PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=688373}

Początek

I Origins
7,5 66 527
ocen
7,5 10 1 66527
5,2 8
ocen krytyków
Początek
powrót do forum filmu Początek

Zwróciliście w tym świetnym według mnie filmie na scenę po napisach końcowych ?
Jak to odebraliście ?
Dla mnie to... mała zagadka, muszę przeanalizować tą scenę. Napisy leciały w tle, postanowiłem odpowiedzieć w jednym temacie na filmwebie odnosnie tego filmu nagle słyszę dialog, przełączam i widzę - ku mojemu duzemu zdziwieniu - dodatkową scenę...
Nie ma na co czekać ;)
Pozdro

ocenił(a) film na 8
krantek1

odpowiadając na to co pisze Sony_West nauka to nie są fakty. Skończyłem dwa kierunki, i z przymusu, ale trochę też z ciekawości - by się nie nudzić - zacząłem serio drążyć pewne kwestie zw. z nauką jako taką. Wedle metodologii nauk - czyli nauki - nauka nie ma "faktów", ale paradygmaty naukowe oparte o przesłanki. Natomiast nigdy nie jest powiedziane, że pewne błędy teoretyczne, empiryczne etc nie podważą przesłanek. Dlatego też nauka i jej "fakty" - czyli paradygmaty naukowe bierzemy na wiarę, że są słuszne :) Tak więc paradygmaty to takie kościelne dogmaty - tylko w innym budynku, bądź świątyni....

Tak więc mamy kościoły wiary i kościoły nauki. Są też kościoły filozoficzne i polityczne. Są też kościoły antywiary - czyli wiary, w to, że ci co wierzą(w cokolwiek ww.) to się mylą, a nasza wiara w dokładną opozycję wiary tych drugich jest prawdą.

Ci co szukają prawdy i połapali się w tych fenomenach poszukują drogi poza paradygmatem, dlatego doświadczenie empiryczne jest dla nich najcenniejsze. Choć nie sposób opisać słowami co oni dokładnie robią - bo jak opisać coś co jest poza tymi kościołami? :) . Nie oznacza to: nie przyjmowania, poglądów czy wskazań innych, ale - nawet jeśli - to tylko po to by samemu sprawdzić i rozpoznać fakty. Jeśli faktów nie da się rozpoznać, wtedy nie ma mowy - dla nich - by przyznać, że coś zostało zrealizowane, że wiedzą/czują.

Pozdrawiam tych co widzą. Pozdrawiam tych co czują.

paperski

jakaś pamięć przeszłych bytów chyba jednak pozostaje, ale bardziej w sferze podświadomości,przeczuć, intuicji, nawet w obecnym życiu nieraz trudno jest się pogodzić z jakimiś bolesnymi wspomnieniami, także inkarnowana dusza bez namacalnych wspomnień ma szansę jakby zacząć od nowa, bez niepotrzebnego balastru z przeszłości, wydaje mi się że każdy posiada też jakiś indywidualny rdzeń osobowości który pomimo kształtowania poprzez kolejne wcielenia pod pewnymi względami pozostaje niezmienny,

popolupo77

"wydaje mi się że każdy posiada też jakiś indywidualny rdzeń osobowości który pomimo kształtowania poprzez kolejne wcielenia pod pewnymi względami pozostaje niezmienny".
Oczywiście to przy założeniu, że istnieje inkarnacja.
Czasem jak się zastanawiam nad tym, jakim mogłem być człowiekiem w poprzednim życiu, to ciężko mi sobie wyobrazić, abym aż tak miał odbiegać od tego, jaki jestem teraz. Mogłem mieć mniej poczucia humoru lub więcej, być trochę bardziej otwartym albo mniej, ale poziom wartości moralnych i tym samym pewnego postępowania w życiu według nich, to to czuję takie bardzo moje i zakorzenione - już nawet abstrahując od tych wszystkich czynników z czego to może wynikać: z genów, z dorastania w takiej a nie innej rodzinie i środowisku etc.
No i jeśli też przyjąć, że nasze istnienie ma mieć większe sensy - uwzględniając inkarnację, to nasz rozwój osobowościowy powinien przechodzić na kolejne życie, abyśmy mogli stawać się jeszcze lepszymi, ale nie zaczynając od zera.

