Będąc dzieciakiem nie zwracałem zbytnio uwagi na fabułę i przesłania filmów, jednak wiadomo, że kiedyś trzeba dorosnąć. Mając 10-13 lat, zachwycałem się hitami takimi jak "Total Recall" - dużo akcji, wybuchy, sporo przemocy i Arnold. Dziś jednak zdaję sobie sprawę, że z prozy Dicka -choćby tylko nowelkowej, mozna zrobić arcydzieło gatunku - "Blade runner" i "Minority report" (ten drugi w mniejszym stopniu, ale jednak) to najlepsze na to dowody.
Mając tak ciekawy temat, jak grzebanie w ludzkim mózgu i niepewnośc własnego "ja", czyli własnej tożsamości, można było zrobić znacznie ciekawszy i bardziej filozoficzny dramat science-fiction. Wiadomo, że Verhoeven nie byłby w stanie udźwignąć tego filmu w ten sposób. Producenci chcieli przeboju kasowego, a nie dzieła, więc dostali przebój idealnie spreparowany pod publiczkę. Ale intelektualny wymiar gdzieś się ulotnił, został zredukowany do minimum. Jest tu kilka zabawnych scen, jednak całościowo "Pamięć absolutną" należy uznawać za porażkę, gdyż tematyka obiecuje dużo więcej, niż dali nam twórcy.
Ciekawe tylko czy zauważyłeś co twórcy dali.
I czy jesteś w stanie odpowiedzieć na pytanie: "czy to był sen?"
Bardzo mnie ciekawi co byś na to odpowiedział.
Jak byłem gówniarzem oglądałem to jako film akcji, ostatnio obejrzałem ponownie i zacząłem się zastanwiać nad drugim dnem, które tutaj nie tak jak w Matrixie nie zostaje nam jasno ujawnione.
W filmie nie ma zadnych przeslanek aby sadzic, ze cala akcja filmu jest snem bohatera granego przez Arniego. Owszem, ma on sny na poczatku, ale to wie kazdy widz, natomiast pozniej wszystko dzieje sie naprawde. Gdyby to wszystko mialo byc snem, to rezyser powinien dac jakies wskazowki, ze tak moze byc. Ale ich nie dal. Czyli jest to przede wszystkim sensacja z elementami science-fiction. Oglada sie bez bolu, a jednak zal, ze rezyserem byl Verhoeven. Zas ''Matrix'' to kapitalny film, od strony technicznej i fabularnej jest to fantastyka, ktora nalezy stawiac sobie za przyklad w dzisiejszych czasach. Czyli stara spiewka: co kto lubi...
to był sen :)
cała akcja od wszczepienia wspomnien to był sen :)
ciekawe ile osób załapało k w ktorym momencie jest wskazówka do tego
W filmie nie ma zadnych przeslanek aby sadzic, ze cala akcja filmu jest snem bohatera granego przez Arniego. Owszem, ma on sny na poczatku, ale to wie kazdy widz, natomiast pozniej wszystko dzieje sie naprawde. Gdyby to wszystko mialo byc snem, to rezyser powinien dac jakies wskazowki, ze tak moze byc. Ale ich nie dal. Czyli jest to przede wszystkim sensacja z elementami science-fiction. Oglada sie bez bolu, a jednak zal, ze rezyserem byl Verhoeven. Zas ''Matrix'' to kapitalny film, od strony technicznej i fabularnej jest to fantastyka, ktora nalezy stawiac sobie za przyklad w dzisiejszych czasach. Czyli stara spiewka: co kto lubi...
