Pasja

The Passion of the Christ
2004
7,5 242 tys. ocen
7,5 10 1 242172
6,8 42 krytyków
Pasja
powrót do forum filmu Pasja

Bóg jest miłością. Ludzie Go zabili. Ten film pokazuje do czego posunął się Bóg, abyśmy żyli, choć stało się to kosztem Jego cierpienia

bulls2010

Ojciec pozwala zabić syna z miłości? Dziwne

matoole

rzeczywiście dziwne. Ale chyba tylko dlatego, że jest to dla ratowania innych Jego dzieci

bulls2010

Mimo że jestem katolikiem i wierzącym to nie mogę zrozumieć,po co Bóg zesłał swojego syna aby zbawił ludzkość,skoro sam jest wszechmogący to po co mu jest to tego potrzeby jego syn ?

ocenił(a) film na 10
Patologia546

Może żeby pokazać jak bardzo kocha człowieka.

bulls2010

Sensu w tym żadnego nie ma ,ale niech będzie

matoole

Sens jest, tylko dość złożony - chodziło o to, że człowiek, ogólnikowo mówiąc, spartolił grzechem i zamknął komunikację z Bogiem. Zatem człowiek, był potrzebny, aby ten kontakt odnowić - tyle, że przyczyną zatkania łącza był właśnie grzech, któremu ludzkość nie była w stanie podołać. Mógł tego dokonać tylko Bóg, ale to człowiek był problemem, nie On. Potrzebny był złoty środek, i tym był właśnie Bóg, który stał się człowiekiem - będąc jednym i drugim nie był zależny od grzechu, a miał ludzką naturę. Poświęcił się zatem za innych ludzi, aby oczyścić ich z tego grzechu i połączyć z Bogiem na nowo (tę drugą część dokończyło zmartwychwstanie). Oczywiście, człowiek dalej ma mieć wolną wolę, więc Bóg łączy się z tymi, którzy tego pragną. Ci, co tego nie pragną, mogą się od Boga oddzielić.
I tak jest, a z tą wolnością tak powinno być.
A forma, w jakiej się to dokonało - Bóg wybrał właśnie tę metodę, bo chciał się utożsamić ze swoimi dziećmi, zbliżyć się do nich, i coś im przy okazji przekazać. Szczegóły pominę (na razie).

użytkownik usunięty
Erthain

Dlaczego bog na swojego syna wybral zyda?

Dlaczego mam odpowiadać na takie głupie pytanie? Wysłał Go tam, gdzie był najlepszy grunt do spełnienia Jego misji (cokolwiek by ten najlepszy grunt nie znaczył. To śmieszne, w pierwszej chwili gdy o tym pomyśleć, ale smutne, gdy nad tym się chwilę dłużej zastanowić).

użytkownik usunięty
Erthain

Fajnie się wykiwałeś od odpowiedzi na pytanie które niema odpowiedzi a dowodzi czegoś innego ^^

ocenił(a) film na 10

Skąd, odpowiedział bardzo przejrzyście i klarownie.

użytkownik usunięty
Pancefaust

może Tobie to wystarcza.

ocenił(a) film na 8
Erthain

Wszystko zdajesz się pojmować przedmiotowo: jakbyś bawił się tym co piszesz; nie wyglądasz na kogoś, kto pojmowałby to w głębszy sposób; próbujesz to zrozumieć ale wcale tego nie pojmujesz; jesteś chyba zwykłym tego obserwatorem ani niewierzącym ani wierzącym; to w jaki sposób o tym piszesz wygląda na relację, jakbyś gapił się na to co Jezus zrobił dla człowieka i miał to daleko gdzieś; „człowiek spartolił grzechem i zamknął komunikację z Bogiem” – komunikację? dlaczego by nie powiedzieć, że zapodział gdzieś do niego numer telefonu; „przyczyną zatkania łącza…” – pewnie ktoś konserwował nadajnik…

pawelko123

Ehehehehe... używałem najprostszych możliwych porównań. Najprostszych dla mnie, miłośnika komputerów. Nie, nie mam tego wszystkiego gdzieś, wiem, co Jezus zrobił dla człowieka, i wiem, co zostało zaprzepaszczone przez człowieka w związku z tym.

Jeżeli uraziłem Cię tą wypowiedzią okrojoną, to przepraszam.

Jednak dlaczego nie odpowiada Ci słowo "komunikacja"? To słowo określa taką czynność jak porozumiewanie się nawzajem, bez wnikania w głębokość porozumienia, ani też w jej wagę. Jest neutralne, a przynajmniej mi się tak zdawało. Słowo "łącze" jest już trochę takie luźne, ale z drugiej strony można je zsynonimizować w taki oto sposób: łącze --> połączenie --> scalenie --> zjednoczenie, a temu już blisko do relacji (nie myślałem długo nad tym schematem, powody masz niżej wypisane).

Na bardziej wyszukane opisy nie pozwoliła mi:
- niechęć do szczegółowego omawiania zagadnienia z powodu domniemanego braku otwartej chęci słuchania ze strony rozmówców,
- temperatura za oknem,
- liczba godzin spędzonych przed komputerem (ach, ta wszędobylska informatyka).
- i inne, dużo poważniejsze przyczyny (pozostawiam szczegóły samemu sobie).

ocenił(a) film na 8
Erthain

Nie, nie uraziłeś mnie swoją okrojoną wypowiedzią a raczej formą tej wypowiedzi, tym w jaki sposób wyrażasz swoje myśli; ale to już mój błąd, błąd bo ciągle zapominam, że każdy wyraża się w specyficzny dla siebie sposób; ty jesteś miłośnikiem komputerów, ktoś inny miłuje się w kosmosie, a inny jeszcze jest prawnikiem; każdy ma indywidualne podejście do jakiegoś zagadnienia, próbując je wyrazić w takim systemie, w jakim się wychował; inaczej: wszyscy pojmują świat poprzez podmiotowe, indywidualne kategorie, przeto ty piszesz o tym w sposób jak najbardziej właściwy dla siebie – nie musisz mnie za to więc przepraszać; jak już wspomniałem był to mój błąd bo zwyczajnie o tym zapominam; nie zmienia to jednak faktu, iż jak nie patrzylibyśmy na główne prawdy chrześcijaństwa, same w sobie są uniwersalne, a to, że pojmujemy je w indywidualny sposób nie zmienia tego przecież czym one są; niech będzie: „komunikacja”, niech będzie: „łącze” tyle tylko, że z mojej strony, te słowa wydają mi się, mało „atrakcyjne” do tak poważnego zagadnienia – mówimy tu przecie o tym, co jest chyba najistotniejszym elementem, o największym sensie ludzkiego istnienia; mówimy chyba o najważniejszym momencie w dziejach człowieka, momencie, w którym Bóg poprzez Jezusa zsyła na nas nowe oczekiwanie, wiarę w nową „jakość życia”, nadzieję na pełne uczestnictwo w dziele stworzenia, na radość płynącą z obcowania z samym Stwórcą; nie wypada zatem do tego podchodzić tak, jak byśmy byli pozbawieni pokory, przed czymś tak potężnym i niewyrażalnym; są to przecież sprawy o których człowiek może z perspektywy swojego „małego” rozumu, powiedzieć tyle co nic, dlatego nie próbuj zbyt bardzo rozumowo rozgryzać tejże „układanki” bo może okazać się że stracisz wszystko, przez własną próżność; to , co chcesz ubrać w zdania nie jest w stanie oddać rzeczywistości…

pawelko123

Przepraszałem dlatego, by okazać szacunek do kogoś, komu mogłem zaszkodzić. Szacunek, i chęć ewentualnego zadośćuczynienia, lub "naprawy".