paperski

no tak, ale co tak naprawdę znaczy stawanie się lepszymi, dla jednego może to być rozwój osobowości, dla innego celem może być realizacja jakiś czysto egoistycznych dążeń, z drugiej strony czy istnieje jakiś idealny wzorzec tego jacy powinniśmy być, nasze ego do którego dążymy często jest wytworem różnych czynników które na nas wpłyneły, narodowości, kultury, religii itd., jak to mówią w chwili śmierci całe życie przelatuje przed oczami i chyba dopiero wtedy odkrywamy co było dla nas naprawdę ważne i jacy jesteśmy, myślę że wtedy ten rdzeń naszej osobowości ulega modyfikacjom które zachowamy w następnym wcieleniu, każde kolejne pokolenie rodzi się bardziej rozwinięte intelektualnie i duchowo, ma większą samoświadomość co chyba potwierdza że nie zaczynamy jednak od zera, brzmi to trochę fantastycznie zresztą jak dla niektórych sama wiara w inkarnacje, ale może coś w tym jest, może kiedyś dowiemy się czegoś więcej i ten niewyraźny obraz nabierze sensu,

popolupo77

Dla mnie stawanie się lepszym znaczy właśnie rozwój osobowości. Zadałeś bardzo trafne pytanie, czy jest ten idealny wzorzec? - Oczywiście może być to trudne do określenia, ale nie niemożliwe. Często zastanawiam się nad tym, jacy powinniśmy być - jaki sam jestem, co powinienem w sobie zmienić, a co uważam za część takiego wzorca. Być wyrozumiałym wobec innych, tolerancyjnym, szanującym poglądy i gusta innych, ale nie obojętny na to. Starać się w sposób merytoryczny przedstawiać swoje racje. Mieć poczucie humoru, które zarazi innych, ale aby potrafić się przy tym śmiać z samego siebie. Być samokrytycznym i jeśli nawet niektóre swoje wady trudno z dnia na dzień zmienić, to umieć ograniczać je do samego siebie, bo w końcu nie jest to winną innych, że potrafimy być nerwowi, krzyczeć, unosić się. To co w nas złe nie powinno się odbijać na innych. I jeśli istnieje inkarnacja, to zapłaciłbym wszystkie pieniądze, aby mój rdzeń osobowości przeszedł na nowe wcielenie, gdyż niestety jest tak jak mówisz, że bardzo wiele czynników wpływa na to, na jakich ludzi wyrastamy. Chcę wierzyć, że w innych okolicznościach, urodzony w innym miejscu, innej rodzinie, innych warunkach, byłbym taki sam jak teraz. Ale prawdopodobnie tak by nie było i to jest trochę przygnębiające, gdyż bardzo wiele zależy od szczęścia. Dzieci uczy się szkole podstaw z wielu gałęzi nauki, ale według mnie już od najmłodszych lat powinny być zajęcia czy to z psychologiem, czy kimś na wzór trenera osobowości.

paperski

w rozważaniach na temat inkarnacji myślę że nie da się pominąć kwestii wyższej siły, czy wierzymy w to że istnieje jakiś projekt w którym bierzemy udział czy po prostu wszystko dzieje się jakoś tam, na kogo wypadnie na tego bęc ;), jeśli wszystko się dzieje po coś to nasze istnienie zmierza do jakiegoś celu i możemy brać w tym udział albo nie, jeśli życie jest zbiorem niezamierzonych przypadków to diametralnie zmienia punkt widzenia, bo wtedy każda realizacja celów czy to dobrych czy złych, szlachetnych bądz egocentrycznych jest dopuszczalna, każdy może być taki jak mu się żywnie podoba, staranie się bycie "dobrym człowiekiem" traci sens, chyba że ktoś chce taki być , obecnie świat funkcjonuje na zasadzie systemu, ludzie od dziecka są kształtowani nie wedle swoich indywidualnych możliwości tylko na elementy tegoż systemu, jak piszesz fajnie by było mieć takiego swojego mistrza który wskazywał by kierunek rozwoju, jednak takie historie są chyba tylko w filmach;), spotykamy ludzi którzy w jakimś stopniu mogą nas nakierować ale ja osobiście takich niepodważalnych autorytetów nie spotkałem,