Jasne, nie ma. W komentarzach reżyser podaje ich całą masę - i faktycznie jest tego pełno co widać na filmie. Trzeba być ślepym żeby ich nie widzieć, moje wyrazy współczucia :P
Kiedy Quaid przychodzi do firmy Rekall mówią mu że może w swojej podrózy na Marsa być tajnym agentem z ważną misją. Ustawiają mu jaką spotka kobietę i na ekranie widać tą którą spotka. Można uznać że sen zaczyn się w momencie kiedy niby pojawia się jakiś problem z urządzeniem. Program jest tak realistyczny że Quiad nawet nie zauważa kiedy się zaczyna (i ty widać też :P). Kolejne dowody mamy później np kiedy przychodzi doktorek i mówi Quaidowi co się potem stanie choćby o tym że pojawią się elementy obcej cywilizacji).
W porównaniue do Total Rekall Matrix to prościutka hisoryjka która ma jeden poważneijszy zwrot akcji a potem już do końca jest tym na co wygląda. Pamięć Absolutna jest czymś więcej, ale nie każdy jak widać jest w stanie to zauważyć. Polecam obejrzeć film zkomentarzem twórców, wszystko ci wyjaśnią jeśli sam sobie nei radzisz :P
A jeśli oglądając film z komentarzem słyszę od reżysera o rzeczach które sam zauważyłem film oglądając to znaczy że film wywiera taki efekt jak zaplanowano na uwaznym widzu (zresztą osoba z która to oglądalem odnosiła podobne wrazenia) jeśli więc ktoś ni tam nie widzi to już nie znaczy że czegoś atm nie ma, tylko że ta ooba jest zbyt mało spostrzegawcza. radzę obejrzeć jeszcze raz (albo 2) i dobrze to przemyśleć.
Ok, może i masz rację - może i to wszystko było snem Quaida. Ale ilekroć oglądam ten film to mam po jego obejrzeniu wrażenie, że i tak jest to świetnie zrealizowane kino akcji, z jakimiś tam poważniejszymi wstawkami z literatury Dicka. Bądź co bądź "Total recall" to głównie kino sensacyjno-fantastyczne robione dla masowych widzów. Natomiast przesłanie "Matrixa" po prostu lepiej do mnie trafia, gdyż mogę się do niego odnieść - czasem sam mam dziwne wrażenie, że świat realny jest tylko iluzją. Dlatego dziełko Verhoevena nie wytrzymuje u mnie porównania z arcymistrzostwem duetu Wachowski brothers. Co nie znaczy, że uważam "Pamięć" za komercyjny shit - wręcz przeciwnie, jak na Verhoevena jest to coś bardzo dobrego. Także efekty podobały mi się, zwłaszcza w scenach na Marsie (w "Misji na Marsa" De Palmy były bardzo podobne, choć oba te filmy dzieli 10 lat różnicy). Schwarzenegger stworzył najlepszą rolę zaraz po "Terminatorze" i "Prawdziwych kłamstwach". Tyle dobrego mogę o tym filmie powiedzieć.
:)
oczywiście że jest to świetnie zrealizowane kino akcji.
A Matrix nie był robiony dla masowego odbiorcy? :)
Ale ok, oczywiście, że komuś (a raczej wielu ludziom) może się bardziej podobać Matrix (bo to też dobry film :P), przy czym jego sequele były dla mnie wielkim rozczarowaniem. Na szczęscie Total Recall nie doczekał się takich kontynuacji.
Dla oczywistym jest fakt iż od momentu, o którym wspominacie cała historia jest po prostu snem. Dla mnie także ów film był czymś więcej niż tylko zwykłą rozrywką.
Nie wiem po co to porównanie do "Matrixa", bo właściwie nie są to aż tak podobne obrazy. Jako dzieciaka fascynowała mnie "Pamięć absolutna", potem już jako starszego gościa fascynował mnie "Matrix". Z dzisiejszej perspektywy ten drugi tytuł właściwie nie ma już tak wiele do zaoferowania. Dziś "Matrix" nie rusza mnie zbytnio, natomiast sentyment do "Pamięci..." wciąż pozostał i mimo tego, że jest to obraz w głównym stopniu nastawiony na rozrywkę, trzeba przyznać, że jest to spójna, zabawna, efektowna opowieść. Czy taki jest "Matrix"? To tylko zlepek pseudofilozoficznych bzdur, które przy seansie jego sequeli stają się po prostu zabawne. A szkoda.