Generalizowanie (że jak ktoś używa lekkiego słownictwa, to ma wszystko gdzieś w danym temacie) to kiepski pomysł. Uogólnianie jest bardzo złym nawykiem tak po prostu, bo powstają przez nie takie węzełki, jak ten tutaj. Słowa są mało atrakcyjne dla Ciebie, ale sądzę, że Bogu w zupełności wystarczają. Bo nie słowa są ważne (do czasu - harmonia + rozum pomagają), tylko stojące za nimi intencje. Ja mam jak najlepsze intencje, więc mam nadzieję, że nie jestem źle odbierany. Myślę, że właśnie To, co sprawiło, że Jezus nas zbawił, pozwala tak wnioskować. Nie można w tym zarzucać szacunku - ale czy używanie uproszczonego słownictwa jest zaraz pluciem w twarz? Jeju, wyluzować zalecam, Bo chyba Bóg nie pragnie, abyśmy zgrywali przed Nim "poker-face" lub/oraz "korzę się przed tobą jako twój podnóżek, o wielki panie mój", tylko żebyśmy byli sobą, i byli szczęśliwi w związku z tym, dając tym szczęście innym, bo tym zdecydowanie bardziej wyrażamy swoją wierność Bogu, niż podlizywaniem się Mu.
Zresztą w mojej pierwszej wypowiedzi użyłem czegoś co powinno dawać do zrozumienia, że jest to opis okrojony - napisałem "szczegóły pominę". Przyczyny okrojenia już wymieniłem.

Nie polecam wyłączać rozumu do omawiania spraw wiary - tylko raczej rozumem znaleźć tę granice tam, gdzie dalej iść nie może. To, co może być ogarnięte móżdżkiem, jak najbardziej wypada rozkminić - zgodnie z zasadą, że rozum bez wiary popada w pychę, lecz wiara bez rozumu popada w głupotę (ma przynajmniej takie - mocno "moherowe" tendencje - innych przypadków nie będę na razie omawiał).

I nie próżność mną kieruje, lecz chęć WZMOCNIENIA tego, w co wierzę. Wzmocnienia mojej relacji z Bogiem, a także mojej ludzkiej natury - która mi nakazuje rozumem ogarniać rzeczywistość (bo do tego poniekąd służy...). Można więc rzec, że właśnie tego, o co Bogu chodziło, gdy nas stworzył. To z ludźmi bowiem nawiązać więź...

ocenił(a) film na 8
Erthain

Te twoje wypowiedzi odnoszę wrażenie, iż próbują ciągle usprawiedliwiać to, co myślisz; nie zdołasz chyba nawiązać jakiegoś głębszego porozumienia z ludźmi, bo ciągle próbujesz dawać do zrozumienia, że wiesz lepiej od nich; żyjesz sobie w swoim świecie pojęć, jak to napisałem, w swoim systemie, i raczej nie starasz się zrozumieć tego, co inni mają ci do powiedzenia, bo własne wypowiedzi kończysz tą samo-wywyższającą się puentą; spróbuj mówić o tym, o czym inni mówią, a nie, ciągle próbujesz przedstawiać swój punkt widzenia; jesteś zamknięty w sobie i swoim pojmowaniu świata; spróbuj choć raz wyjść poza siebie, a nie ustawicznie starasz się poprzez właśnie pychę, mówić co to nie poznałeś; sądząc po formach twoich wypowiedzi, może masz i dobre intencje ale spróbuj być bardziej elastyczny i to ja proszę o wyluzowanie; dorwałeś się klawiatury i wypowiadasz jakieś niesamowite rzeczy o których, chyba tylko ty masz pojęcie; weźże oswobodź się od tego swojego systemu choć odrobinę…; a co do dalszych szczegółów, to radzę nie opowiadać o nich bo jesteś jak ci, widzą czubek własnego nosa… jeśli będziesz coś chciał odpisać na to, co tu napisałem to spróbuj nie wywyższać się swoim znawstwem – nie zależy mi żadnych kontrargumentach, które próbujesz przedstawiać; jeśli tak zależy ci na podtrzymywaniu więzi miedzy ludźmi to chociaż ty staraj się ich zrozumieć skoro oni tego nie potrafią; jakże można budować porozumienie skoro zawsze liczy się tylko to, co wiem „JA”… pozdro

pawelko123

Wreszcie, jakaś konstruktywna krytyka. Rozważę ją, i odpiszę potem.

Erthain

Wreszcie - w sensie - rzadko się na sieci z taką spotykam. I rzadko jest to krytyka pod moim adresem, a taka jest dla mnie szczególnie cenna.

pawelko123

Co to znaczy - "usprawiedliwiać to, co myślisz". Bronić swojego zdania?.. - to nie jest przypadkiem główny element dyskusji (a mniemam, że to tutaj robimy?)? Wystawić swoje zdanie do zawodów i wypracować mu argumenty?

Nie wiem, czy umiem nawiązać więź z ludźmi, czy też jakieś głębsze porozumienie. Parę porozumień zrobić zdołałem, parę ma problemy, a ze dwóch nic nie zniszczy. Nawet trzech, albo więcej - nie będę ich liczył, skoro i tak nie powiem, czy spełniają stawiane przez Ciebie warunki.

Starałem się zrozumieć - ale tylko to, co jest aktualnie podane. Nie brałem pod uwagę innych aspektów poglądowych, tylko te, co były podane. Omówiłeś sposób wysławiania się na temat Boga i prawd wiary, omówiłem sposób wysławiania się na temat Boga i prawd wiary (powtórzenie celowe). I nic więcej, bo w pierwotnym temacie było to. Przedstawiłeś swój styl wypowiedzi, wraz argumentem, przedstawiłem swój styl wraz z argumentem. Nie omawialiśmy innych podmiotów, więc nie brałem ich pod uwagę. I to może być mój błąd, bo zapomniałem, że przez Twój styl przemawia domyślnie szacunek, który żywisz do tej sprawy, a którego nie należy drażnić (bez sensu jest bowiem drażnić czyjś sposób okazywania szacunku). Mój domyślnie tego nie zawiera, co Cię ... (wypełnić odczuciem).

Nie wiem, w którym miejscu zakończyłem samo-wywyższającą się puentą, bo podczas tworzenia wypowiedzi nie było takiego założenia. Jeśli już, to chyba na końcu akapitu o stylu.

Brzydko brzmi o tej klawiaturze - biedna klawiatura - używam jej tak jak większość innych użytkowników - piszę, tworzę, gram...

