Cóz, film dobrze się zapowiadał na początku, trochę wesoło, trochę z napięciem i nutką kryminału. Rozpęd był dobry, ale potem...film poruszał się tą samą prędkością i niczym zbytnio nie zaskoczył. Niektóre scenki były naciągane, jak twarz Ibisza i sam film skończył się bez jakiejś pełnej pointy (wiem, Piorun i Lekka Stopa zrobili, co zaplanowali, ale jakoś blade/rozmyte zakończenie IMHO). Ale generalnie film nie jest zły, jeśli ktoś chce zabić czas i chce obejrzeć coś, dla samego relaksu w weekend, to film się nada na "jednorazowy przelot".
Film, oczywiście, oglądałem, gdyż przyciągnął mnie nie kto inny, jak Clint Eastwood, ale przyznać muszę, że tutaj był on jedynie bohaterem "do towarzystwa". Co mnie zaskoczyło, świetne wrażenie zrobił na mnie Jeff Bridges w roli Lightfoota - pełen energii młodzieniec, lekkoduch, sympatyczny i bezkonfliktowy. Rola świetnie odegrana, naprawdę przykuł on moją uwagę, zamiast Clinta i można powiedzieć, że skradł mu tę rolę. Młody, wchodzący w "arkany" aktorstwa Jeff Bridges - przebojowy i emanujący energią w towarzystwie znużonego, zmęczonego Clinta. Dodatkowo cieszę się, że w obsadzie znalazł się Goffrey Lewis - sympatycnzy towarzysz z charakterystyczną twarzą i grą aktorską, którego najbardziej zapamiętałem z "Każdy sposób jest dobry" i "Jak tylko potrafisz". Generalnie, film jest okay ^^