Poza tym muszę dodać jeszcze iż niespacjalnie lubię, gdy ktoś napycha film efektami wizualnymi, a próbuje przekazać głębszą treść. Tak było w "Matrixie", tylko moim zdaniem efekty wizualne zwyciężyły.
W "Pamięci..." nikt nie oszukuje widza. To kino rozrywkowe, ale dające przy okazji (tak jak już napisałem) pewne zaplecze, czyli wątek z jawą i snem. Nie ma tutaj rozważań filozoficznych, ale jest coś więcej. Bez wątpienia zamysł był taki by widz mógł też nieco pogłówkować. W każdym razie to kino rozrywkowe i jako takie sprawdza się wyśminicie. Zabójczo brutalny i przy okazji zabawny. Arnie w swojej roli również się sprawdza.
Oj nie mogę się zgodzić, że wszystko bylo snem. Moim zdaniem wszystkie te przesłanki mialy na celu wywołanie niepewności u widza zarazem stanowiąc przyczynę zdezorientowania głównego bohatera. Momentem rozstrzygającym jest scena z doktorkiem z pigułką i żoną Quaida. Gdyby wszystko bylo snem doktor mówiłby prawdę, tylko pytanie brzmi dlaczego wirtualne alter-ego żony miałoby chcieć go zlikwidować skoro wyłożyli wszystkie karty na stół i zabawa była skończona( i niby przybyli go ratować). Oczywiście można założyć, że od początku bylo to przewidziane w zabawie ale to troche naciągane... Poza tym, z tego co pamiętam Quaid mówił, że nie chce żadnych specjalnych opcji wycieczki typu: agen specjalny ;)
Matrix też był pierwotnie szykowany dla mas. Wachowskim przez przypadek wyszedł tak oryginalny film. O tym że to czysty fuks świadczy nieudolna próba kontynuacji która skupiła się głównie na akcji, oraz pozostałe ich filmy.
Matko! To jest oczywiste.
Sęk w tym, że akcja została tak poprowadzona, że można film swobodnie obejrzeć będąc przekonanym, że akcja na Marsie faktycznie miała miejsce, Arnold był uśpionym agentem, a firma tylko przykrywką która... właściwie nie wiadomo czemu miałaby mącić w głowie Arniego, ale to właśnie robiła. Nawet na Marsie posyłając swojego gościa by wmówił bohaterowi że to sen.
Film oglądałem kilka razy, ostatni parę lat temu i wyglądał wtedy jak zwykły film sensacyjny. Albo jest to sensacja co rozgrywa się na Marsie z dziwnym początkiem na zdezorientowanie widza, albo sensacyjny sen głównego bohatera. Taki fajny pokaz mięśni i gnatów jak "Predator" na ten przykład.
"Arnold był uśpionym agentem, a firma tylko przykrywką która... właściwie nie wiadomo czemu miałaby mącić w głowie Arniego, ale to właśnie robiła. Nawet na Marsie posyłając swojego gościa by wmówił bohaterowi że to sen."
W sumie jest to typowe dla K Dick'a (na podstawie jego prozy zrobiony film). Ale prawda, że należy patrzeć na to bardziej jak na film sensacyjny, co najwyżej z elementami SF.
zaintrygowałeś mnie swoją wypowiedzią.
Chcesz powiedzieć że jego wspomnienia zaczynają się naprawdę w chwili awarii??
Tylko wychodziło by, że film kończy się uratowaniem Marsa ale Quaid ciągle śni.
