunt do dialogu, w którym było by możliwe nawet przekonanie drugiej strony do zmiany jej poglądów. Omawiany post nie zachęca do czegoś takiego. Zbyt otwarcie i bez ceregieli wygłasza jedynie słuszny sposób postrzegania. Nie zawiera żadnej furtki w stylu "ok, to są moje poglądy, ale Ty możesz mieć inne, powiedz jak wyglądają Twoje, podyskutujemy". I nie chodzi tu wcale o to by grzecznie dyskutować, ale o to, że dyplomatyczna wypowiedź zawierałaby to sprytne podejście sugerujące osobie o odmiennych poglądach, że jej prawo do posiadania własnych poglądów jest w pełni honorowane. Dyplomatyczna wypowiedź powinna być taktowna w stosunku do wszystkich odbiorców (i tych o poglądach takich samych, jak poglądy autora i tych o poglądach zupełnie innych). Tamten post taki nie jest.


I jeszcze raz pragnę podkreślić, że nie chodzi tu o to, że uważam, że tamten post jest jakiś niegrzeczny, czy że ktoś nie ma prawa w ten sposób się wypowiadać, czy że jest to jakiś niewłaściwy sposób wypowiadania się itd. Nie krytykuję ani postu, ani autorki. Po prostu padło stwierdzenie, że jest to wypowiedź dyplomatyczna, a ja uważam, że nie. Padło pytanie dlaczego tak uważam, więc wyjaśniam dlaczego.
Proszę nie dorabiać sobie do tej odpowiedzi jakichś podtekstów i nie wmawiać mi np. że uważam, że wszystkie wypowiedzi na forum powinny być dyplomatyczne. Ani nic takiego nie twierdzę, ani nie twierdzę też, że niedyplomatyczna odpowiedź jest jakąś ujmą dla autora, czy że jest niewłaściwa. Piszę jedynie, że nie zgadzam się by to określenie pasowało do tego postu i w odpowiedzi na wasze pytania i zarzuty tłumaczę dokładniej dlaczego tak uważam.

Nocarz



Oczywiście to zdanie ze scena na rynku to była ironia:) Dla mnie zwiastun końca filmu, co musialo być optymistyczne swoją drogą, bo ilez można było to ciągnąć...

Eleonoro:
Grenouille jest osobnikiem skrzywionym psychicznie, groźnym socjopatą. Nie ma jednak żadnej motywacji psychologicznej, nie myśli, tylko działa, choć nie wie czemu. Ma w glowie pomysł i to robi. nie widze w tym nic ciekawego. Patyczaki tez dzialają instynktownie, a nie oglądam ich cały dzień w TV na anale przyrodniczym. I chociaż narrator bardzo chciał, żebyśmy w głębię duszy bohatera uwierzyli, nic ciekawego na ekranie widać nie było. Nie ma tu żadnej psychologii. To trochę tak jak twierdzenie, że Harry Potter jest klasyką literatury i przewyższa pod wzgledem analizy psychologicznej Zbrodnię i Karę Dostojewskiego (swoją drogą proszę- oto książka i ekranizacja poruszająca interesujące Cię tematy, i to jest własnie mistrzostwo, a nie nieporadnie naśladujące je Pachnidło). Gdzie u Grenouilla jest psychologia? Jeśli ktoś mi udowodni, dam medal:)

Do tego nieporadnie nakręcone sceny zamiast przywoływać mi na myśl mrok, rozśmieszaly lub żenowały (na Rickmanie błagającym o litość musiałam wyjść z pokoju, oglądać się tego nie dało).

Nocarzu:

Paranoia Agent to mistrzostwo, zresztą uważam, że reżyser tej serii to geniusz. Nie wiem, czy widziałeś Paprikę? ^^
Infernal Affairs widziałam, nawet wszystkie części:) Azjaci mają dar do tworzenia świetnych, świeżych filmów z takich niby wyświechtanych schematów jak policjant ścigający przestępcę albo dobry i zły glina. Reżyserzy z Hollywood powinni tam jeździc na kursy robienia filmów, bo małym kosztem i bez rozmachu w Azji tworzą filmy na przyzwoitym poziomie, a w USA powstaje - np. Pachnidło:)

Migotka

*Migotka*, pisząc o psychologii w filmie nie mam na myśli tego, że główny bohater posiada jakieś głębokie, metafizyczne przemyślenia. Nie wiem skąd w ogóle taki pomysł. Z punktu widzenia psychologii ciekawe jest zachowanie człowieka pozbawionego zdolności odczuwania miłości i empatii. W normalnym życiu coś takiego ma miejsce w sytuacji uszkodzenia płata czołowego mózgu. I powiem Ci, że właśnie dla mnie jest to bardzo interesujące, bo czytałam o takich przypadkach i zetknęłam się z nimi w filmach popularnonaukowych, czy naukowych. I obserwacja człowieka, który niby jest taki jak inni ludzie, a różni się właśnie tym, że nie potrafi odczuwać miłości i empatii jest dla mnie rzeczą bardzo ciekawą. A tak się składa, że w "Pachnidle" główny bohater jest właśnie taką osobą. Nie chodzi mi o to, że ma owo uszkodzenie mózgu, ale o to, że jest osobą, która jest pozbawiona umiejętności odczuwania tych uczuć i właśnie tak się zachowuje, jak osoba z uszkodzeniem płata czołowego. Przy okazji - uważam, że Ben Whishaw właśnie znakomicie zagrał tą rolę, dlatego, że naprawdę wiarygodnie pokazał brak owych uczuć i naprawdę jego zachowanie i reakcje bardzo przypominają to, co obserwuje się u osób z owym uszkodzeniem. Myślę, że łatwiej jest zagrać jakieś emocje i uczucia niż zagrać ich brak, ponieważ w tym drugim przypadku trzeba sobie wyobrazić ten brak, a dla normalnej osoby to jest bardzo trudne. Może gdybyś obejrzała rozmowy z takimi osobami z uszkodzeniem płata czołowego, to może by Cię to bardziej zaintrygowało. Poza tym dla mnie szalenie ciekawą rzeczą jest to, że coś takiego jak odczuwanie miłości i empatii, co wydaje się być cechą nazwijmy to duchową (związaną z duchowością), można zniszczyć uszkadzając nieduży fragment mózgu. I ciekawe jest dla mnie zachowanie takich osób i to, jak mogą się czuć, jak zmienia się ich spojrzenie na świat. Tacy ludzie twierdzą, że nie przejmują się różnymi rzeczami. Z jednej strony niby wiedzą, że są w jakiś sposób ułomni, ale z drugiej strony nie potrafią sobie nawet wyobrazić na czym to polega. To wszystko jest bardzo ciekawe i jak najbardziej dotyczy psychologii, choć też psychiatrii. Poza tym w "Pachnidle" widzę jeszcze wiele innych elementów związanych z psychologią. A ponadto podobają mi się rozważania na temat tego na ile jest się człowiekiem i czy w ogóle się jest, jeśli nie potrafi się odczuwać miłości i empatii. I podoba mi się nawiązanie do "Hymnu miłości" z Pisma Świętego, które pojawia się na końcu filmu i stanowi podsumowanie całej zawartości i tematu filmu.

