Najgorszy z serii. Poziom absurdów i idiotyzmów jest tu stanowczo za wysoki. Jak na komedię mało śmieszny, żarty prostackie, infantylne i wtórne. Całość jakby kierowana do ćwierćinteligentów lub ludzi na haju. Wiele scen jak np. z bankiem czy z gilotyną to po prostu Superkicz (jakbym wypił kilka piw to pewnie rechotałbym niczym żaba). Film pusty jak wydmuszka. Tylko bufonada, efekty CGI i głupawe gadki. Fabuła posklejana z odpadów i skopana. Cały czas nie mogłem pozbyć się wrażenia deja vu. Zakończenie? Cóż lukier aż wypływa z ekranu. Wielkie rozczarowanie.
Sceny z gilotyną i sejfem są najlepsze w całym filmie. Rozumiem, że kabaretowa Skrzynia Umarlaka ze swoimi scenami na wyspie i kołowrotkami już Ci nie przeszkadzała?
Skrzynia Umarlaka miała przede wszystkim dużo lepszą konstrukcję. Dla mnie również scena z gilotyną i sejfem trąciła niewybaczalnym kiczem i humorem skierowanym.. no właśnie do kogo?
Choćby dla mnie. Gilotyna to ten sam przegięty humor co wyspa kanibali i "robienie" szaszłyka czy wygłupy na kołowrotku, albo to się akceptuje, albo nie.
Kiepska to mogła być scena ślubu, ale i tak ratuje ją interwencja Barbossy i to, że ostatecznie "państwo młodzi" się nie całują (uffff...).