[spoiler]
Tak, od momentu awarii wszystko jest snem. Świadczą o tym:
- marsjańska agentka-brunetka wygląda tak samo, jak zaprojektowano mu w Recall
- niebieskie niebo na Marsie, jaki pisze kolega poniżej
- bezapelacyjnie: sceny w których pod koniec bohaterowie duszą się na powierzchni planety po uruchomieniu "obcego" ustrojstwa: można bawić się w kosmiczne utopie, ale nikt nie olewa faktu, że tam panują bardzo wrogie nam warunki i bez kosmicznego skafandra człowieka czeka nagła śmierć (skład cieniuśkiej atmosfery Marsa to głównie dwutlenek węgla (95,32%), azot (2,7%) i argon (1,6%) a nie 2minutowe duszenie się. :P Poza tym będąc w tej górze wylatują z niej przez jakieś dziury.
Temperatura powierzchni Marsa w czasie dnia sięga nawet 20 stopni Celsjusza, więc to by ich nie zabiło, ale przebywanie na jego powierzchni "tak sobie" zabiłoby prędzej.
Poza tym nie widać śladu niskiej grawitacji - marsjańska wynosi 37% ziemskiej, wszyscy by skakali z lekkością ;)
Wszystko co dzieje się od momentu awarii jak dla mnie jest snem, programem wspomnień zakupionych przez znudzonego życiem budowlańca.
No co jak co, ale prawa fizyki to w filmach SF bywają bardzo często łamane. Nawet w "Moon" zobaczysz, że w pomieszczeniach grawitacja działa z odmienną siłą niż na zewnątrz.
Pozdrawiam! :)
Dla przypomnienia: powyższą tezę uważam za najbardziej prawdopodobną, ale nie widzę też przeszkód by traktowac wydarzenia na marsie jako realne, firmę oferującą wirtualne wycieczki za podstawioną filię jakiejś korporacji która poprzez puszczane w tv reklamy sprawdzała czy usuwanie pamięci u bohatera Arnolda się powiodło (stąd na przykład podobieństwo bohaterki - to była realna osoba, a poprzez pokazanie jej zdjęcia Arnoldowi firma chciała sprawdzic czy ją w jakiś sposób chocby emocjonalny pamięta), a w przeciwnym razie gdyby Arnold się do nich zgłosił, miała go zabiic i uniemożliwic powrót na Marsa. Obie wersje IMO są mniej więcej równie prawdopodobne.
marsjańska agentka-brunetka wygląda tak samo, jak zaprojektowano mu w Recall
Mylisz sie..na filmie jest jasno pokazane jak to wspomnienia arnolda wpływaja na wybór z grubsza postaci a pozniej jak jego wyobraznia tworzy jej obraz . Nigdzie na rozkładówce gazetki czy na kompie nie pokazali mu PRZED wpadnieciem w trans jej dokłądnego zdjecia.
Kilka uwag z mojej strony:
- Kino jest klasy co najmniej B, więc widowiskowość wygrywa z logiką czy zasadami przestrzeganymi w hard SF więc szukanie drugiego dna w tym filmie (nie mówię tu o literaturze, którą potraktowano jako inspirację) może się okazać szukaniem sensu życia w tekście piosenki disco polo;
- Ponieważ nie jest to hard SF tylko bardziej space opera więc dyskusje o zmianie atmosfery marsa na quasi-ziemską mają tyle sensu co dyskusje o odgłosach strzałów w Gwiezdnych Wojnach. Są i już i trzeba je przyjąć lub dać spokój. Licencja poetica, czy jak to się pisze. Bohaterski bohater będąc bohaterem musi być bohaterski więc jest - pozwolę sobie sparafrazować Gombrowicza;
- Nie ma nic zaskakującego w fakcie, że w życiu na marsie jak i symulacji wybrał sobie kobietę tego samego typu. Myślę, że wielu z nas w "podobnej" sytuacji dokonało by podobnie zbliżonego wyboru;
- Wasze gdybania i pomysły są bardzo fajne, ale chyba "szyte" na kino nieco innej klasy.