Migotka

Paprika? nie jeszcze nie ale ktoś mi to już polecał.
Co do azjatyckich filmów :) Mam nadzieję że ten opis "doby i zły glina" to taki duży skrót. Bo właśnie w azjatyckich filmach bardzo często jest tak że nawet "dobry" glina jest pokazany ze swoimi wadami i czarnymi uczynkami/myślami. :)
Faktycznie większość twórców z USA powinno brać lekcje w Azji.

A co do wcześniejszej części: chciałbym zaznaczyć że uwielbiam książki HP jednak ja je czytam z czystej rozrywki bez specjalnej nadziei na inteligentną głębię której tam niemal nie ma wg mnie. Filmy ekranizujące te części nie podobają mi się wcale. Są robione całkowicie pod dzieci natomiast HP może być momentami niezłym dreszczowcem wg mnie :)

Natomiast jeżeli chodzi o pachnidło to jest tak jak mówisz. Główna postac jest tak prostolinijna że nie da się tu mówić o jakiejkolwiek psychologii. Dla rzykładu Forrest Gump jest również o osobie upośledzonej a głębią psychologii przebija Pachnidło niesamowicie- szczególnie że tam są różne wątki poruszane i nie tylko głównej postaci.

Nocarz


Odnośnie mojego braku dyplomacji- obracając kota ogonem, jeśli twierdzisz, że jest tam coś, czego ja nie widzę i czego prawdopodobnie nie ma, negujesz mój punkt widzenia, co równa się wedle Twojego toku rozumowania temu, że nie szanujesz mojego punktu widzenia, bo nie przyjmujesz do wiadomości faktu, że tego czegoś może tam nie być. Skomplikowane? Tak właśnie czyta się Tą część Twojej wypowiedzi, więc dajmy sobie spokoj z moją rzekomą nietolerancją. \jeśli każdy ma prawo do zdania, maja je również Ci, którzy się z Tobą nie zgadzają. Proponuję przyjrzenie się własnym mniej lub bardziej wybrednycm atakom na inne osoby, które ośmieliły się krytykować film i zostały oskarżone o głupotę
(nie dosłownie, ale teksty "nie zrozumiałeś przesłania" sugerują świadome lub nieświadome spoglądanie na kogoś z góry, do tego bardzo protekcjonalne- w końcu osoba pisząca ZROZUMIAŁA przesłanie, a ta krytykująca nie...). Bez obrazy.

Hm, Ty patrzysz na film od innej strony, bo interesujesz się psychologią, i może optymistycznie nastawiona widzisz tu coś, czego nie było. Sama zauważ, że 90 procent Twojej wypowiedzi to analiza psychologiczna ogólna, a nie filmu, w którym tych elementów trudno się doszukać. Samo zagadnienie jest interesujące, ale film nie odpowiada na pytanie, czy Grenouille był pomylony, czy po prostu skrajnie egoistyczny.

Nastąpiło w fabule pomieszanie z poplątaniem, jakby reżyser i scenarzysta nie mogli się zdecydować, jaką postać mają stworzyć. Tu właśnie wychodzi na jaw cała "komercha"- nie mieli za przeproszeniem jaj, żeby stworzyć mordercę z krwi i kości, bo tajkiego publiczność złożona w dużej części z żądnych wrażeń nastolatek by nie zrozumiała i nie zaakceptowała. Więc zrobili z niego niezrozumianego, zagubionego romantyka, który błądzi, w morderstwach szuka ucieczki, któego wypada wręcz podziwiać, i współczuć (bo dzieci w sierocińcu go nie lubiły), i które to mordy usprawiedliwione są jego geniuszem. A rozdarci wewnętrznie romantycy zawsze chwytają za serce, szczególnie jak graja ich jacyś w miarę przystojni aktorzy (czy Grenouille w powieści też miał wygląd modela?), taka gotowa recepta na sukces. A do tego na końcu był tak nieszczęśliwy, że sam wymierzył sobie karę... I ta ostatnia scena sugeruje, że jednak nie był pozbawiony pragnienia miłości, więc teoria o całkowitym niezrozumieniu istoty uczuć padła. Choć i tak nie miała miejsca bytu, bo tą postać nakreślono tak niezdecydowanie, żeby nikt nie mógł się przyczepić. A wynik takich asekuranckich zabiegów zawsze jest jeden- wychodzi nijako.


Wielu ludzi uważa, że Taniec z Gwiazdami to przednia rozrywka, nie zabraniam. Ileś milionów ludzi ogląda Klan czy sagę o lekarzach z jakiejś góry. Czy oznacza to, że to jest obiektywnie dobre? Że nie mam prawa tego krytykować? Nie.