O tym, co piszę, nie tylko ja mam pojęcie. Nawet sam tego nie wymyśliłem. Znalazłbym Ci co najmniej dwóch różnych (niekoniecznie ze sobą zgodnych) ludzi, którzy by temu przytaknęli, a wielu, którzy by to zaakceptowali (tych drugich spotykam na co dzień - bez datowania...).

Elastycznym w sprawach logiki wiary jest być ciężko. Mogłem przedstawić te poglądy bez zaznaczenia szacunku i akceptacji co do cudzych poglądów (nakazywanie komuś, żeby wyluzował, bez znajomości jego stanu ogólnego/aktualnego jest bezcelowe - i mówię to pod swoim adresem), i to było z mojej strony failem. Ale nie zamierzam zmienić sposobu wnioskowania (j....ć system!) ani poglądów.
A wyluzowanie podczas pisania tamtego tekstu mnie towarzyszyło - Tyle, że jego też chyba nie zaznaczyłem (jak w tekście okazać spokój ducha? (akceptację już się da...)).

Co do pychy - nie wiem, w którym dokładnie miejscu ją okazuję (chyba, że w całokształcie wypowiedzi - to pomyśle nad stylem ogólnym argumentacji, a właściwie to sposób poprawy tegoż stylu już opisałem). To najbardziej nieprzyjemny zarzut, jaki pod swoim adresem od dłuższego czasu usłyszałem, bo w swoim sposobie wnioskowania go nie dostrzegam ,ani nie żywię takich uczyć względem siebie. Chyba że nie rozumiem terminu pycha (wywyższanie się nad innych/ domniemana samo-doskonałość, w której Bóg nie jest potrzebny, jak i zbędna jest praca nad sobą?). Ja wczoraj o mało co nie padłem ofiarą własnego rozumu (podczas pisania posta do użytkownika maatole) - wpadłem w pętelkę o wolnej woli, która mi sprawiła ogromną trudność w jej rozgryzieniu, i przeraziła swoją strukturą pseudo-teologiczną. Wtedy zacząłem się modlić. I spod moich palców na tej biednej klawiaturze (do której się dorwałem... - jak Smeagol - zaraz zrobię sobie kółko z kabla i zacznę do niego szeptać - "my precious") powstała ta opowiastka pod spodem (jak i pewność o jej sensie - trochę mi to zajęło). to mi jeszcze bardziej nakazuje uważać z rozumkowaniem Boga - wczoraj pozwolił mi rozgryźć węzełek, głupotą było by wchodzić w następny (choć i tak pewnie wlezę, ach ten rozum w kwestiach wiary... :-).

Nie ustosunkowałem się do Twojego zdania w swojej wypowiedzi, tylko od razu strzeliłem do niego z krytyki, i postawiłem własne w zastępstwie. Mój błąd, bo gdybym zaznaczył, że "twój sposób jest jak najbardziej na miejscu, i brak mu wad, ale ja polecam...", oraz gdybym użył mniej durnych porównań typu "jako twój podnóżek..." To cała wypowiedź inaczej by wyglądała (powiedział żem, co wiedział - prawie kompletny re-make... i już wypowiedź inaczej wygląda - lol :-)

Ta.. już się zaczynam powtarzać.

Nie okazałem zrozumienia, ani sprzężenia zwrotnego. A było, tylko nie uznałem, że w tym miejscu ma to znaczenie (dyskusja, internet...). Czytałeś tego posta do użytkownika maatole? - on też powstał tylko w związku z Jego wypowiedzią, omawiając wyłącznie problem fatum, wolnej woli, i natury Wszechwiedzącego w odniesieniu do naszej wolności. Nie okazałem, że wiem o co Mu chodzi, tylko od razu rozwalałem Jego tezę argumentami. Tamta wypowiedź miała mieć też trochę wydźwięku humorystycznego (lol), ale efekty będą takie, a nie inne, jak się do tego zabierze człowiek bez poczucia humoru (który jest wyluzowany, a przynajmniej tak myśli, znowu lol).

Ta wypowiedź nie miała na celu samozachwytu (czy to widać? Subiektywność każdego z nas utrudnia odpowiedź na to pytanie, szczególnie we własnym kierunku).

Teraz masz kolejny powód, dlaczego zacieśniam wypowiedź, - wystarczy przewinąć tę... (zacieśnianie wymaga precyzji - nic dziwnego, że komputery są wytwarzane maszyny obsługiwane przez profesjonalistów... - i nie, wcale nie jest taka szeroka dlatego, bo więcej w niej enterów, niż tekstu :-))))).

Co to jest znawstwo? Czyżbym zaliczył błąd w rozumowaniu (znawstwo kojarzy mi się z udawaniem znawcy mimo nieprawidłowości omawianego zagadnienia, ja mam wrażenie, że jednak rozumiem własne poglądy, i własne relacje... tak samo staram się zrozumieć cudze, tylko tutaj tego nie zaznaczałem (jak jeszcze raz to powiem, to zrozumiem kamienie lecące w moją stronę :-)).

Pozdrawiam.

PS: Styl wypowiedzi to styl dowolny. nie zależało mi na zachowaniu jakieś konkretnej (publicystycznej, swobodnej, naukowej) formy (z tą naukową to ciężko by było w takim poście...).
PPS: I dziękuję, za szczerą, mam nadzieję, krytykę, może coś z niej wyjdzie.

ocenił(a) film na 8
Erthain

No ładnie; spisałeś się na medal; prawdę powiedziawszy połowa z tych rzeczy gdzieś mi umknęła poza jedną: „Ja wczoraj o mało co nie padłem ofiarą własnego rozumu (podczas pisania posta do użytkownika maatole) - wpadłem w pętelkę o wolnej woli, która mi sprawiła ogromną trudność w jej rozgryzieniu, i przeraziła swoją strukturą pseudo-teologiczną.” I dalej: „powstała ta opowiastka pod spodem (jak i pewność o jej sensie - trochę mi to zajęło)”; Zawsze masz coś takiego, że szukasz poprawności w swoich rozważaniach za wszelką cenę? Analizujesz je bez końca, aby inni nie wykryli w nich błędu, aż okażą się słuszne i wtedy odzyskujesz spokój ducha? Lubisz się bawić w skomplikowane rozumowe spekulacje? Rajcuje Cię to? No choćby te wypowiedzi dla maatole; Dla mnie wygląda to [bez urazy] jak intelektualny onanizm;

pawelko123

Gruba przesada z tym onanizmem - stawiam na myślenie do extremum. W przeciwieństwie do ekstremalnego onanizmu :-) stawanie na samodoskonalenie wypowiedzi jest przynajmniej postępowe (przynajmniej ja tak uważam, i na razie mi z tym dobrze).
I teraz ja Cię skrytykuję, spróbuję nie strzelić w kąt logiką...
Lubisz się tak przyczepiać - jak rzep - dopóki masz do czego? (To nie musi być specjalnie trafne - może tak teraz te wypowiedzi wyglądają..., zwłaszcza ta ostatnia przypomina czepialstwo - nie widziałem jeszcze kogoś, kto narzekał na cudze - że tak to dumnie nazwę - samo-poprawiane się, samodoskonalenie się... zazwyczaj się chyba tego po ludziach oczekuje? Nie jest to zła cecha, czy jakoś tak? :-).
Jak tak lubię, ja tak mam, tak jestem ukształtowany. Zmienianie tego jest bezsensowne/niezbyt dla mnie rozwojowe/bardzo trudne. I nie uważam tego za coś złego, prawdę mówiąc, po raz pierwszy się z czymś takim spotykam...

