Ludzi odpowiedzialnych za dźwiek w tym filmie powinna spotkac kara chłosty (ale znajac życie zainkasowali pewnie ładną sumke wypłaty).
Scenarzysci - byli w ogole jacyś? Scenariusz ogranicza sie do kilku lużno powiązanych ze soba etiudek, pokazujacych w każdej scenie inne oblicze degrengolady każdego z bohaterów.
Akcja? Jaka akcja? Sledztwa i intrygi kryminalnej brak.
Temat filmu - menelstwo i patologia w polskiej policji, to temat nosny bo kontrowersyjny, ale naprawde kilku znakomitych aktorów nie wystarczy zeby zrobic dobry film.
Scenariusz ograniczony do pokazania kilku bezmyślnych (naprawde, nad wyraz często miało sie wrazenie ze przewijajacy sie na ekranie "najlepsi policjanci w kraju" to niedorozwinięci debile) facetów z mózgami zgąbczonymi przez alkohol, sprawił ze film jest slabiutki.
Aby film mozna było nazwac dobrym, opowiadana historia musi miec jakas glebie, a nie przeslizgiwac sie po powierzchni problemu. Ten film to takie policyjne disco polo - niby ludyczne i prawdziwe, ale tak naprawde to tylko zwykłe umpa, umpa i do przodu.
A i jeszcze jedno co mi umkneło w poprzednim poscie - polskie realia. Film opowiada o wydarzeniach z poczatku XX wieku (wydział ds. zabojsw dzialał w latach 1999-2004) ale patrzac na przedstawione realia (mieszkania, meble, zaniedbane kobiety w podomkach) mozna odniesc wrazenie ze oglada sie rosyjski film z lat 80-tych. Ja rozumiem że Vega akcentujac ten naturalizm (sfabrykowany na uzytek filmu, zreszta) chciał zrobic film brudny i ostry, ale w tym wypadku trąci mi to manipulacją rzeczywistosci.
Mieszkam na zadupiu szczerze mowiac i na pewno nie widze swiata takim jak przedstawiają to w TVNowskich komediach romantycznych z Zakoscielnym. ;) Widze po prostu, ze Vega przesadził w drugą stronę - celowo obrzydził i uwstecznił rzeczywistość, a realizując film na faktach, o istniejących w rzeczywistości ludziach i mając ambicje paradokumentalne, stosowanie takich zabiegów jest mało uczciwe.