Nocarzu, za HP nie przepadam delikatnie mówiąc, pierwsza część była niezła, potem już jednak coś się popsuło, ostatniej nawet nie wzięłam do ręki, ale tu przynajmniej rozumimem, czemu ludziom się może podobać (magiczne roślinki, tajemnice, jendorożce, wróżby, czary, powrót do dzieciństwa, chęć przeżycia przygody- ale czy ktos chciałby przeżyć- albo raczej nie przyżyć- przygody z Pachnidła?^_^). A Paprikę jeszcze raz polecam gorąco, Satoshi Kon w najwyższej formie.
O złym i dobrym glinie oczywiście w przenośni, bo w USA już jest to schemat ograny do bólu, a Azjaci bardzo go odświeżyli.

Co do Pachnidła się zgadzamy, więc nie ma co się rozpisywać.

Ogólnie to proponuje zakończenie dyskusji, ja w każdym razie się wycofuję powoli, bo możemy tak sobie klepać bez końca o braku głębi bądź jej obecnoci, a i tak nikt się do niczego nie przekona. A w dość d, lugich postach już chyba wszystko zostało wyjaśnione:) W każdym razie dziękuję za stymulację mózgu, dawno nie miałam okazji tak sobie popisać:)



Migotka

Oczywiście pierwsza część była do Eleonory:)
A obojgu Wam życzę Szcześliwego Nowero Roku:)

Migotka

dzięki :) i nawzajem. Nie wiem czy oddałaś już swoją ocenę w FilmWeb na Paranoia agent. Jeżeli nie koniecznie zachęcam :)

Migotka

*Migotka*, po pierwsze nie było tu mowy o tolerancji i nietolerancji. Padło stwierdzenie, że Twój post (jeden konkretny) jest dyplomatyczny, a ja uważam, że nie jest. Nie ma jednak żadnego obowiązku, ani niczego w tym stylu, by posty na forum musiały być dyplomatyczne. I nie widzę też nic złego w tym, że pisze sie coś w niedyplomatyczny sposób. Nie wiem, czy Ty myślisz, że ja np. uważam, że moje wszystkie wypowiedzi są dyplomatyczne? Albo, że jak ktoś mi powie, że jakiś mój post nie jest dyplomatyczny, to uznam to za jakąś obrazę?? Odpowiedzi na oba pytania brzmią: "Nie.". Dlatego może nie atakuj mnie tylko z tego powodu, że nie zgadzam się, co do tego, że Twoj pojedynczy post jest dyplomatyczny. Co do Twojej powyższej wypowiedzi: "jeśli twierdzisz, że jest tam coś, czego ja nie widzę i czego prawdopodobnie nie ma, negujesz mój punkt widzenia, co równa się wedle Twojego toku rozumowania temu, że nie szanujesz mojego punktu widzenia, bo nie przyjmujesz do wiadomości faktu, że tego czegoś może tam nie być." to po pierwsze postrzegasz dymplomację w jakiś dziwny sposób i z tego co piszesz zdaje się wynikać, że nie mam prawa stwierdzić, że coś jest niedyplomatyczne, bo ...?... nie szanuję Cię w ten sposób?? Nie pojmuję tego. Zrozum tu nie chodzi o to, że ktoś nie może prezentować odmiennego zdania. Chodzi o to, że jeśli robi to w dyplomatyczny sposób to jest to taktowne i wyważone, a Twój post taki nie był. Nie ma znaczenia to, jakie poglądy reprezentujesz i w ogóle nie wypowiadałabym się co do stylu tego postu, gdyby Nocarz nie poczynił swojej uwagi.

Teraz, co do tego, że według Ciebie napisanie komuś, że nie zrozumiał przesłania oznacza napisanie tej osobie, że jest głupia. Nie za szybko wyciagasz wnioski? Nie dopuszczasz do siebie takiej myśli, że możesz czegoś nie zrozumieć? Od razu oznaczałoby to, że jesteś głupia? Ja dopuszczam do siebie taką możliwość i co więcej zazwyczaj, gdy czegoś nie rozumiem to już nie chodzi o dopuszczanie takiej możliwości tylko po prostu o fakt. Ale nie odrzucam też takiej sytuacji, że mogłabym nie zdawać sobie sprawy z tego, że czegoś nie rozumiem i faktycznie nie rozumieć. I jakoś nie uważam, żeby to, że czegoś nie rozumiem, albo że nie dostrzegam przesłania jakiegoś filmu, czy książki, oznaczało od razu, że jestem głupia.

--- Co do tego: "Hm, Ty patrzysz na film od innej strony, bo interesujesz się psychologią, i może optymistycznie nastawiona widzisz tu coś, czego nie było. "

Ale są inne osoby, które nie interesują się psychologią i widzą w tym filmie inne ciekawe elementy i przesłania. Inne lub te same, które ja widzę. Ogólnie spotkałam się z różnymi interpretacjami "Pachnidła" i te różne interpretacje są ciekawe i nie ma dla mnie znaczenia, czy ja coś zauważyłam, czy ktoś inny otworzył mi na to coś oczy. Tak więc to nie jest tak, jak myślisz, że niby, jak ktoś ma na coś inne spojrzenie niż moje, to ja go niby za to atakuję.

--- Co do tego: "Sama zauważ, że 90 procent Twojej wypowiedzi to analiza psychologiczna ogólna, a nie filmu, w którym tych elementów trudno się doszukać."