ocenił(a) film na 8
Erthain

pewnie masz rację panie kolego; widzisz... możliwe, że oceniam innych według własnej miary, dlatego czepiam się tego, co jest niezgodne z moim systemem wartości; tak czy siak nie mogę Cię zmienić, bo to zależy tylko od Ciebie; zresztą, dobrze to ująłeś w ostatnim akapicie

pawelko123

Tak samo jak mi się zdarza, że zapominam o cudzych poglądach w trakcie argumentacji (czasami trzeba pohamować auto-entuzjazm). Za uświadomienie mi tego Tobie się należy ukłon. Mam nadzieję, że coś z tego zapamiętam.
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 8
bulls2010

Wyrażasz się w bardzo skondensowany sposób; jakby czytać Jogasutry, tyle tylko, że bez komentarza; uwierz, iż trudno jest przeniknąć do tego, co chcesz powiedzieć, skoro swoje myśli zamykasz, zacieśniasz jak najbardziej się da; rozbuduj je; wyraź to co chciałbyś powiedzieć w formie bardziej przestrzennej, bo zdaje się masz dobrą intuicję…

pawelko123

A ja doskonale rozumiem Erethain'a, nie potrzebuję jakichś nadzwyczajnie rozbudowanych zdań itd. Mądrze prawi i to jest rzeczą priorytetową.. @Matoole - człowiek miał mieć (i ma) wolną wolę, więc pomimo tego, że Wszechmogący spodziewał się poczynań ludzi to dał im szansę. Ludzie to oczywiście zaprzepaścili (co również dzieje się do dziś - wiele dobrych intencji i wynalazków zawsze w końcu zostaje wykorzystanych w zły sposób :/) Wystarczy spojrzeć na nasze ego i już widać czubek góry lodowej naszych wad, ale ciągle otrzymujemy szansę - czyż to nie właśnie miłość? Pismo należy często interpretować nie wprost..

ocenił(a) film na 10
bulls2010

Bardzo bardzo dobry film. Wspaniały. Myśle że pozwala jeszcze bardziej uwierzyć.

skittles_89

Erthain , dziwne jest to co piszesz .Bóg nie wiedział ,że Pierwsi zeżrą jabłko? Gdzie tu wina człowieka? I jeszcze pozwala zamordować syna? Gdzie tu miłość?

matoole

Bóg istnieje nie w nieskończonej jednostce czasu fizycznego, lecz poza nią. To pozwala mu widzieć rzeczy związane z naszą rzeczywistością, jakby spoza niej. On nie ogląda taśmy czasu razem z nami wiedząc co jest na końcu, tylko wie co jest na końcu, bo jest w przyszłości w stosunku do nas - bo już tam był, gdzie jest koniec, podobnie jak jest w teraźniejszości i w przeszłości. Jest wszędzie w czasie, bo nie ma go nigdzie w czasie, bo jest poza nim, lecz go widzi (ale węzełek...).
My tak samo możemy zobaczyć, co inni robili w przeszłości, nie mając na to szczególnego wpływu. Jednak natura Boga pozwala mu widzieć wszystko jednocześnie.

Nie ma na to wpływu, co robią ludzie w czasoprzestrzeni, ale wie, co robią, bo ma całą taśmę do wglądu. Bardzo często, wpatrując się w to, ma nadzieję, że niedowidzi... Ale wie doskonale, ze tak nie jest (antropomorfizuję i upraszczam, jakby co).
Syn jest częścią Jego samego. Poświęcając Syna czyni tak, jakby oddawał kawałek Siebie - a czyni to z miłości do ludzi - zresztą Syn jest z Nim tożsamy, więc pragnie tego samego. Pomóc ludziom w ich niedoli. Więc oddał ludziom, co miał najlepszego, czyli Siebie samego, aby ich wesprzeć, i uwolnić.

Erthain

Skoro wie co jest na końcu to musiał wiedzieć ,że Pierwsi zeżrą jabłko ,że będzie grzech pierworodny,że wyśle syna ,którego zabiją itd. Jeżeli Bóg jest w przyszłości i wie co będzie to na ludziach ciąży fatum ,więc nie mamy wpływu na swoje życie .Przyznam,że logiki w takim postępowaniu nie widzę ,no ale zawsze można powiedzieć :"niezbadane są wyroki..."
Swoją drogą ciekawi mnie skąd wiesz gdzie jest Bóg i jednocześnie gdzie go nie ma ,na co ma wpływ i jednocześnie na co go nie ma ,

matoole

To jest ta sfera, przy której zaczynają się założenia, których kształt jest podważalny, aczkolwiek bardzo koherentny. Tak to jest skonstruowane, a ja nawet wiem dlaczego (ale jestem cwany, co nie ;-) - z powodu czegoś, co nazywam teorią oczywistości - Bóg chciał, żebyśmy Go poznali, i pokochali - ale, że miała to być prawdziwa miłość, czyli bez przymusu, wyposażył nas w wolną wolę - abyśmy Go poznali, dotarli do Niego i pokochali (bądź nie). Lecz żeby to było wyłącznie z naszej chęci, to tak skonstruował świat i czas, żebyśmy nie mieli oczywistych dowodów Jego istnienia. Aby nasze dążenia do Niego wynikały wyłącznie z CHĘCI, a nie tylko z tego, że to jest oczywiste, tylko dlatego, bo tak trza, bądź, bo tak wypada...

Wiesz, że Pierwsi wszamali jabłuszko - ale czy miałeś na to jakiś wpływ - nie miałeś (przykład, oczywiście...). Wiesz o tym, bo to już było. Z Bogiem jest podobnie. On już wie, co się wydarzyło - nie dlatego, że za nas decydował, tylko dlatego, że on postrzega, nawet nie przeszłość, tylko cały CZAS, a nawet CZASOPRZESTRZEŃ z innej perspektywy inż my. U Boga, wszystko to, co się wydarzyło w czasie dla nas, dla Niego stało się, najlepiej powiedzieć, że w jednej chwili. Teoretycznie, mechanika przestrzeni pozaczasowej Boga nie jest możliwa do ogarnięcia, ze względu na to, że właśnie jest pozaczasowa.

Nie ma fatum, jest tylko, to, co my zrobimy. Bóg wie o tym, ale o tym nie decyduje - inny przykład położenia - gdybyś nagle skoczył w przyszłość, to miałbyś jakiś wpływ na to, co się działo po drodze (domyślnie - żaden). i tak samo było z tym - Bóg był już od razu na końcu trasy, gdy stworzył początek. Poza-czas, albo bez-czas - to jest najważniejsze w tej konstrukcji - mechanika czasoprzestrzenna nie zdoła tego objaśnić.