Pozdrawiam
dodam jeszcze do przedmówcy że w laboratorium Arnie dostaje "nowość" czyli "błękitne niebo na Marsie" :)
i wszystko na ten temat
taa Pamięć Absolutna to coś więcej:)
zwykłe kino klasy B i tyle:) jedynka Matrix bez porównania lepsza od tego
Matrix to film dla dzieci. Gimnazjalistow. Total Recall to klasyk w swoim gatunku. Bije Matrixa na glowe.
Total Recall ma lepsza fabule i lepsze efekty specjalne (jesli wziac pod uwage rok produkcji). Do tego Matrix jest moooocno przereklamowany. Jesli chodzi o podobna tematyke, to wiecej w tym temacie ma do powiedzenia chociazby 13-th Floor. Polecam. Ten film dobitnie pokazuje jak bezdusznym i pozbawionym jakiejkolwiek glebi jest Matrix.
Ludzie! Czy Wy nie potraficie argumentować? CZEMU Matrix jest ok i co dla Ciebie znaczy, że film jest OK? Czemu Total Recall bije Incepcję na głowę? Jakieś macie chyba przyczyny, żeby tak sądzić. Przeprowadźcie jakieś wnioskowanie, bo rozmowa w stylu "ja lubię bo jest fajny, a ja nie lubię bo bije na głowę" nie ma większego sensu. Właściwie to wtedy nie jest rozmowa.
Z najprostszego możliwego powodu. Bo "Total Recall" ma jaja. Jest zabawny i daje frajdę o czym inni tu piszą więc nie ma się co po nich powtarzać. Nie no, serio mówiąc poziom jednego i drugiego jest zbliżony z tym, że Incepcja to rozrywka której zaszkodziło kierowanie jej do maluchów. Bo pomysł był ciekawy ale tyle z niego zostało co nic. Gołym okiem widać, że Nolan nie potrafi zrobić blockbustera w staro-szkolnym stylu jak to się kiedyś robiło. Pełnego testosteronu, ciętych męskich odzywek i chamskiej przemocy. :D Rozumiesz te klimaty?
Ok znaczy, że ok. Nie krzycz tak synu.
Czyli masz sentyment do kina rozrywkowego lat 80. Mocnych postaci, pozbawionych wątpliwości i słabości postaci, dużego tempa i dużej ilości wybuchów i brak Ci tego w dzisiejszym kinie. Dobrze rozumiem - ojcze?
Duża ilość wybuchów to zawsze była, jest i będzie. To nie sentyment tylko wtedy były świetne kino z gatunku niegłupia rozrywka do której należy też "Pamięć Absolutna", pomysłowe, świeże, klimatyczne a jednym z jej składników był stosunek do ekranowej przemocy, którą dziś zabijają jakieś durne certyfikaty. Tak, postacie też były inne, w miarę sensownie ująłeś. A czy dobrze rozumiesz? Jeszcze nie wiem synuś. Powiedz jaki masz do nich stosunek, się okaże.
Z lat 80tych cenię raczej inne filmy (Blade Runner, Obcy, Imię Róży, a z kina rozrywkowego Indiana Jones'a, Lethal Weapon czy Spy Hard z bardziej pozytywnymi bohaterami), ale faktycznie lata 80te były okresem maksymalnego rozwoju kina opartego na tradycyjnych efektach, na takiej magii kina robionej z plastiku, sklejki i lampki. Potem kino rozrywkowe zaczęło być momentami tak sztuczne, że aż zęby bolą jak się patrzy na przesadzoną obróbkę i napuszone 3D.