To co napisałam dotyczyło generalnie umysłu głównego bohatera dlatego, że skupiłaś się w swoim pytaniu, czy zarzucie (bez złych skojarzeń!) na psychologii głównego bohatera. Chciałam Ci uzmysłowić, że psychologia nie musi polegać na kłębiących się myślach w głowie owego bohatera, a może polegać na badaniu/rozważaniu/ zachowań i stanu człowieka z pewnym defektem. Chodzi mi o to, że przedmiotem psychologii są i osoby niezwykle inteligentne z zagmatwanym rozumowaniem i osoby, które są niedorozwinięte, albo są katatonikami. W tym ostatnim przypadku patrząc z boku też nie widzisz nic szczególnego. Raczej bezruch i pustkę. Z tego względu napisałam akurat to, co napisałam. Mogłabym napisać dużo więcej, ale nie sądzę by Cię to interesowało. Nie ma w tym nic złego, że Cię to nie interesuje. Chodzi mi tylko o to, że nie będę opisywać różnych rzeczy komuś, kto nie jest otwarty na te spostrzeżenia, bo to po prostu bez sensu. Poznałam osoby, które miały jakieś inne poglądy od moich na temat tego filmu, czy innych filmów, ale wykazywały zainteresowanie moimi poglądami. Wtedy dialog ma sens. I ja tak samo lubię poznawać cudze spojrzenie, ale spojrzenie polegające na negacji istnienia czegokolwiek nie jest dla mnie interesujące ponieważ nic nie wnosi. W żaden sposób mnie nie wzbogaci.

Przy okazji, co do mówienia o tym, czy film ma głębię i wartości, czy ich nie ma. Zasada logiki jest taka, że jeśli chociaż jedna osoba stwierdzi, że dany film jakoś ją wzbogacił, zastymulował do rozważań nad czymś, przynił się do jej rozwoju - to już nieprawdą jest stwierdzenie, że taki film wartości nie ma. Wtedy pozostaje jedynie możliwość, że ktoś mówi, że dla niego ten film nie ma głębi i wartości. Jednak nie może już powiedzieć, że ogólnie ten film pozbawiony jest takich wartości. Dlatego w sytuacji, gdy szereg osób widzi w filmie głębię i stymuluje on ich do jakichś rozważań i rozwoju, naprawdę nie ma nic niewłaściwego w stwierdzeniu, że jak ktoś owej głębi nie widzi to dlatego, że jej po prostu nie dostrzega/nie rozumie filmu. I nie ma w tym żadnego wywyższania się, jak twierdzisz.

--- Co do tego: "Nastąpiło w fabule pomieszanie z poplątaniem, jakby reżyser i scenarzysta nie mogli się zdecydować, jaką postać mają stworzyć. Tu właśnie wychodzi na jaw cała "komercha"- nie mieli za przeproszeniem jaj, żeby stworzyć mordercę z krwi i kości, bo tajkiego publiczność złożona w dużej części z żądnych wrażeń nastolatek by nie zrozumiała i nie zaakceptowała."

Nie masz racji dlatego, że właśnie bardzo wielu seryjnych morderców ma owo uszkodzenie płata czołowego, o którym pisałam i właśnie w ten sposób się zachowują. Wprawdzie zwykle też mają zwiększony popęd seksualny, ale bohater "Pachnidła" nie musi dokładnie odzwierciedlać takiego człowieka, bo nigdzie nie jest powiedziane, że ma ów defekt. Chodzi więc o to, że to jest właśnie bardzo realistyczny obraz mordercy. To co nazywasz mordercą z krwi i kości to z kolei jest morderca typowo filmowy - podkolorowany właśnie w celach komercyjnych. Taki Hannibal Lecter. Poza tym wielu seryjnych morderców jest po prostu niedorozwiniętych umysłowo. Postać takiego występujacego w rzeczywistości mordercy uważasz za komercyjną?

--- Co do tego: "Więc zrobili z niego niezrozumianego, zagubionego romantyka, który błądzi, w morderstwach szuka ucieczki, któego wypada wręcz podziwiać, i współczuć (bo dzieci w sierocińcu go nie lubiły), i które to mordy usprawiedliwione są jego geniuszem."

Ja nie widzę w nim nic z romantyka. Wydaje mi się, że do bycia romantykiem niezbędne jest odczuwanie silnych emocji w tym miłości i empatii. Jak taki człowiek pozbawiony umiejętności odczuwania uczuć wyższych może być romantykiem?? Chodzi Ci o to, że pracuje z kwiatami? To już czyni z niego romantyka? Nie wiem też skąd pomysł na to, że on "w morderstwach szuka ucieczki", albo to, że wypada coś podziwiać (???).
Co do współczucia mu to wiesz dotychczas _prawie_ w ogóle nie spotkałam się z tym by osoby, którym film się spodobał współczuły Grenouille. Za to bardzo często widzę ten zarzut w postach osób krytykujących film. Że jest to niedobre (np. niedydaktyczne), że bohater budzi wpsółczucie. Jednocześnie nie wydaje się by te osoby, które to piszą, odczuwały owo współczucie. W końcu więc wychodzi na to, że ludzie piszą o tym, że u innych widzów morderca wywołuje współczucie, mimo, że wcale nie wiedzą, jakie emocje wywołuje w tych innych ludziach Grenouille. Piszesz o usprawiedliwieniu mordów geniuszem, ale kto dokonuje tego usprawiedliwienia? Bo ja nie. Ty go usprawiedliwiasz? Może tak. Myślałam, że nie. No bo jeśli nie (czyli tak jak myślę) to dlaczego o tym piszesz? Na jakiej podstawie?

--- Co do tego: "Grenouille w powieści też miał wygląd modela?)"

:) to na serio według Ciebie to jest wygląd modela? No dla mnie nie bardzo. W każdym razie mimo, że nie czytałam książki, to na to pytanie jestem w stanie Ci odpowiedzieć. Otóż w książce jest on odpychający fizycznie, zdaje się że niski i garbaty. Z tymże wyżej sama mówiłaś, że film powinno się rozpatrywać oddzielnie od książki, więc może tego się trzymajmy. Osobiście uważam, że danie do tej roli aktora fizycznie neutralnego. Innymi słowy nie wygladającego źle, ale i też nie jakoś szczególnie cudnie - jest bardzo celowe, ponieważ widz widzi, że mimo w miarę sympatycznego wyglądu człowiek może być potworem. W ten sposób podkreślone jest to, że wygląd zewnętrzny nie jest ważny, a bycie człowiekiem (a nie potworem) określone jest przez umiejętność odczuwania uczuć wyższych. To jest właśnie bardzo ważne w tym filmie.

