Mimo całego dramatu prawdziwych wydarzeń, to chciałabym zobaczyć to w wersji "starego" Tarantino i właściwie na takie sceny szłam pewniakiem. A tu mamy splot kilku różnych wątków, trochę bezsensownie połączonych, niezakończonych. Trochę dramatu postaci, trochę historii, ale wszystko liźnięte jak lizak przez papierek. Brad i Leo robią robotę, bo po prostu dobrze się na nich patrzy. Duży niedosyt.