13 piętro jest bardzo klasyczny romansidłem, w którym pomysł z wirtualnym światem rozmywa się na banalnej historii. Efekty specjalne w obydwu filmach są całkiem dobre i jak dla mnie szkoda ten temat ciągnąć, bo efekty specjalne filmu nie czynią. Lepsza fabuła? Jak dla mnie historia w filmie z Arnoldem jest dosyć prosta, Matrix był bardziej zaskakujący przy pierwszym oglądaniu. Natomiast wielką wadą Total Recall jest brak drugiej warstwy. Film się kończy i tyle, a po Matrixie masz nad czym porozmyślać. Odyseja Kosmiczna czy Blade Runner to to nie jest, ale zawsze coś. W Total Recall masz tylko rozrywkę.
To dość nietrafiony pomysł, aby porównywać efekty specjalne z poprawką na rok powstania filmu. No bo jak? Czy można powiedzieć, że lepsze od "Matrix" efekty specjalne ma np. "Tron", o ile oczywiście weźmiemy poprawkę na rok??? Albo jakiś film z początków kina, bo akurat wtedy i przez kilka kolejnych lat był bezkonkurencyjny, choć dzisiaj trąci myszką?
Do tego kwestia przereklamowania. Fakt - film był mocno promowany (ale "Listów do M." raczej nie przebił ;P), zaś "Trzynaste ..." przeszło bez echa (swoją drogą wątpię aby "Pamięć ..." też była takim niszowcem - jechała na nazwisku Dicka, Schwarzeneggera, efektach specjalnych... Nie wiem jak była promowana w kinie, ale na Polsacie emitowana była często). Tylko to nie wina samego filmu, że ktoś go zbyt nachalnie promował. Kupując film, czy bilet na niego nie kupujesz całej jego kampanii promocyjnej.
W ogóle zachwyt nad efektami jest trochę niezdrowy. Czasem zastanawiam czy dobre efekty nie są trochę jak dobry makijaż na kobiecie. Taki, że wygląda lepiej, a makijażu nie widać. No przynajmniej nie rzuca się w oczy. Total Recall niszowy? Przecież to był mainstream. Aktorzy z pierwszych stron gazet w głównych rolach. Trzynaste piętro to nieco poboczny nurt. Niby melodramat, niby noir, a podszyte SF. Ja na mój gust za mało wyraźny i skierowany do nikogo, co go może komercyjnie pogrzebało.
Bardzo ciekawa rozmowa sie nam tu wywiazala :)
Podoba mi sie :)
Jak juz wspomniales w poprzednim poscie, to Ja mam ogromny sentyment do filmow z lat 80 :) Choc w sumie Total Recall to 1990 rok.
W Matrixie nie podoba mi sie to, ze jest jakis taki "plastikowy". Nie wiem z czego to wynika. Moze za duzo efektow specjalnych? Choc w niektorych filmach jest ich nawet wiecej, a i tak mi sie podobaja.
W Total Recall jest fajna historia, wartka akcja, natomiast Matrix wg mnie na sile probowal wykreowac nowa - wirtualna - rzeczywistosc. Takie pseudo-realistyczne kino mi sie nie podoba. Wole takie, w ktorym z gory wiem, ze to fikcja i nikt nawet nie probuje ukladac alternatywnej rzeczywistosci. Ot, takie moje zdanie wlasnie :)
No jest ciekawie. Ja Matrix akurat lepiej. Incepcja, o której wspomniał kolega, akurat też mi bardzo podchodzi. Jeśli chodzi o kino dynamiczniejszego to bardziej lubię lata 70te jak np. Trzy Dni Kondora. W Total Recall podoba mi się Dick'owski, nieco paranoiczny świat, w którym bohater jest ciągle osaczony, jednak drażni mnie, że zostało to spłycone i "przeganiane".
Obawiam się, że doszukujesz się za głęboko. Urojenia, paranoja, otaczanie, bycie marionetką w jakimś systemie - tak, ale takie klimaty Matrixowe czy oniryczne to raczej chyba nie. U Lema w kongresie futurologicznym jest nieco podobny pomysł jak w Matrixie.
największą wskazówką o tym, że jest to sen jest sam koniec filmu. Kiedy Arnie mówi "czuję jakby to był sen" , całuje swoją kobietę i przez około sekundę widać ujęcie białego sufitu jakby z jakiegoś gabinetu, co miałoby sugerować że główny bohater się budzi.