popolupo77

Kurcze, tak czytam Ciebie i jakbym siebie czytał sprzed kilku lat :) Bardzo wiele zastanawiałem się nad tym wszystkim, nad sensem istnienia, planowością, czy jest coś więcej zamieżonego w tym, czy nie, czy wszystkim rządzą przypadki, czy może każdy z nas wypełnia swój zapisany gdzieś tam plan. Zacznę od tego, że jestem ateistą i nie wierzę w żadnego Boga, mimo że uważam, że mam otwarty umysł, który dopuszcza wszystko do siebie i jestem w stanie nad każdym zagadnieniem się pochylić, dyskutować, rozważać wszelkie ZA i PRZECIW - nawet gdy pewnych rzeczy nie jesteśmy w stanie udowodnić na gruncie doświadczeń i nauki - niezbitych dowodów. Bardzo interesuję się wszechświatem, a im bardziej się nim interesuję, tym bardziej nie widzę w nim miejsca dla Boga. A czy przy jego braku, możliwa byłaby inkarnacja? - Nie widzę dla niej przeszkód. Oczywiście trzeba by sobie jakoś zobrazować, jak właściwie byłaby możliwa? - I tu jest problem. Mamy rzeczywiście te "21 gramów" w sobie, czy nie? ;) Bez czegoś, co nazwalibyśmy duszą, pozostaje teoria, że istnieje coś takiego jak "zbiorowa świadomość", czy wibrujący na wyższych poziomach bank informacji, z którego ludzkość czerpie i między innymi także to jest zasługą tego, że kolejne pokolenia są mądrzejsze, bardziej rozwinięte - już nie zaczynają od tego samego poziomu co rodzice. I jeśli faktycznie byłby taki wyższy poziom, to nim można by było tłumaczyć to, że są ludzie co niby pamiętają - mają wspomnienia w poprzedniego życia, które tak naprawdę nie należą do nich, a są tylko efektem tego, że te osoby akurat uzyskały dostęp do wspomnianego banku informacji, tudzież pamięci zbiorowej.
To wszystko i tak jest jedynie strefą snucia kolejnych terori - mniej lub bardziej fantastycznych, czy prawdopodobnych i mnie jedynie przygnębia myśl, że to nasze jedno życie miałoby być tylko jedynym i później koniec - nic - żadnego nieba, piekła, aniołków, inkarnacji itp. Wtedy bowiem może to odbierać chęć rozwijania się - szczególnie jeszcze w obliczu tego, jak kruche może być żyć i że z sekundzie może nas już nie być w skutek takiego, czy innego powodu/zdarzenia losowego.
Najlepiej więc chyba o tym wszystkim o myśleć, skoro i tak nie poznamy na to odpowiedzi. Tylko że ciężko o tym nie myśleć, gdy ma się poczucie, że osiągnęło się pewien wyższy rozwój i jest się bardzo samoświadomym :)

paperski

ludzkość szczyci się swoją niby wiedzą a tak naprawdę jest jak piszesz nie ma na nic niezbitych dowodów, każdy może interpretować je wedle swoich osobistych odczuć czy przekonań, wiele pytań jak na razie pozostaje bez jednoznacznych odpowiedzi, duchowość to sfera którą nie da się zmierzyć jakimiś miernikami i przedstawić za pomocą wykresu, dlatego trudno tu mówić o faktach są tylko nadzieje, domysły i przypuszczenia, ja osobiście bardziej skłaniam się do tego że jakiś wyższy byt istnieje i ma wpływ na to co się dzieje, taka nadzieja wydaje mi się po prostu bardziej optymistyczna i sprawia że życie staje się bardziej znośne, to pragnienie istnienia o którym piszesz i nie pogodzenie się z odejściem w niebyt w chwili śmierci towarzyszy ludzkości od dawna i moim zdaniem jest jednym z argumentów potwierdzających że nie jesteśmy tylko zewoluowanym zwierzęciem,

