Tarantino ucina ten temat, a szkoda. Patrząc jednak na to kim jest Cliff, wydaje się możliwe, że naprawdę ją zabił. Inteligentny, bystry, spostrzegawczy, odważny, a przede wszystkim nie stroniący od rozwiązywania problemów przemocą.
W samochodzie z młodą hipiską mówi, że nie złapali go za domniemane morderstwo, więc tym bardziej nie chce wpaść za zabawy z nieletnią.
Rick nie wierzył, że Cliff to zrobił, ale widać w nim mroczną skrywaną stronę.
Bo o to chodziło. Bohaterowie w kinie lat 60-tych, byli wyraźnie podzieleni na dobrych i złych. W samym filmie też mamy taki lekko zarysowany podział. Cliff jest uosobieniem mixu dobrego i złego i jednocześnie symbolem nadchodzących zmian. Generalnie w tym filmie jest tyle nawiązań i interpretacji, że po 10 i 20 seansie będzie wpadało coś nowego.