Film może nie jest arcydziełem, ale spełnia wszelkie wymogi idealnego filmu klasycznego. Świetny pomysł, bardzo dobrze poprowadzony scenariusz i niesamowicie wpasowana muzyka. Plusów jest oczywiście więcej, po za tym mam słabość do filmów na temat śmierci;p Tak czy siak polecam tak zwanym koneserom:=)
Obawiam się, że "koneserów" może zrazić w tym filmie nachalna hollywoodzka maniera i patos. Wyraźnie pokazują one, że targetem są przede wszystkim niedzielni widzowie lubiący łzawe historyjki. Oskar tylko to potwierdził.
To jest dobry film, ale byłby jeszcze lepszy gdyby nie powyższe.
Warto sobie zadać pytanie jak ten film ma się do "Waltz with Bashir" Folmana, zdecydowanie najlepszego nieanglojęzycznego filmu 2009? Odpowiedź: bardzo marnie. To kino japońskie w hollywoodzkim stylu, pełne amerykańskiego patosu. Oczywiście nie ma nic złego w pokazywaniu wzniosłości w wyrazisty sposób. Ale jej nadmiar w "Pożegnaniach" powoduje, że film ten ogląda się jak kolejny nachalny wyciskacz łez made in USA.
Żwietna gra aktorska, nic dodać nic ująć.Jedyna historia któa naprawdę potrafi poryszyć i wyzwolić prawdziwe emocje. Jestem na tak.
Na twierdzenie, że był to "zasłużony Oskar" można też popatrzyć z nieco przewrotnej perspektywy: Oskary już dawno przestały być wyznacznikiem jakości artystycznej na rzecz jakości produkcyjnej czy komercyjnej. Nagrody dostaje to co lubi najbardziej statystyczny Smith, czyli zwykle są to wysokobudżetowe wyciskacze potu, tudzież łez. No i "Pożegnania" świetnie się w ten nurt wpasowały swoimi oceanami patosu więc i Oskar nie dziwi.