I to jest do dowolnego wyboru. Wybierasz to, co chcesz (nie jesteś tego żywym dowodem ? Bo ja już parę razy miałem taki okres w życiu, gdzie zastanawiałem się nad tą ścieżką - i dokonałem ostatecznego wyboru).

matoole

Teraz pobawię się w SF.
Żeby uzyskać choć częściowe podobieństwo percepcji do tego, jakie ma Bóg, musielibyśmy stworzyć, po kolei - jakąś maszynę, która będzie dysponowała sztuczną inteligencją (albo jakiś organizm, przez nas ukształtowany - już z normalną inteligencją :-))) , następnie jakiś neutralny, na przykład zamaskowany orbitalny, system zapisu, a następnie wehikuł czasu - przenieść się w czasie, zobaczyć co się stało. I tak to małe SF ma taką dziurę, że nie mieliśmy wiedzy o naszym dziele w chwili tworzenia, tylko potem, po skoku. Ale można to jeszcze ulepszyć - stworzyć dzieło gotowe do uruchomienia, skoczyć, zostawić system zapisu, nastawić go na transfer danych w przeszłość, wrócić, odpalić dzieło, i sprawdzić, czy po drodze nie rozwaliliśmy czasoprzestrzeni :-D . Po udanym transferze powinniśmy mieć jednocześnie podgląd na początek, i na koniec akcji. (Powrót do przyszłości 4, hehehe...).

Bóg tym się różni od nas, że nie musi budować systemów zapisu (ani wehikułu czasu :-), bo on już je w pewnym sensie ma - miał je, gdy zaczynał, tak to ujmę. I to nieskończoną ich liczbę, bo one są po prostu częścią jego, skutkiem faktu skromnego, że On jest wszędzie w swoim własnym dziele (wehikuł to skutek tego, że jest on poza czasem - ach ten Powrót do przyszłości...).

Tak, wiem, że SF nikogo nie przekona - ale mam to gdzieś, mi się pisanie tego podobało :-). Mam nadzieję, że będzie się to dobrze czytać :-D. a jak nie, to trudno, ta twórczość nie miała mieć walorów pisarskich :-).

Pozdrawiam wszystkich. I czekam na kontrargumenty :-)

PS: Musiałem dodać drugą odpowiedź, bo do pierwszej edycji mi nie przyjęło.

Erthain

Skoro Bóg chce byśmy Go kochali z własnej woli,bez przymusu, to dlaczego straszy nas piekłem???Wraz z pojawieniem się piekła o bezinteresownej miłości nie ma nawet co mówić.
Oczywiście nie miałem wpływu na na fakt spożycia jabłka przez Pierwszych ,dlaczego więc ma mnie dotyczyć grzech pierworodny?
Spoko, ciekawie się czyta Twoje teorie ,ale są to tylko teorie. W ten sposób można ubrać w realizm każdą niewiarygodną historię

matoole

Piekło nie jest skonstruowane na zasadzie, że jak coś źle robisz, to ktoś Cię tam wrzuca. Piekło jest konsekwencją wyboru, który się dokonuje poprzez Twoje życie. Takie rozdroże, co do którego Ty decydujesz, dokąd idziesz, tylko musisz to sobie uświadomić, aby to faktycznie tak wyglądało. Ogarnąć, że znajdujesz się na tym rozdrożu, i że Twoje czyny są krokami w tę, lub w tę stronę (wiesz, by tak to wyglądało z Twojej perspektywy).
Co do tego grzechu pierworodnego - tu gra skrzypce szatan, który po odcięciu więzi z Bogiem przez pierwszy grzech, roztoczył swój negatywny wpływ na ludzi, powodując ich spaczenie. I tym samym uniemożliwiając im ponowny kontakt z Bogiem (od strony człowieka). Jak raz bowiem zostali ludzie spaczeni, to potem, bez pojawienia się Chrystusa, nie mieli z Szatanem szans, nie mieli na niego żadnego haka, nie mogli się przed nim bronić. Chrystus to naprawił dając ludziom możliwość ponownego nawiązania więzi z Bogiem, aczkolwiek nie wyplenił spaczenia - dał tę możliwość nam (a przynajmniej częściową - On tego dokonuje, my o tym decydujemy, a narzędziem tegoż jest chrzest).
Oczywiście, że można - i to to w tym chodzi. Ta historia nie jest aż tak niewiarygodna, jak się ją przedrąży, i prawidłowo wszystko odczyta (sam mam z tym problemy), ale grunt w konstrukcji obecnej Boga jest taki, abyś mógł to potwierdzić, lub zaprzeczyć, z własnej woli, nieprzymuszonej niczym (nawet oczywistością). Co mi się niesamowicie podoba w tym wszystkim (a jest to jedna z wielu rzeczy, które są w naszej Wspólnocie fajne - o tych niefajnych na razie nie wspomnę, bo wymagają osobnej wypowiedzi).

matoole

Co do tej perspektywy - bo wcześniej to faktycznie wygląda jak osąd, i dzielenie dobrych na jedną kupkę a złych na drugą (edytor mi nie zapisał poprawki).

ocenił(a) film na 8
bulls2010

Bóg? Nie jego istnienie ale absolutność i wszechmoc trzeba tutaj podważyć. Jesteś jedynie małym człowieczkiem który jak na razie jest zbyt prymitywny aby poradzić sobie ze swoją świadomością istnienia, bankowo są w tym wszechświecie bądź multiświecie istoty dużo bardziej już rozwinięte od ciebie. To tak jakbyś porównał mikroorganizm do człowieka, nigdy nie będzie w stanie zrozumieć co go otacza, że świat (albo jeden z wielu światów) w którym żyje ma 4 (tylko prawdopodobnie 4) wymiary, a co dopiero zrozumieć jakie motywy tobą kierują gdy wkładasz go do próbówki bądź uśmiercasz. Te istoty pewnie od wielu nieskończoności (nie łudze się nawet że zrozumiesz głupi katoliczku) władają nie tylko czasem i przestrzenią ale same tworzą i niszczą coraz to nowsze i bardziej zaawansowane wszechświaty. Pewnie nad nimi także stoją inne jeszcze większe kozaki dla których tamci są bakteriami. Piszesz o miłości? Przecież to tylko kolektywnie stworzony przez ludzi absurd (tak jak większość tego typu pojęć) żeby mieli łatwiej. Paradoksalnie ludzie są tak tępi że cierpią i narzekają bez powodu, tak jak i podniecają się i radują bez powodu. Zamiast tępo wierzyć proponuje postawić na rozwój i postęp