--- Co do tego: "A do tego na końcu był tak nieszczęśliwy, że sam wymierzył sobie karę..."

Przyjmuję do wiadomości, że tak to widzisz, ale się z tym nie zgadzam, ponieważ w filmie nie widać niczego takiego jak wyrzuty sumienia u Grenouille i jego decyzja, co do samobójstwa wcale nie wygląda tak, jakby wymierzał sobie karę. Gdyby faktycznie tak było to raczej było by powiedziane/pokazane, że on cierpi moralnie z powodu czynów, które popełnił. Tylko też gdyby tak cierpiał, że chciałby się zabić to po co w ogóle uciekałby z egzekucji?? W filmie jest natomiast wyraźnie powiedziane podsumowaniem na końcu, że Grenouille wreszcie zrozumiał, że pachnidło daje mu jedynie możliwość kierowania ludźmi i może mu zapewnić władzę i dobra doczesne, ale to wszystko jest zupełnie bez znaczenia w sytuacji, gdy nie potrafi on odczuwać miłości i empatii. Nie jest człowiekiem będąc niezdolnym do odczuwania uczuć wyższych. Jego egzystencja nie ma sensu. Dlatego właśnie stwierdza, że powinien się unicestwić, bo jego istnienie nie ma sensu. A w sumie jest nawet obrazą natury.
To właśnie wyraża tekst wygłaszany na końcu filmu:
"Zostało mu dość pachnidła, aby zniewolić cały świat, gdyby tylko zechciał
mógłby wejść do Wersalu, gdzie Król całowałby jego stopy.
Mógłby napisać do Papieża wyperfumowany list i ogłosić się nowym Mesjaszem.
Mógłby zrobić to wszystko, a nawet więcej, gdyby zechciał.
Posiadł moc potężniejszą od pieniędzy, terroru i śmierci
Niepokonaną moc rządzenia miłością ludzkości.
Tylko jednej rzeczy pachnidło nie mogłoby dokonać.
Nie mogło zmienić go w osobę, która potrafi kochać
Ani być kochaną przez innych.
A więc, piekło z tym wszystkim, pomyślał. "


--- Co do tego:
"I ta ostatnia scena sugeruje, że jednak nie był pozbawiony pragnienia miłości, więc teoria o całkowitym niezrozumieniu istoty uczuć padła."

No i właśnie nie masz racji, że padła, dlatego, że właśnie końcówka filma podkreśla całe jego przesłanie i rozważane zagadnienie.
Nie starasz się zastanowić nad tym, jak zachowują się, myślą i czują ludzie o których pisałam (ci z uszkodzeniem mózgu). Właśnie sytuacja ich wygląda w ten sposób, że oni nie czują tych uczuć, ale zdają sobie sprawę, że coś takiego jest. Mogą więc pragnąć je odczuwać, choć ich czucie nigdy nie będzie im dane. Kiedy ich zapytać, co rozumieją przez pojęcia 'miłość', albo 'współczucie' nie potrafią odpowiedzieć, ale bardzo się starają. Kiedy się na nich wtedy patrzy sprawiają wrażenie, że takie pytania są dla nich niewygodne, mogą się irytować. Starają się coś opisać, ale nie wiedzą o czym powinni mówić. Być może reagują w taki sposób właśnie dlatego, że czują się wtedy jak nieprzygotowane do lekcji dziecko, albo po prostu czują, że wychodzą na przysłowiowych idiotów nie wiedząc czegoś, czy nie potrafiąc tego opisać. Właśnie rzecz w tym, że taka osoba zdaje sobie sprawę z tego, że jest ułomna.

--- Co do tego:
"Wielu ludzi uważa, że Taniec z Gwiazdami to przednia rozrywka, nie zabraniam. Ileś milionów ludzi ogląda Klan czy sagę o lekarzach z jakiejś góry. Czy oznacza to, że to jest obiektywnie dobre? Że nie mam prawa tego krytykować? Nie. "

Nigdzie nie pisałam, że nie masz prawa krytykować. To raczej Ty mi piszesz o takich rzeczach. Kwestia tego, czy Twój pojedynczy post był dyplomatyczny, czy nie, ma się nijak do tego, że sugerujesz mi, że zakazuję Ci krytyki, albo, że jak wiele osób coś chwali to jest to obiektywnie dobre. Poza tym nie ma też żadnego obowiązku by posty były formułowane w dyplomatyczny sposób. Strasznie mieszasz bardzo różne zagadnienia.

Mika_37

"Sama sobie jesteś winna, ludzie prowadzą z toba dyskusję, taką na jaką sobie sama zasłuzysz, a już dośc widziałem, że z toba nie warto rozmawiać, bo potem ludzie przez ciebie trafiają do szpitala dla wariatów. koniec.

LUDZIE!! UWAGA NA ELEONORĘ!! ONA OGŁUPIA SWOIMI POSTAMI DŁUGIMI JAK AUTOSTRADA W NIEMCZECH. JA BYŁEM OFIARĄ A TERAZ JUZ UCIEKŁEM O TEGO PARANOICZNEGO BŁOTA!!

"ROZMAWIANIE Z ELEONORA POWODUJE BIEGUNKĘ I CHOROBY JAMY BRZUSZNEJ"

żegnam"

Jestem przerażona.
Już dawno wyłączyłam się z dyskusji na tym forum, ale obserwuję temat nadal i dokładnie tak - jestem przerażona. Wszystkich Waszych postów nie czytałam, zwróciłam uwagę na te kilka ostatnich, możecie więc uznać, że nie znam tematu tego dyskursu, niemniej napiszę to, co właśnie mam zamiar napisać.