popolupo77

Powiem tak, że kilka filmów typu Matrix, Trzynaste Piętro, jakiś tam jeszcze inny tytuł, który akurat w tej chwili nie siedzi mi w pamięci, pozostawia w moim myśleniu furtkę na to, że rzeczywiście może być tak, że choćbym nie wiem, jak bardzo był przekonany, że nie ma nic ponad nasze ziemskie życie, a to przekonanie wynikało z tego, że nie ma nic mocnego, na czym mógłbym zaczepić wiarę w to, że coś jest i wygląda tak lub inaczej, że np cały nasz wszechświat może być tylko jakąś "symulacją komputerową", hologramem, to wiem, że to, że mogę nie mieć w sobie tej świadomości, że coś jest i właściwie żyję w całkowitej nieświadomości co do istnienia czegoś choćby nie wiem, jak bardzo niezwykłego i dziwnego i zupełnie może okazać się fantastycznego, to nie znaczy, że tego nie ma.
Rozumiem podstawy wiary w Boga, Jezusa i im podobnych, ale mój umysł mówi, że są one bardzo kruche. No ale wiadomo, na tym polega wiara, a ludzie chcą mieć nadzieję i w coś wierzyć, aby nadać życiu sens - nawet gdy nasza religia przekonuje osoby chore i cierpiące, że i w tym jest sens. Można by się zapytać "a co innego ma mówić, aby wytłumaczyć takim osobą ową niesprawiedliwość, że jedni są piękni, bogaci i szczęśliwi, a inni żyją w nędzy i chorobach". Więc można trochę złośliwie powiedzieć, że religia na wszystko ma odpowiedzieć i wszystko po swojemu wytłumaczy. Ktoś kiedyś wpadł na pomysł - i to nawet nie tyle świadomie, co po prostu właśnie jak na jakiś pomysł pozwalający zrozumieć sens życia i tak powoli, powoli i zbudowała się na tym wiara, a wszelkie rzeczy typu objawienia, uzdrowienia itd, zaczęło się jej przypisywać - jej - Bogu, i tak się nakręciła "koniunktura" na tego typu wiarę w istnienie czegoś ala Bóg ;)
Jak byłem dzieckiem, to "Bóg" brzmiało groźnie. Ale teraz to już jak zwykła fantasmagoria ;)

popolupo77

I wiesz, wiara w coś (już zostawmy tego nieszczęsnego Boga), oczywiście pozwala myśleć o życiu choć trochę optymistycznie :) Dlatego we mnie jeśli już mogę powiedzieć, że jest jakaś wiara, to właśnie taka, która teoretycznie nie wymykałaby się na myślenie o jakiejś "wyższej sile", tylko byłaby jakimś naturalnym, choć przez nas nierozumianym obecnie procesem, jak właśnie inkarnacja. Bo oczywiście możemy mówić o efekcie końcowym, że umieramy, a potem rodzimy się, jako ktoś nowy, ale od razu pojawia się pytanie, jak miałoby się to odbyć na gruncie normalnego obiegu życia w przyrodzie, jako jeden ze zwykłych procesów biologicznych?
Jest coś takiego jak telepatia - oczywiście jak inne tego typu zjawiska, nie udowodniona, aby można było o niej uczyć w szkole. Wspominam jednak o tej telepatii, gdyż sam jej wiele razy doświadczyłem - choć kolejne jej przykłady zawsze mógłbym zrzucić na karb nieprawdopodobnie wręcz nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności. Ale przyjmijmy, że jest ta telepatia, że ludzie są w stanie odbierać swoje myśli - będąc nawet oddalonym od siebie o tysiące kilometrów, a nie tylko przez ścianę lub w cztery oczy.
Według mnie zjawisko telepatii pozwalałoby wytłumaczyć możliwość inkarnacji.
W jaki sposób? Ano taki że umierając, ponoć wtedy ludziom przewija się całe życie przed oczami, czyli mają w głowie bardzo wiele myśli, które - jeśli towarzyszyła temu wcześniej lub właśnie w tej chwili towarzyszy temu nadzieja np. "chciałbym urodzić się ponownie jako ktoś taki i taki", to te myśli mogą zostać drogą telepatyczną przekazane do nowego organizmu/życia, które rozwija się w ciele jakiejś matki. I mówiąc teraz wprost, inkarnacja nie polegałaby na tym, że jest w nas coś tego typu jak osobna dusza, która się przemieszcza, tylko te ewentualne wspomnienia o poprzednim życiu, tak naprawdę nie byłyby naszymi wspomnieniami, tylko myślami czyjejś osoby, która umarła i akurat przypadkowo lub nieprzypadkowo, zostały odebrane przez nasz rozwijający się umysł.
Wyjaśnieniem inkarnacji mogłoby być splątanie kwantowe, które jest udowodnione :)