Nigdy nie jest to jednak powiedziane w filmie wprost, więc uznaję że zakończenie jest otwarte i widz może sobie sam zdecydować nad prawdziwością zdarzeń w filmie przedstawionych.
To, że niektóre fakty ze "Snu" były podane wcześniej, np. tajny agent, jego dziewczyna mogą być tłumaczone tym, że przebłyski jego pamięci nasuwały mu takie obrazy i to właśnie dlatego taki scenariusz sobie wybrał.
Ja jednak skłaniam się ku wersji, że to jednak sen. Chociażby dlatego że urządzenie na marsie do prania mózgu jest takie same jak to w tej korporacji od snów.
a ja przeciwnie: kiedyś byłem na "Nie", teraz jestem na "Tak"; kiedy pierwszy raz obejrzałem ten film, wydał mi się pełen nieuzasadnionej przemocy i śmiesznie wyglądających efektów specjalnych; z biegiem czasu zrozumiałem jednak, że jest to kino czysto rozrywkowe, z dużą ilością krwi, efektownie wyglądających zgonów i dozą seksu; a jeśli chodzi o efekty specjalne to dziś jestem ich fascynatem, ponieważ pod tym względem film jest już ostatnim przedstawicielem "starych" efektów (powstał dosłownie w przeddzień wkroczenia w erę cyfrową) i "wyciska" wszystko co można było z nich "wycisnąć"
Fajnie, że poruszyłeś temat efektów w "Pamięci". Film Verhoevena to taki pomost pomiędzy starą, a nową techniką w robieniu efektów specjalnych. W "Pamięci absolutnej", efekty jeszcze zostały zrobione po bożemu, ale już w 1991 roku, "Terminator 2" Jamesa Camerona zawierał efekty nowej generacji, które popchnęły tę dziedzinę znacznie do przodu. Prawdziwa rewolucja przyszła jednak w 1993 roku, gdy do kin całego świata trafił "Park jurajski". Wtedy tak naprawdę stało się jasne, że od tej pory w kinie można już pokazać absolutnie wszystko.
"Pamięć absolutną" bardzo lubię, bo oglądanie tego filmu to niesamowita frajda. Ten film ma wiele niezapomnianych momentów np. policyjny skaner, Arnie wyciągający z nosa urządzenie namierzające, kobieta z trzema piersiami, czy najsłynniejszy i bardzo zabawny moment "z głową". Ah, no i słynna kwestia: "Consider that a divorce" :))) Sharon nie dała rady, ale w 1992 roku była już bardziej niebezpieczna ;))) Poza tym, tak do końca nie wiemy co jest prawdą, a co fikcją. Tutaj sen miesza się z jawą i bardzo mi się to podoba. Film jest sprawnie zrobiony, widać, że Verhoeven dokładnie wiedział czego chce. Czy jest głęboki? Nie, ale powiem tak: niech dziś zrobią tak WCIĄGAJĄCE i BEZPRETENSJONALNE s-f! Bo przecież dobre s-f niekoniecznie musi być bardzo głębokie, a najlepszym tego dowodem jest właśnie film Verhoevena. Dla mnie "Pamięć absolutna" to już film kultowy. Klasyka s-f. Z przyjemnością obejrzałbym kolejny wspólny projekt Schwarzeneggera i Verhoevena.
Co zaś tyczy się "Matrixa", to pierwsza część jest wspaniała. W filmie są "ukryte" słowa. Oczywiście nie ma mowy o traktacie filozoficznym, ale niech mi ktoś pokaże inne filmy akcji, po których obejrzeniu można się zastanowić nad istotą człowieka i świata. I jeszcze niech to się dobrze ogląda! "XxX"? "M:I-3"?