Zauważyłam, że Nocarz, Beliar i Eleonora (ci użytkownicy głównie, więc o reszcie nie wspomnę, jednak pamiętając o niej) prowadzą swego rodzaju kłótnię, niekoniecznie na temat filmu (ale na pewno się gdzieś przewija).
Nie robię Wam z tego powodu wyrzutów (mam na myśli samo zjawisko kłótni), ale jeżeli ktoś pisze, że po rozmowie z Eleonorą ludzie "trafiają do szpitala dla wariatów", że "nie warto z nią rozmawiać", że jej posty "DŁUGIE JAK AUTOSTRADY W NIEMCZECH OGŁUPIAJĄ", że ktoś jest "ofiarą tego błota/bagna" (!!!), jakim jest ta rozmowa albo że "ROZMAWIANIE Z ELEONORA POWODUJE BIEGUNKĘ I CHOROBY JAMY BRZUSZNEJ", to jest po prostu dno. Tylko nie potrafiący sensownie uargumentować osobnik może tak właśnie stwierdzić. Z tego, co widzę, ona wciąż nawiązuje do tego, że do Was nie trafiają jej słowa (w drugą stronę zapewne też to działa, tyle że Wy piszecie w sposób o wiele mniej stosowny: „Jesteś poprostu bezczelna i ostatnim chamidłem.”, „debilizm i nic więcej” i pewnie jeszcze kilka innych (chociażby tych cytowanych we wstępie), przedstawia wnioski wynikające z Waszych opinii i w swoisty sposób je interpretuje, nie ma w nich takiego zabarwienia, jakie jest obecne w Waszych. Wy natomiast, zamiast jakoś – jeżeli jest w błędzie – wyprowadzać ją z niego i (w tym sedno) robić to w sposób taki, na jaki kulturalnym przystało, wolicie popisać się świetną umiejętnością sypania epitetami.
Jeżeli zaś ona sama nazwała Cię „kanalią", "głupim" czy innym” (nie sprawdzałam tego, zakładam teraz, że to prawda), także wielką kulturą się nie popisała, ale wiem, że rozmowy z nią dają jednak do myślenia i mogę pochwalić się, że po żadnej dyskusji na całym FW z jakimkolwiek użytkownikiem biegunki nie miałam, z Eleonorą więc także.

Tyle ode mnie. Tak sądzę.

cinephile

A propos filmu:
W czasie jego oglądania z minuty na minutę czułam coraz większe obrzydzenie i wstręt a scena z orgią utwierdziła mnie w przekonaniu że moje odczucia nie były mylne.

Rozumiem przesłanie, a właściwie przesłania jakie autor chciał zawrzeć w tym filmie jednak nie przekonało mnie przedstawienie ich w (jak dla mnie) pomieszaniu fikcji z rzeczywistością np. węch idealny, perfumy stworzone z zapachów w kobiet, które powodują że wszyscy zaczynają uprawiać seks/miłość i wiele innych.

Nie poruszyła mnie historia głównego bohatera. Uważam, że był po prostu zwyrodnialcem, kierującym się instynktem i nic poza tym. Był sierotą, trafił do domu dziecka gdzie chciały go udusić dzieci mające na oko 8-10 lat, później trafił do jakiegoś bydlaka jako niewolnik i tam pracował przy skórach. W czasie swojego życia nie chodził do szkoły, obracał się w środowisku w którym życie ludzkie nie było nic warte. Wg mnie był osobą niedorozwiniętą emocjonalnie: nie wiedział o znaczy kochać (nikt nie okazał mu tego uczucia, nikt go tego nie nauczył), nic go nie wzruszało, był beznamiętny i obojętny na wszystko z wyjątkiem zapachu.

Psychopata, który za wszelką cenę musi dokończyć dzieło, ze względu na wyznawane ideały.

Wg mnie głębsze treści które można odczytać w tym filmie stają się płytkie wraz z uświadomieniem sobie faktu, że przedstawione w taki sposób w filmie nie mają odzwierciedlenia w życiu codziennym.

NICOLE_11

Nie bardzo rozumiem, co rozumiesz w tym filmie jako głębsze treści w sytuacji, gdy piszesz, że nie mają one odzwierciedlenia w życiu codziennym, bo te głębsze treści, które ja widzę mają je jak najbardziej. I nie wydaje mi się, żeby coś głębokiego mogło się nagle stać czymś płytkim. Wydaje mi się, że albo jest głębokie, albo jest płytkie i nie może się tak płynnie zmieniac z jednego w drugie. Bo to tak jakby treści raz widziane jako bardzo wartościowe i dające dużo nauki/mądrości/prowokujące do przemyśleń/ miały się nagle zmieniać w treści nie zawierające żadnych wartości. I co wtedy by się miało dziać z tą nauką i przemyśleniami wynikającymi z poznania tych treści (filmu/książki) - to by miało nagle zniknąć? I ta zamiana miałaby następować np. na skutek tego, że zawierają symbolikę, co jest przecież typowe dla przypowieści i wszelkiego rodzaju świętych ksiąg i ogólnie nazwijmy to dydaktycznych, czy mających przycinić się do rozwoju intelektualnego i moralnego, treści.

Eleonora

Może źle to ujęłam.
Chodzi mi o to że te głębsze treści np. to że tak naprawdę główny bohater był bardzo nieszczęśliwy i to że robił perfumy z zapachu kobiet to tylko podążanie za miłością, zostały ukazane w sposób, który nie skłania do refleksji w czasie oglądania. Bardziej się człowiek skupia na tym że film jest obrzydliwy bo to razi w oczy już w pierwszych scenach. Przesłanie filmu którym jak sądzę jest: człowiek nie potrafiący okazywać miłości i rozpoznawać jej u innych osób, człowiekiem nie jest, w sposób przedstawiony w filmie nie przekonuje mnie.

