PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=804561}

Pewnego razu... w Hollywood

Once Upon a Time ... in Hollywood
2019
7,2 225 tys. ocen
7,2 10 1 225431
7,7 108 krytyków
Pewnego razu... w Hollywood
powrót do forum filmu Pewnego razu... w Hollywood

Wczoraj po raz kolejny obejrzałam "Bękarty wojny", dzisiaj byłam na pokazie przedpremierowym "Pewnego razu... w Hollywood" i totalnie nie rozumiem tego, że te filmy są na tym forum ze sobą porównywane pod jakimkolwiek względem. Bardzo długo czekałam na "Pewnego razu.." i muszę z przykrością stwierdzić, że się zawiodłam. Ten film jest po prostu słaby. Brak mu polotu, mam wrażenie że Tarantino jakoś zgubił po drodze swój początkowy pomysł. Akcja toczy się bardzo powoli, co jest bardzo uciążliwe. Nie wiadomo dokąd zmierza film, w złym tego słowa znaczeniu. Jest po prostu nieinteresujący. Brak dobrych dialogów, których jest mnóstwo w innych filmach Tarantino. Jeśli chodzi o samą akcję to nie ma jakiegokolwiek porównania do "Bękartów", w których była wartka akcja, kapitalne dialogi i świetne kreacje i muzyka, nie mówiąc już o tym, że Tarantino nie oszczędzał swoich bohaterów w typowy dla siebie sposób. W "Pewnego razu... " brak mi Tarantinowskiego humoru, a jak już się zdarzy to bardzo szybko jest ucinany.
DiCaprio i Pitt zagrali świetnie, pokazali że są genialnymi aktorami, jednak nawet to w mojej ocenie nie jest w stanie uratować tego filmu. Jest mi bardzo smutno pisać taką ocenę, jednak miałam ogromne oczekiwania co do tego filmu i po prostu zawiodłam się. Jestem bardzo rozczarowana, bo czekałam na coś wielkiego. Na dodatek z udziałem polskiego aktora. Który nawet miał okazję coś powiedzieć na ekranie. Jedno pełne zdanie. Do psa. Ekstra...

ocenił(a) film na 7
pieczarek321

Musiałem drugi raz obejrzeć ten film, bo byłem otoczony zbyt dużym uczuciem ambiwalencji.


Wszystkim rozczarowanym polecam zrobić to samo . Jak dla mnie "Pewnego razu w Hollywood" jest uosobieniem nostalgicznego pamiętnika reżysera. Tarantino tworzy film dla swojej młodości a nie młodości swoich fanów. Wychowanych w duchu lat 90 czy współczesnej kinematografii. Film ma oczywiście swoje wady i nie jest arcydziełem na miarę Czasu Apokalipsy czy Ojca Chrzestnego. Jednak chciałbym się skupić na plusach tego filmu, których niewątpliwie jest całkiem sporo. Po pierwsze dawno nie widziałem tak dobrej pracy kamery w filmie. Zdjęcia z lotu ptaka, sceny z samochodu, praca kamery 180 stopni sprawiają że można się poczuć jakby się tam było. Druga i dla mnie bardzo ważna rzeczą jest przedstawienie relacji rzeczywistość < film lat 60. Autor celowo wprowadza do "rzeczywistych scen" nudnawe dialogi, długie sceny jazdy samochodem jak i przedstawienie calych myśli bohaterów filmu w formie retrospekcji. Następnie dostajemy wspaniałe sceny z filmów i seriali lat 50/60, z genialnymi aktorami i ciekawymi dialogami. Nasz entuzjazm w tym momencie wzrasta, po czym znowu opada, bo dostajemy nudny realizm życia codziennego. Oczywiście nie wszystkie sceny realizmu są nudne, ale wyższość scen "serialowych" jest wyraźnie dostrzegalna. Przynajmniej dla mnie ;)
Co do gry aktorskiej to nie ma chyba aktora który zagrał słabo w tym filmie. Nawet Margot Robbie, która zachowuje się jak po dawce solidnego coachingu, dała rade. Sharon Tate była człowiekiem optymistycznym życiowo, pełnym dobroci i otwartości. I taką Sharon właśnie zagrała Robbie.
Co do ostatniej sceny zaczynającej się w samolocie. Nie chcę spojlerować więc powiem jedno odbieram ją jako hołd dla filmów lat 50 i 60 . Hołd , który Tarantino przedstawia iście w swoim stylu. Narrator z seriali kryminalnych nadaje autentyczności serialowej lat 60 i oszukuje w pewien sposób widownie. Uważam, że film jako całość chce nam powiedzieć że Hollywood jeszcze nie umarło, że nie samym remakem żyje. PS. NIE wychodźcie od razu gdy się pojawią napisy końcowe.