Oczywiście kolejne części to już więcej bełkotu, mniej rozważań, ale pierwszy "Matrix" jest pod tym względem naprawdę wyjątkowy (cały czas mam tu na myśli kino akcji).
Zarówno "Pamięć absolutna" jak i "Matrix", każdy na swój sposób jest dobry. I jeden i drugi to klasyka kina s-f.
Film nie jest jednoznaczny, wypowiedzi typu to był/nie był sen są tak naprawdę strzałem Lotto. Można mówić o przesłankach i tu chyba wszystko zostało powiedziane i wskazuje na sen:
- ktoś powie: obecność człowieka z pigułką dla głownego bohatera - byc moze to była czesc programu - w ten sposób powiązali wizyte w Recall uczestnika z dalszymi wydarzeniami;
- wszystko zgodne z planami wycieczki w Recall;
- z drugiej strony - Hauser wydaje sie dość realistyczną postacią, plan Cohegena również;
Jak zostało wspomniane film jest przykładem starej dobrej szkoły robienia efektów specjalnych, ktorych jestem wielkim zwolenikiem (Termiantor 1, Pamieć Absolutna). Miło wiedziec ze jest garstka zapaleńców, która potrafi docenic ich uwczesne dzieło:)
W sumie te pierwsze produkcje Arniego były całkiem, całkiem. Niezle sie to oglada, fabuła tez niczego sobie, efekty specjalne bardzo dobre. Jednym słowem doskonałe kino sensacyjne. Nie jest to moze Blade Runner albo Matrix ale w swojej kategorii wagowej nalezy do scisłej czołówki.
Owszem "Matrixa" się miło ogląda, a efekty są świetne, jednak dziś znacznie lepsze wrażenie robi na mnie chociażby zadziwiająco podobne "Mroczne miasto".
Widać zdecydowanie, że "Matrix" był "kradziony", a kontynuacje Wachowscy wymyślali już sami. I nie udźwignęli tematu.
Natomiast co do "Pamięci..." w 100% zgadzam się z La Pierem - ultramiodna zabawa, można oglądać tysiąc razy, a scene, w której Sharon dostaje w czachę zawsze przewijam :P
PS - W 1992 Sharon lepiej się powiodło, gdyż miała do czynienia z Douglasem, a nie z takim twardzielem jak Arnie :D
Jak ja pragnę znów takich niczym nie skrępowanych, krwawych i ociekających majestatycznym okrucieństwem filmów jak "Pamięć absolutna"... Te czasy chyba minęły już bezpowrotnie.
Al, chyba nie chcesz powiedzieć, że współczesne filmy są pozbawione krwi i okrucieństwa? Tego współczesnym produkcjom nie można odmówić, więc dziwię się, że prawisz takie dziwne stwierdzenia.
Wracając do tego czy to był sen czy nie...
Jestem akurat świeżo po seansie :P
Za dużo jest zbiegów okoliczności. U Rekall nie tylko pojawia się alter-ego tajnego agenta i Melina. Jest też ratowanie całej planety, tytuł "Błękitne niebo nad Marsem", dwugłowe potwory (Kuato-George) przez moment nawet widać obrazek artefaktu Marsjan.
Z drugiej strony to wszystko+całe machinacje z pamięcią Quaida-tego drugiego na pewno ma za zadanie zrobić widzowi papke z mózgu. Zmuszając potem do rozmyślania nad tym czy to był czy nie był sen. Całę szczęści, że filmu nie zmarnowano sceną końcową, w której Quiad jest wybudzany.
Co do doktora i żony, to on też coś tam wspominał, że wystąpił jakiś błąd i teraz Quiad sam kreuje rzeczywistośc tylko opierając się bazie Rekall.
Nie wiem jak to wygląda w papierowym oryginale...