Andrewx51

Skoro piszesz, że miłość to absurd, to po pierwsze, nie zgodzę się, bo można ją maksymalnie zracjonalizować (upraszczając tym samym) do twierdzenia - miłość, to gotowość do bezinteresownej pomocy, w tym poświęcenia siebie samego. Gdzie tkwi w tym twierdzeniu absurd? A jeśli jest, to, po drugie, jest to najbardziej konstruktywny absurd, jaki ludzie wymyślili (przed użyciem zapoznaj się z farmaceutą dołączonym do lekarza, bądź skonsultuj się z ulotką bądź opakowaniem). Właściwie pojmowany pozwala bowiem, wbrew pozorom, na zwiększenie wzajemnej - z braku lepszego słowa - mocy obliczeniowej (zwłaszcza ten podpunkt o pomocy). A sytuacjach stresowych pozwala się ogarnąć (wzajemne wsparcie również pomaga).
Wymyślony po to, żeby było łatwiej - a czy taka postawa nie jest przypadkiem wymagająca - a jeśli nawet nie jest - to czy wyobrażasz sobie postęp w matematyce bez ułatwiania sobie sposobów na skomplikowane obliczenia? Fizykę bez ułatwiania wyprowadzania twierdzeń, chemię bez upraszczania reakcji, aby ciągle jednak ta sama substancja powstawała? (przykłady).
Tak samo relacje międzyludzkie (które, za sprawą tego, iż jest nas wielu, muszą mieć swoje miejsce w naszym życiu) wymagają nadania im konkretnych kształtów.
Bóg może istnieć (dla mnie istnieje na pewno, ale nie każdy musi tak myśleć), tak samo zresztą, jak tamte, nazwę je (by było mi łatwiej) istoty Omega, mogą nawet istnieć równolegle. Tyle, że Bogiem w takim wypadku nazwiemy te istotę na szczycie hierarchii, od której to wszystko się zaczęło, zakładając, że pozostałe istnieją w czasie (w swoich własnych nieskończonościach - czasoprzestrzeniach, które powołały do bytu, a także innych, które istniały bez nich), a Bóg istnieje poza i ponad nimi wszystkimi.
Postęp wymaga współpracy - miłość pomaga współpracy - początkiem miłości jest uprzejmość i szacunek, więc chyba nie musisz opluwać ludzi za ich poglądy, lub za to, że nie wiedzą czegoś, co Ty wiesz (to co mówimy, nie zawsze jest zrozumiałe dla innych, nawet, jeżeli mamy jak najlepsze intencje w przekazywaniu poglądów). Zakładam, że istoty Omega wiedzą coś takiego, bo zawsze co dwie głowy to nie jedna (a było mnóstwo potrzebne, zanim odkryły, jak tworzyć i przemierzać obce czasoprzestrzenie
- o ile one tez zaczynały od zera, mogą być takie, które miały na początek większe możliwości).
Z tym narzekaniem i radowaniem się bez powodu - to zależy od człowieka - są tacy, co panują nad uczuciami, są tacy, co nie panują, są tacy, co ich radują nawet drobnostki, lub tacy, którzy zachowują euforię na specjalne okazje. Zdanie Chrystusa "nie sądź bo będziesz osądzony" (trochę poprawione) jest między innymi ostrzeżeniem przed generalizowaniem opinii.
Proponuję poprawić zdjęcie (wyglądał byś na nim lepiej, jakbyś się uśmiechnął, a papieros dodawałby wtedy nonszalancji chyba, że sprawia Ci to trudność - to nie żart, taki stan jest możliwy, i to nie jest powód do radości (a potencjalnych powodów mogą być setki), albo to nie jest Twoje zdjęcie - wtedy zamykam dziób w tej sprawie - i nie nie jestem pedałem - teraz po prostu wyglądasz na nim niezbyt przyjaźnie). Oczywiście to tylko sugestia - jak lubisz groźne, lub posępne miny, to Twój wybór.
Za ewentualny zbyt agresywny ton wypowiedzi przepraszam.
I pozdrawiam.

Andrewx51

Strasznie mi się tu przecinki pokręciły. Mam nadzieję, że nie będzie się tego czytać jeszcze gorzej, niż to jest możliwe teraz, przez tą niedogodność.

ocenił(a) film na 8
Erthain

Bóg nie jest tak głupi żeby kochać, a nawet jeżeli jest, to co z tego? Nie trzeba być takim jak on. Błędnie zakładasz że wspomniane przeze mnie istoty to społeczne byty, wywodzące się ze społecznych cywilizacji, niekoniecznie, a może nawet jest to mało prawdopodobne

Andrewx51

Czemu masz takie negatywne nastawienie do pojęcia miłość. Miłość nie jest głupotą, jeżeli się nią umiemy posługiwać (w pewnym sensie).
Rozpisałem się tu od groma, ale mi z jakiegoś powodu przerzuciło stronę, i cały tekst poszedł w diabły, więc się streszczę.
Czemu zakładasz, że Omega zaraz niszczą swoje nieudane dzieła (jest to raczej skłonność tzw pechowego naukowca, lub artysty - bardzo ludzki sposób myślenia). Czemu zakładasz, że nie rozwijają między sobą relacji (nawet między-poziomowej, że się tak wyrażę - jeżeli posiadają takowe istotki możliwości przemieszczania się między nieskończonościami, to zapewne i poziomowy układ świata nie jest dla nich ograniczeniem - poziomowy, czyli mikroskala dla jednych to makroskala dla drugich - a nawet, jeśli nie pozwala na przemieszczenie, to na kontakt już powinien). Czemu zakładasz, że nie żywią szacunku do swoich dzieł (Jest to szczególnie prawdopodobne, jeżeli te istoty musiały się ROZWINĄĆ do poziomu między-światowego, a nie były takie od razu, żyjąc w strukturach czasowych. Nawet jeśli nie, to z całą swoja wiedzą, którą do tego celu wykorzystują, doceniają SKALĘ i ZNACZENIE swych dzieł, mają zapewne także zrozumienie dla istot mniej rozwiniętych (dla których faktycznie tak skala i znaczenie jest ogromna), bo dla nich takie punkty widzenia, jak na przykład ludzkie są prościzną do ogarnięcia, zatem wiedzą, jakie znaczenie ma, na przykład, sam fakt istnienia dla drobnych, acz inteligentnych istot, zresztą mogą tez chcieć rozwinąć takie cywilizacje - lub pozwolić im się rozwinąć - do takiego poziomu, aby się z nimi skontaktować).
Takie istoty zapewne nawiązują ze sobą kontakty (zapewne równoległe, jak i między-poziomowe) - mało prawdopodobne jest, aby się na żadne inne istoty nie natknęły, nawet, jeżeli we własnych (a może - startowych) wszechświatach były samotne. Zatem i tak muszą podlegać prawom zawierania relacji - na walkę wzajemną są bowiem chyba za mądre.
Bez takiej wiedzy, i bez zrozumienia takich nawet dla nich prostych, punktów widzenia, nie zabierają się za tworzenie światów - bo to byłby typowy przykład pozwalania dziecku na zabawę dynamitem. Nie sądzę, że na tak idiotyczne działania, nie mając żadnych ograniczeń przestrzennych, czasowych, ani materiałowych, sobie pozwalają.
Bóg, z którym ludzie mają kontakt, reprezentuje Sobą i swoimi przekazami właśnie takie wartości, jak miłość (proszę o zaprzestanie mylenia miłości, jako stanu relacji opisanego w poprzednim poście, z zakochaniem, czyli burzą hormonów, chyba, że taka pomyłka nie występuje) i przyjaźń. Te wartości, obsługiwane :-) prawidłowo, nie przeszkadzają rozwojowi (walka już owszem, zwłaszcza w przypadku wyższych technologii), zatem nazywanie ich głupotą... Można ich nie lubić, że tak powiem, lecz nie negować ich wartości (oczywiście tego nie zabraniam, ale niewielki ma to sens...).