NICOLE_11

Rozumiem. Z tymże myślę, że różni widzowie oglądając dany film zwracają uwagę na co innego. Dla mnie ten film wcale nie jest obrzydliwy, choć na początku, kiedy zobaczyłam ten poród i to targowisko to faktycznie obawiałam się, że film mi się nie spodoba, bo będzie za 'mocny' jak dla mnie. Jednak później wszystko zostało przedstawione w możliwie jak najdelikatniejszy sposób i wręcz piękny (oczywiście piszę według moich odczuć). W każdym razie dziękuję, że sprecyzowałaś, bo na serio byłam ciekawa co masz na myśli.

NICOLE_11

Hmm.. gdy otworzyłam ten temat i przeczytałam pierwsze zdania to pomyślałam, że temat założyła jakaś nastolatetnia wielbicielka shreka, która tego filmu niezrozumiała i dlatego twierdzi że jest bez sensu. Po prostu mną rzuca, kiedy słyszę "to jest bezsensu" "to jest głupie". Nie ma to jak świetna argumentacja. Eleonora napisała, że uważasz się za osobe wyniosłą a Ty od razu zaprzeczyłaś i dodałaś parę ochów i achów aby SZANOWNI czytelnicy nie poczuli się urażeni. Ale się poczuli przynajmniej jak widzę po komentarzach: kilka aosób się poczuło i ja również, szczególnie po przeczytaniu zdania :"Natomiast ci, którzy proszą o uzasadnienie opinii (...), że film jest chory (...) potrzebują pomocy."
O tak! Potrzebuję pomocy! i to twojej pomocy, bo osobiście nie uważam, by film ten był chory. Nie znalazłam czarno na białym, jasno napisane dlaczego tak uważasz, Twoje pierwsze komentarze były odpowiedziami na komentarze Eleonory, pomiędzy które dopiero powsadzałaś informacje DLACZEGo film Ci się nie podobał.
Az mnie zdziwiło, że osoba tak oczytana i umiejąca wypowiadać sie w taki sposób, godna dyskusjii na takim poziomie(bo mogłaś napisać "goń się" i się nie wypowiadać więcej) rozpoczęła temat takimi słowami. Szkoda, że od razu nie uargumentowałaś, dlaczego wg. Ciebie fiml nie jest godny oglądania go czy nawet nakręcenia. Jestem prawie pewna, że dyskusja rozgorzała nie po tym JAKĄ opinię wygłosiłaś tylko w JAKI sposób.

Co do Eleonory: uważam że jesteś osobą inteligentną i również oczytaną tylko teraz zrób mi tą przyjemność i napisz bez ceregieli co wyniosłaś z filmu, jakie ważne przesłanie, a jeśli nie przesłanie Ci się podobało to jakie aspekty tego filmu. Nie jest to atak tylko nie chce mi się czytać wszystkich komentarzy, chociaż większośc przeczytałam to nie znalazłam tego co mnie interesuje. Jeśli już gdzieś napisałaś to wybacz i jeśli mogę prosicć - przytocz :) Ale jestem tego samego zdania co Ty; wolę filmy nad, którymi można pomyśleć, chociaż przyznaję że czasem mam słabość do tych czysto rozrywkowych.

P.S. Co do ksiązki to oczywiście uważam że była lepsza(jak większość porównywanych książek do ich ekranizacji) co oczywiście wg. mnie jest spowodowane tym że pisarz tworzy coś niesamowitego: skupia się nie tylko na akcji ale też na pewnych założeniach jak cel, poruszane problemy no i sam pomysł musi być ciekawy. Scenarzyści nie są stworzeni(przynajmniej wg. mnie) do pisania ambitnych dzieł. Chociaż zdarzają się wyjątki, ale większość skupia się na prostych, powtarzających się kompozycjach, które trafiają do mas, aby ktoś taki scenariusz zaakceptował, nakręcił go i dobrze zapłacił.

kasiunia0007

Masz rację, że w tym temacie (przynajmniej na początku) nie piszę nic konkretnego na temat tego, co wyniosłam z tego filmu. Jeśli interesują Cię moje wypowiedzi wyłącznie dotyczące filmu to zapraszam do tematu http://www.filmweb.pl/topic/707222/Pytanko++D.html - tam napisałam trochę moich interpretacji, a czy też o tym, co wyniosłam to hmm trudno powiedzieć. Najprościej mówiąc wyniosłam z tego filmu głębsze zrozumienie pewnych odczuć, pewnych zachowań i ludzkich i ogólnie społecznych, także mechanizmów społecznych. Często się o czymś wie i niby się to rozumie, ale po przeczytaniu jakiejś ksiażki, przeżyciu jakichś wydarzeń, czy obejrzeniu filmu nabiera się pełnego zrozumienia i widzi się bardzo dużą różnicę w tym zrozumieniu 'po' w stosunku do tego 'przed'. Jakby rozjaśnia się spojrzenie, poszerza strefa postrzegania. Ten film dał mi ten efekt w odniesieniu do postrzeganiu wielu rzeczy. Ciężko to opisywać w sytuacji, gdy opisy generalnie odzwierciedlają tylko to rozumienie typu 'przed' - można wymienić pewne zagadnienia, ale nie da się pokazać, jak rozjaśniło się ich postrzeganie, bo na to składa się bardzo wiele myśli i odczuć, nagle pootwieranych 'bramek' w umyśle. Może będziesz wiedziała o co mi w tej chwili chodzi, a może nie, bo nie za bardzo umiem to opisać.
Jeszcze wracając do tego tematu to pisałam o tym filmie troszkę w połowie strony trzeciej - jak ustawisz suwak strony w połowie to znajdziesz w tamtej okolicy wypowiedzi Staziego i moje - niedużo - ze cztery posty. W każdym razie dotyczą one także problematyki, którą się interesuje związanej z psychologią i psychiatrią i w tych kwestiach też sporo dał mi ten film. Pokazanie historii takiej osoby i rozważanie tego, jak ma się jego ułomność, polegająca na nieumiejętności odczuwania miłości i empatii, do tego jak postrzega świat, jak się zachowuje, a w końcu jaką jest istotą (człowiekiem?). Jeśli jesteś otwarta na poznawanie psychologii i nie podchodzisz do pewncyh kwestii z uprzedzeniem, a raczej z chęcią poznawania mechanizmów psychiki - tego jak pewne wydarzenia wpływają na człowieka, na jego postrzeganie świata, jego stosunek do świata itp. - to mogę Ci polecić "Dahmera" z 2002. To jest film także o mordercy, o prawdziwym mordercy, ale nastawiony na pokazanie kształtowania się jego psychiki. Warto przed jego obejrzeniem poznać pare szczegółów z życia Dahmera - niewiele. Jeśli będziesz zainteresowana służę pomocą.

