Film nie miał swojej premiery w polskich kinach, ale nie dawno wszedł na serwisy VOD i dlaczego nie skorzystać?
Na wstępie muszę powiedzieć, że ,,Pierwszy reformowany" to nie jest film dla wszystkich. Jest bardzo specyficzny w swoim gatunku, niektórych będzie po prostu nudził. Jednak u mnie, było połowicznie. Może zacznijmy od tego, że film ten opowiada historię księdza Tollera, który sprawoje posługę w niewielkim kościele, który za chwilę będzie obchodził 250 rocznicę jego założenia i powstania. Dodatkowo ma na głowie problemy parafian m.in. Mary, która nie może porozumieć się z mężem. Co z tego wyniknie? Oczywiście nie będe zdradzał, ale pewnie się już domyślacie. Chodzi mi jednak o to, że fabuła jest naprawdę prosta, mamy kilku bohaterów, ich problemy, oraz na koniec - wielką uroczystość. I tu odrazę przejdę do plusów (będą też i minusy) filmu, czyli jak reżyser, Paul Schrader prowadzi narrację w tej produkcji. Zaczynamy od tego, że nie wiemy nic o postaciach, a ni nic o ich życiu, wiemy jedynie, że ksiądz Toller prowadzi pamiętnik, w którym wszystko dokładnie notuje. Natomiast później zaczynamy wkraczać czy to w ,,konflikt", czy ,,nieporozumienie" Kościoła, Polityki, I Ideologii. Natomiast reżyser stara się nam to przedstawić w sposób nietypowy, czyli każdy z trzech powyższych czynników na siebie w mniejszym, czy większym stopniu oddziałowuje, lecz żadne nie zostaje pominięte. Może mnie teraz nie rozumiecie, ale jak obejrzycie ten film, to istnieje szansa, że tak.
To co nie ma szansy z innymi, to scenariusz. Jak dla mnie, Oscar za ten scenariusz musi być (jest nominowany), ponieważ jest on bardzo zmysłowy, a zarazem tajemniczy. Jego struktura powala, a najpiękniejsze jest to jak Toller wysławia się w pamiętniku. Każde słowo zostało dopracowane, gdyby wyszła książka na podstawie filmu, bez zastanowienia, kupiłbym ją od razu. Nie znalazłem w scenariuszu ani jednego błędu, natomiast wielu może on znudzić i zniechęcić do siebie, jednakże po prawie każdej kwestii faktycznie trzeba się zastanowić. Scenariusz nie obfituje w samą ideologię, jaką jest ludzka nienawiść do środowiska, broń boże, ale pokazuje jej właściwe schematy i to jak powinno się w takich filmach po prostu pisać scenariusze. Dialogi pomiędzy bohaterami nie są ,,sztuczne", w każdą relację narracyjną da się uwierzyć. Też ten scenariusz nie jest oczywisty, nie daje takiej satysfakcjii zaraz po obejrzeniu. Trzeba się z tymi tematami przespać oraz jak zostało to przedstawione właśnie za pomocą scenariusza.
Chciałbym jeszcze na moment powrócić do fabuły. Ma ona tak jakby ,,warstwy", czyli naszym głównym tłem jest Kościoł. Potem mamy tą linijkę polityki, i na sam koniec, właśnię tę idologię o tym, że niedługo może nastąpić czy to globalne ocieplenie czy coś innego. Zaskakujące jest jednak to, że te ,,warstwy" świetnie się ze sobą pokrywają we współczesnym świecie. Faktycznie, zdarza się, że polityka wkracza w te sfery Kościoła Katolickiego oraz, że nie dbamy o środowisko, ale to też jest powiązane z polityką. Niestety, reżyser za bardzo wziął do siebie fakt, że chce stworzyć film ideologiczny i momentami ja się nudziłem. Pomimo tego, że bacznie obserwowałem co się dzieje i byłem oczarowany scenariuszem, to nie znalazłem tego punktu, który sprawiłby, że byłbym tym filmem zachwycony. Moje serce nie pobiegło w tę stronę, być może dlatego, że nie miałem jeszcze takiej bliższej styczności z tym, ale nie wiem.
Jeżeli chodzi o obsadę, to mamy kosmiczny paradoks. Ja wręcz uwielbiam Ethana Hawke, który jest naprawdę dobrym aktorem i tutaj też wyszedł fantastycznie. Naprawdę wziął sobie wszystko ,,do serca", a scena finałowa, gdzie ubiera się na uroczystość - prawdziwa perełka. Natomiast mamy też Amandę Seyfried, która nie poradziła sobie z tym zadaniem osobno. Mówię, osobno, bo kiedy mamy sceny jej z Ethanem (praktycznie wszystkie), to zacząłem ją lubić w tym filmie. Niestety pomimo dobrych scen, nie zaskoczyła mnie w finale, wszystko było oczywiste, wszyscy polecieli klasycznymi schematami i koniec filmu. Amanda, jak coś, to raczej wolę Cię w komediach i musicalach, np. w ,,Mamma Mia", niż w takich typach. O reszcie to nie mam co powiedzieć. Dla mnie najlepszy był przede wszystkim Ethan Hawke i mam nadzieję, że nie był to jego ostatni bardzo dobry występ.
Natomiast efekty techncizne wypadły całkiem nieźle. Muzyka była w jak najlepszym porządku, dźwięk również był dobry, no i montaż całkiem, całkiem. Jednakże chciałem jeszcze pomówić o rozmowie (chyba była na samym początku filmu) księdza z Michaelem. Ja nie wiem co tam się zadziało, ale chociaż dla tej sceny warto obejrzeć ten film. Tam grały takie emocje, że po prostu szok. W sposób jaki to odebrałem, był niezwykle zaskakujący, ale też prowokacyjny dla niektórych, gdyż dialogi, które prowadziły się pomiędzy bohaterami, zawierały w sobie trudną do przyswojenia prawdę o nas samych. Była ona przykryta tłem globalnego ocieplenia czy końca świata. Byłem również zafascynowany, jak z różnych perspektyw można odbierać tę rozmowę. Ja zaniemówiłem po tej scenie, była ona najlepsza w całej produkcji, a później już nuda zaczęła o sobie znać.
Podsumowując, film ,,Pierwszy reformowany" dostaje ode mnie 7 / 10. Bardzo trudny film ideologiczny, który najbardziej poruszył mnie scenariuszem. Szkoda, że nie pojawiła się ta produkcja w kinach, ale chociaż fajnie, że na VOD. To by było na tyle i do zobaczenia w kolejnej recenzji.