I tak nie udało mi się streścić:-). Mam nadzieję, że wyszło zjadliwie do czytania.
Pozdrawiam.

PS: Takie wyrażenie "błędnie zakładasz", w przypadku tak anty-empirycznych rozważań jest niezbyt trafne. Żaden z nas nie ma na swoje tezy dowodów innych niż filozoficzno-logiczne, jeśli już jakiekolwiek (istnieje kilka tego typu dowodów na istnienie Boga, btw).

ocenił(a) film na 8
Erthain

Jeśli chodzi o mentalność innych istot które nie zrodziły się na tej ziemi (bądź w ogóle w tym wszechświecie) to nie zakładaj że muszą być do nas podobne i chcieć jakiegokolwiek kontaktu z nami bądź ze sobą nawzajem. To strona o filmach więc wspomne o 2 filmach ujmójących ten temat. Polecam książke Lema i film Solaris oraz bardzo dobry horror-sci-fi Carpentera, także na podstawie książki Campbella "Who goes there?", "The Thing" w którym można sie doszukać głębokiego przekazu egzystencjonalnego. Co do Omega czy Boga (który dla mnie jest jednym z nich) nie wiadomo jakie są tak na prawde ich intencje i czy to czym sie kierują można nazwać intencjami w naszym (prymitywnym) tego słowa rozumieniu. Naszego "Boga" można rozumieć tak:
1. Możliwe że sam kiedyś był człowiekiem, cytuje jego żekome słowa które mogą mieć ukryty sens "Jestem KTÓRY jestem" albo "ZRODZONY a nie stworzony", możliwe że uzyskawszy wspomniane przez nas moce odtworzył świat z którego sam pochodził ale na tej wielkiej i niepojętej multi-arenie jest tylko popychadłem dużo od niego mądrzejszych i silniejszych bytów
2. Możliwe że to ludzie go wymyślili, tak precyzując swoje niezrozumienie dla otaczającego ich świata.

Najbardziej przytłaczające jest to że jeżeli nie pokonamy podstawowej bariery - śmierci, na ch.uj sie nam zdadzą takie dywagacje.
Pozdro

Andrewx51

Na dłuższą metę każda forma walki jest bez sensu, bo walka zawsze znajdzie kogoś, komu wadzi. Niezgoda rujnuje, zgoda buduje. Takie proste prawo, a ma spore znaczenie dla istot zdolnych budować czasoprzestrzenie. Logika zwyczajna rzekłaby, że w przypadku konfliktu między dwoma bytami zostaje zakłócona praca któregoś z nich (a najczęściej obu), a w trakcie wywoływania konfliktu należy się liczyć z szansą zniszczenia własnego dzieła (podczas gdy istnieją dlań drogi do modyfikacji, lub rozbudowy, które zwiększą zasób wiedzy takiej istoty, i jakość utworzonego przez nią obiektu).
Nie wiadomo, jakie są ich intencje - bardzo dziwne jednak ich podejrzewać o jakieś destruktywne, albo prymitywne motywy, w stylu - "potrzebujemy dużo ludzkiego mięsa, albo ludzkich dusz do napędzania naszych silników spalinowych". Jeszczem się nie zapoznał z tymi filmami (dlatego nie uściślę TEGO przekazu egzystencjalnego, o który Tobie chodziło), ale wiem, że idea wykorzystywania kogoś do czegoś w sposób uwłaczający ma bardzo ludzkie - i bardzo prymitywne - korzenie.
Może używają wszechświatów, jako bateryjek AA, ale z drugiej strony czemu mają zaraz tak bardzo mieć w dupie ich elementy (paralele relacji typu - człowiek a mrówka, jakie niby zachodzą między nami, a nimi, czerpiemy z naszego świata - ale jednak zauważ, że w naszym świecie zabijanie mrów jest popisem idiotyzmu, bo narusza porządek planety, którą rozporządzamy - a w porządek można ingerować, lecz nie należy go zakłócać, co mnie, na przykład, zachęca do dokładnego poznania relacji mrówka - planeta - człowiek, zanim jakoś w to zaingeruję, coby ten porządek zmodyfikować, lecz żeby nadal był stabilny).
Idea tego, że wśród Omega istnieją popychadła, i prowodyry, też jest bardzo ludzka (zbliżona nawet do zwierzęcej).
Najprościej rzecz ujmując, o co mi chodzi - zbyt wiele te istoty potrafią, aby mieć problemy z porozumieniem wzajemnym.
Co do ich wzajemnych relacji, to najbardziej prawdopodobna jest taka: nie zwracają na siebie nawzajem zbytniej uwagi. Ot idea dwóch sąsiadów, z których jeden hoduje rzepę, a drugi rzeźbi posążki - zajmują się czymś innym, więc zważają na siebie tyle, na ile mogą tacy sąsiedzi - czasem się pozdrowią, czasem popatrzą na to, co robi ten drugi, ale zazwyczaj są wobec siebie tacy - nieznajomi. Jeżeli już szukamy relacji niespołecznej, to taka wydaje się najbardziej, jakby to ująć, logiczna.
W tych dywagacjach zawsze będziemy przyjmować ludzkie punkty widzenia, bo jedynym narzędziem, jakim do nich dysponujemy, jest ludzki mózg (odcięcie się od naszego sposobu wnioskowania jest bardzo trudne - bo wszystko interpretujemy wg naszych - wręcz subiektywnych - schematów).
Bariera śmierci jest dla mnie, jakby to powiedzieć... hmmm...
Nie jest czymś do przejmowania się nią, o tak powiem - jak ją pokonamy, to będziemy mieli do rozwikłania supełek moralny (co w przypadku przedłużonego życia oznacza rezygnacja z życia - może proste pytanie, może nie, ale kolejne debaty typu tych o eutanazji, in vitro, czy podobnych toczyć się będą), oraz kolonizację kosmosu - a jak nie, to przywitamy się z Bogiem (oczywiście, kto będzie chciał). Tak czy siak, zawsze będziemy mieli co robić :-).

Andrewx51

Pozdrawiam.
PS - zapomniałem tego dodać w poprzednim poście, a edycji mi nie przyjęło. A o istnieniu/nieistnieniu Boga - innym razem.

ocenił(a) film na 8
bulls2010

Zgoda wcale niekoniecznie buduje. Zgadzając sie na cokolwiek musisz coś poświęcić, nie polega to już nawet na zasadzie coś za coś, ale coś za nic. Jeżeli jakaś istota nie wywodzi sie ze społecznej cywilizacji, tylko jest absolutnym indywiduum, raczej nie bedzie zgadzać sie na kompromisy własnym kosztem. Inteligentni i kulturalni ludzie zgniatają mrówki palcem gdy są na coś wku.rw.ieni.

