Po klaustrofobicznej PILE i 'dziesięciomurzynkowej' PILE II, otrzymaliśmy PIŁĘ III, która niestety wyrażnie odstaje jakością od poprzedników. Może zacznę od tego, że ogólnie nie jest to mega porażka. Film jest oglądalny, dobrze zrealizowany, posiadający typowe dla serii zdjęcia. Gorzej z resztą. Przede wszystkim to co się wrzuca w oczy, to przeraźliwie słaba gra Angusa Macfadyena. Może to wynika ze źle napisanej roli. Koleś, który życzy ofierze śmierci, jak za dotknięciem magicznej różdżki nagle zmienia zdanie i próbuje, za cenę bólu, pomóc ofierze. Można tak było raz, ale oglądanie trzy razy takiej samej przemiany to przesada. Konstrukcja scenariusza jest tym razem przeraźliwie prosta. Jeff krąży po labiryncie, a Dr Lynn Denlon podtrzymuje na życiu Jigsawa. No i mamy tu szereg retrospekcji, które zamiast zaciekawiać irytują, bo po co komu wiedza na temat dalszych losów bohaterów poprzednich części. Niepotrzebnie odciągają one od, i tak nieskomplikowanej, fabuły. I w sumie tyle zarzutów(zapomniałem o denerwującym teledyskowym montażu), bo na koniec chciałem wspomnieć o pułapkach, z których słynie seria. Podobała mi się pierwsza z łańcuchami i łamacz kości. Czyli niewiele atrakcji jak na 107 minut projekcji.
6/10