W którymś temacie była jeszcze poruszona kwestia 'film, a książka', ale w tej chwili nie wiem już w którym. Ja tej książki ("Pachnidła") jeszcze nie przeczytałam. Wiele osób twierdzi, ze jest to wierna interpretacja, natomiast niektóre, że film jest dużo gorszy, że niepotrzebnie coś zmieniono, albo spłycono. Jako, że nie przeczytałam, nie umiem się do tego ustosunkować, ale myślę, że warto zastanowić się czy film ma takie samo przesłanie jak książka. Bo być może to, że film komuś się nie podoba, czy mało się podoba, a ksiażka bardzo - wynika z tego, że film jest bardzo podobny do książki, więc oglądając go cały czas pamięta się o jej treści, a przesłanie ma inne (przesłanie i pare rzeczy typu wygląd głównego bohatera). Wiem, że w takich sytuacjach trudno się od razu otworzyć na film, bo trudno zapomnieć o przesłaniu książki i wszystko porównuje się do tego, jak w niej wyglądało. To taka luźna uwaga - jak będziesz zainteresowana dyskutowaniem tego to bardzo proszę. (Jak napisałam to jakoś niezbyt jasno i nie wiesz o co mi w tym chodzi, a jesteś zainteresowana, to napisz, to postaram się jakoś inaczej wysłowić, żeby lepiej to sformułować. A teraz znalazłam, gdzie było te pare wypowiedzi odnosnie kwestii 'książka, a film' - pod koniec trzeciej strony http://www.filmweb.pl/topic/666836/Ten+film+jest+idealnie+doskona%C5%82y+10+10+% 21%21%21%21%21%21%21%21%21%21%21%21%21%21%21%21%21%21%21%21%21%21%21%21.html?pag e=3 - zjedź na sam koniec. W sumie jestem ciekawa, czy po przeczytaniu książki ("Pachnidła") miałaś choć w jakimś stopniu podobne odczucia, jak te moje w przypadku "Wywiadu z wampirem".)

Mika_37

Dobra, wybacz, że tak późno... Trochę tu posprzątałem. Starałem się te "najważniejsze" posty zachować. Mam nadzieję, że się za bardzo nie rozpędziłem :) I na przyszłość, proszę bardzo Elu byś nie zagrzewała swoich rozmówców do dalszych bezsensownych rozmów.

Ps. Pachnidło - REWELACJA.

Beeshop

Chyba troszkę się pan rozpędził jednak. Nie za bardzo rozumiem dlaczego mój post został usunięty? Ja na pana miejscu usunąłbym cały ten temat. Z drugiej strony co to się stało, że nagle temat został podany weryfikacji? Pierwszy raz się z tym spotkałem.

Beeshop

Zgadzam się z posunięciem moda :P Wcale się nie zapędził aczkolwiek mógłby faktycznie cały temat usunąć.

Nocarz

Ale po co usuwać cały ytemat??

a Co do tematu 'film a kasiązka'
bardzo ciężko jest mi ocenic czy film faktycznie w całości oddał przekaz, choć obrazowo był wiernym odwzorowanej, od przebiegu akcji do wyglądu bohaterow, dialogów. Ciężko jest mi ocenić to, głównie dlatego, że ksiązke przeczytałam przed filmem,a wszystkie wnioski jakie wyciągnęłam- już znałam, kiedy siegałam po film. Widzę(czy widziałam) w niektórych postach coś z czym się muszę zgodzić, mianowicie ostatnia(prawie) scena gdy dziki tłum zaczyna się kochać. Myślę, że była ona przesadzona, czy na potrzeby filmu (aby było wiecej akcji) czy na to, że scenarzysta niedokońca zrozumiał ksiązke(w co wątpie, bo napewno się przygotował przed pisaniem, lub może ja zrozumiałam to inaczej). Jednak wydaje mi się (i nie tylko mi jak widze po komentarzach) że chodziło tam o coś zupełnie innego, głębszego niż dziki sex tłumu osób.
[[[Pozwole sobie w tym miejscu na pochwałę dla Alana Rickmana, jkednego z moich ulubionych aktorów, który poradził sobie w tym miejscu znakomicie (zacytowałabym komentarz, który tu gdzieś przeczytałam, ale który KTOŚ SKASOWAŁ :/ - w skrócie było w nim, ze 'nie wytrzymałabym gdyby Rickman odrzucił miecz i rzucił się w ten tłum uprawiajac sex z jakims ksiedzem' i z góry przepraszam jesli ten komentarz byl inny, ale tak go zapamietałam)]]]
Chociaż nie wiem czy ja bym sobie poradziła z takim zadaniem. Sądze, że jest to bardzo trudne. W książce najważniejsze przesłania kryją się "między wierszami", co w filmie bardzo ciężko jest pokazać. Mimo wszystko ta scena po prostu do mnie nie trafiła, była niesmaczna.

Mika_37

Bardzo kiepska adaptacja. Nie ma sensu się rozpisywać. 3/10