paperski

ciekawa koncepcja z tą telepatią i brzmi nawet sensownie :), jednak to też tylko próba wyjaśnienia, właśnie ta niemożność uzyskania jednoznacznej, niepodważalnej odpowiedzi jest dla mnie najbardziej wkurzająca, ciągle obracamy się wokół różnych koncepcji, pomysłów, teorii itd., ale nikt nie jest w stanie zapewnić na 100% że tak się właśnie dzieje a nie inaczej,

popolupo77

Ta koncepcja z telepatią przyszła mi do głowy, właśnie gdy o niej pisałem :) Wcześniej takiego pomysłu zupełnie nie miałem, choć kilka razy zastanawiałem się głębiej, w jaki sposób byłaby możliwa inkarnacja. I przyjmijmy na chwilę, że właśnie tak to się odbywa, czyli że myśli osoby umierającej właśnie w sposób telepatyczny przechodzą na nowy organizm. Czy w takiej sytuacji moglibyśmy mówić o inkarnacji? | Czym tak naprawdę jest nasza świadomość? | Czy nasze JA musi być osobną "duszą" - czymś poza umysłem, czy może nasze JA - nasza osobowość, jest tak naprawdę tylko zbiorem wspomnień, które od urodzenia gromadzimy?
Wspomnienia i myśli, które mamy w głowie są dla nas czymś tylko naszym i mamy poczucie, że tylko my je tworzymy. Tak więc pojawia się pytanie, jakbyś się czuł, gdyby ktoś Ci powiedział coś takiego, że te wspomnienia, które odbierasz jako swoje własne z poprzedniego życia, tak naprawdę nie są Twoje? | Czy umiałbyś wtedy odciąć się od nich, mimo że czułbyś je jak własne i przez to miał przekonanie, że byłeś tamtą osobą, mimo że byłaby to nieprawda i byłbyś zupełnie nowym człowiekiem?
Tu jest właśnie pytanie, czy posiadanie wspomnień innej osoby, pozwalałoby nam czuć się nią?
Jeśli teraz pomyślisz "co ja przeżyłem w wieku np. 10-ciu lat", to nie masz cienia wątpliwości, że to przeżyłeś, no bo to pamiętasz, jeśli w jakimś wypadku np. straciłeś rękę, to poza wspomnieniami masz jeszcze namacalny dowód. Więc jeśli pamiętałbyś inne wydarzenia, to czy tylko sam fakt, że one powstały w innym ciele wystarczyłby, abyś przestał mieć poczucie, że w tym innym ciele ich doświadczyłeś i Twoja osobowość nie jest tamtą, tylko nową osobowością - mimo że dzięki tym wspomnieniom może być taka sama? ;)
Mnie to bardzo wkurza, że nie potrafimy dowieść takich rzeczy, które jakby nie było stanowią o naszym istnieniu i warto byłoby wiedzieć, czy po śmierci coś jest, czy nie ma, a tym samym, czy nasze życie jest jednostkowe.

ocenił(a) film na 8
paperski

Problem, o którym piszesz wynika z perspektywy jaką operujesz. Jeśli wychodzisz z założenia, że jesteś ciałem wtedy te kwestie są nierozwiązywalne. Jeśli próbujesz to pojąć umysłem to od razu jesteś skazany na porażkę, bo umysł jest wypadkową uwarunkowań i bodźców jakie doświadczasz w tym ciele, tym życiu. Jeśli uda Ci się wykopać, albo - może - dokopać do tego poziomu siebie, który postrzega umysł, wtedy....

Odpowiadając na pytanie, które zapewne zadasz - jeśli serio Ciebie to interesuje: tak - da się rozpoznać, że naprawdę go wyłapałeś i że to nie umysł..