Musze podzielić posta na 2 części bo pisze z telefonu...

ocenił(a) film na 8
bulls2010

W ogóle schemat z popychadłem polega na naturalnej walce bytów ze sobą, walce o miejsce, zasoby, itp. Zaczyna sie od mikrobów i trwa dzisiaj w ludziach, tak, ten sam prosty schemat. Co do sąsiadów, każdy może okazać sie Frizlem. Oczywiście wszystko to o czym mówimy może dotyczyć tylko jednej (tej) opcji wszechświata, gdzie rządzi materia i energia, grawitacja i prędkość światła. Co do Boga, jak innym razem? Jasno wyraziłem swoje stanowisko

Andrewx51

Na kompromisy, wg mnie, także da się być za mądrym (choć rzecz jasna nie twierdzę, że ja tak potrafię - ale uczę się, uczę :-)
Wszystko, do czego się zabieramy, wymaga spełnienia kilku warunków, aby funkcjonowało poprawnie, bez upodlania siebie dla innych, za to z korzyścią dla obu stron. Nie jest to regulowane prawem w stosunku do ludzi, dopóki ludzie się na to zgadzają. Inaczej mówiąc, nie jest to jakoś predestynowane, że jak człowiek chce coś osiągnąć, to musi rozpychać się łokciami. Oczywiście może - ale od tego ma mózg, aby spróbować czegoś lepszego. Najprościej jest to osiągnąć, właśnie budując relacje - w których nie buduje się piramidki wzajemnych usług, lecz jedzie po dwóch szynach w kupie, od czasu do czasu dokonując wzajemnych poprawek.
Skoro inteligentni i kulturalni ludzie tak robią,m to znaczy, że jeszcze z tej kultury i inteligencji wszystkiego nie wykorzystują. Poprzez swoje wady, lub niedociągnięcia, lub brak opanowania, lub trudną sytuację, decydują się na rezygnację z własnej, właściwej każdemu człowiekowi, a także ogólnie rozumianemu postępowi, zdolności wyciągania wniosków.
Istoty, które zaczynają swoją wędrówkę od jakiegokolwiek niższego poziomu, niż Omega, muszą wyzbyć się swoich mniej lub bardziej zwierzęcych barier, bo inaczej na drodze do TAKIEGO postępu, o jakim teraz mówimy, staną się one przeszkodą nie do przebycia. Są to: albo bariera poznania (wymagana głęboka współpraca celem rozkminienia zagadnienia) albo bariera autodestrukcji (zbyt wysoka, acz łatwa do obsługi możliwość + idioci się nią bawiący = wielki crash) albo bariera chaosu (po obejściu wszystkich poprzednich rozwojowych dylematów otrzymujemy pseudo-bogów, którzy zwalczają się nieustannie, tak jak dzisiejsi ludzie - niczym zwierzęta).
I żadna z tych opcji nie pozwoliła by istnieć temu wszechświatowi, gdyby tak wyglądały istoty Omega. Gdyby bowiem nie były zdolne do takiego porozumienia wzajemnego, gdzie obie strony mogą osiągać z niego korzyści, to prawdopodobnie nie było by możliwe nawet stabilne zaistnienie takiego przykładowego wszechświata.
Myślę, że jednym z celów osiągnięcia rozwoju typu Omega może być właśnie pozbycie się tego typu barier, które utrudniają bezkonfliktową koegzystencję. głęboka wiedza i mądrość, w połączeniu z gigantycznymi możliwościami wpływania na rzeczywistość ogólną mogą stworzyć takie warunki. Komu bowiem jest jakikolwiek konflikt, czy słabość, pomocna (auto rozumowanie na dłuższą metę)? I po co rozwijać się w nieskończoność, jeśli najdurniejsze problemy (które daje się rozwiązywać już na naszym etapie rozwoju) miało by się i tak ciągnąć za sobą?
Może. Tylko po co? Skoro może coś bardziej postępowego sklecić?
Co do Boga, to innym razem, bo wczoraj wolałem skończyć już na tym, co napisałem (czytaj - nie chciało mi się, z powodu niezbyt sprzyjających warunków). Poza tym, dogmatowanie typu - jest Bóg, nie ma Boga jest w wielu dyskusjach - a ten temat z istotami Omega, który poruszyłeś, jest dla mnie ciekawszy :-) (o tamtych się już trochę, w rożnych miejscach, rozpisałem).
Rzeknę co do sprawy Boga, że jak do tej pory każdy ustala we własnym zakresie co do Jego egzystencji - kryteria bezwarunkowe co do tej oceny nie istnieją, bo te, co są, są podważalne. Ja mam osobiście wrażenie, że taki stan rzeczy jest celowy nawet przez samego Boga, jeżeli On jest taki, jak o Nim wiem.

Pozdrawiam.

Andrewx51

Znowu mi edytor nie przyjął poprawek - więc ujmę je tutaj.
zamiast "ludzie się zgadzają", na początku, powinno być "nie zgadzają".
Papę poprawek co do kultury języka (w stylu - to są wszystko moje opinie, nie musi wcale tak być, ani nikt też nie musi tak myśleć, jak mu to nie "styka")

ocenił(a) film na 8
bulls2010

Nie zdołam zmieścić wszystkiego w jednym poście. Współpraca nie jest potrzebna do osiągnięcia czegoś, słabi ludzie to sobie tylko wmawiają. Uważasz że Omega wolą unikać starć międz sobą, możliwe ale tylko wtedy gdy obie istoty mają podobne możliwości i potencjał, wtedy nie podejmą ryzyka walki, ale silniejsza może bez problemu zmiażdżyć słabszą, choćby po to by uniknąć zagrożenia z jej strony, bo może ''kiedyś'' urosnąć w siłe, cdn...

ocenił(a) film na 8
bulls2010

To nie zwierzęce motywy, to logika natury która pozostaje niezmienna dla wszystkiego co znamy. Wszystko opierasz na wierze w absoluty których tak na prawde nie ma. Nie ma dobra ani zła. Wyobraź sobie cywilizacje zorganizowaną hierarchicznie jak mrowisko, dowodzi królowa, reszta to żołnierze i robotnice. Wraz z postępem ich ewolucji też wymyślą sobie że dobro to pracowitość na rzecz zbiorowości a zło to brak podporządkowania bądź inność, cdn...

ocenił(a) film na 8
bulls2010

Szczytem dobra dla nich będzie urywanie głów tych złych (mrówek z innych mrowisk bądź istot z innych cywilizacji). Na tej samej zasadzie ludzie najpierw wymyślili dobro (ogólnie pochwalane) żeby każdy mógł czuć sie bezpiecznie = gatunek mógł przetrwać, oraz zło czyli praktycznie wszystko inne. Później dobro nazwali Bogiem a zło Szatanem (w bardzo okrojonej i skróconej wersji to podaje), cdn...

ocenił(a) film na 8
Andrewx51

Musze ci i tak przyznać jedno, chociaż ciągle tkwisz w absurdach to i tak jak na Katolika masz dość otwarty umysł