Powiadają, że niewielu się to udaje. Niemniej jednak, ci którym się to udało to bardzo ciekawi ludzie :)

ocenił(a) film na 8
popolupo77

wystarczy wyjść z różnych koncepcji, pomysłów i teorii...i sprawdzić samemu. Jak sam widzisz myślenie nie wystarcza. Wiara to też nie odpowiedź.. to tylko wiara - taka wygodna wymówka, niektórym służy. Jeśli nie służy, to poco zatrzymywać się na umyśle i tych jego operacjach koncepcji i teorii?

drill_n_bass

sprawdzić samemu?, ale co i jak?, nasze ego często nas zwodzi bo akceptujemy to co nam pasuje a prawda jest prawdą, każdy znajdzie argumentację by udowodnić swoje założenia,

ocenił(a) film na 8
popolupo77

tak to prawda, dlatego należy odważyć się pozostać bez poglądu, wtedy spadają wszystkie filtry i - dla uproszczenia, mówiąc językiem technologicznym - masz najlepszą jakość tego co doświadczasz :). Ponieważ każdy pogląd ogranicza postrzeganie pewnych perspektyw zawartych w doświadczeniu. To trochę jak z jeziorem, jak stoisz na środku i się nie ruszasz, od wody odbija się wszystko jak od lustra - najfajniej widać to w nocy - jest jakość. Kiedy się poruszysz lustro znika bo pojawiają się fale, ale nawet wtedy coś jakby widać. To coś co niby widać to zniekształcenie spowodowane aktywnością umysłu, bo umysł poruszony przez nas jest jak to jezioro i te fale. Ludzie poruszają umysł i na podstawie tych zniekształceń formułują pogląd, dlatego każdy jest zawsze tylko częściowo prawdziwy(z powodu fal), a na dodatek może być prawdziwy najbardziej, jedynie w czasie formułowania, bo np za jakiś czas inna konstelacja gwiazd będzie się odbijać, bo wszystko się zmienia i porusza. Jeśli chcesz operować z coraz większym rozpoznaniem, to uda się to kiedy pozwolisz sobie się zatrzymać i nie będziesz się z niczym identyfikował, a jedynie osiądziesz w tym. Warto też pójść serio nad jezioro i to sprawdzić fizycznie, wtedy łatwiej sobie to uprzytomnić i załapać, bo tak jak to czytasz to jeszcze pogląd sobie z tego stworzysz i zupełnie to nie będzie to na co wskazuję - nawet jeśli go komuś przekażesz słowo w słowo. (to trochę jak z cytryną: nie znać smaku i przeczytać jak smakuje, a spróbować jej smaku)

Ego to tylko fala, jedna z ulubionych, pod którą się aktualnie podpisujesz "Ja" albo że "moje". Potrzebna jest by nie wpaść pod auto na chodniku, to fakt, choć w perspektywie aktywności ludzi i przywiązania do niej, można wykazać znaczną przesadę we - wręcz - chorobliwym przywiązaniu do niej, która doprowadza do wielu nieszczęść, które istnieją jedynie jeśli się właśnie wierzy w to, że się nią jest - tą falą. Albo, że jakaś fala jest ważna, albo że z jakąś trzeba walczyć, jakieś nienawidzić, jakąś kupić.....

A czy jest się nią w istocie? z perspektywy kogoś kto w to wierzy: tak - ale tylko dlatego, bo może doświadczyć myśli i ich jakości, z tego powodu - błędnie - uważa[pogląd] że ona jest "naprawdę";
z perspektywy kogoś kto nie wzburza jeziora, nie da się tego wyrazić wobec kogoś, kto traktuje ją, tą falę, jako "nasze", "moje" - bo istnieje ryzyko, że taki ktoś zamiast to doświadczyć, stworzy sobie kolejny pogląd, a wtedy z założenia się myli.

Natomiast może taki ktoś - kto to rozpoznaje - wiedzieć jaka jest natura umysłu samego w sobie - w tej metaforze, będącej pewnym uproszczeniem, to jest po prostu woda. Tak więc myśli nie mają inherentnego istnienia, pomimo, że się przejawiają - bo fala to woda, mimo, że są różne fale: małe, duże, piękne, brzydkie i tak dalej w nieskończoność. Więc pomimo ich pozornego doświadczenia, jeśli nie pokładam wiary w ich istnienie, nie mogą wpłynąć na nic same z siebie - jeśli wydają się być górą, to tylko znaczy, że istnieje głębszy poziom myśli, nierozpoznanych jako woda, czyli taka iluzja :) jak się rozpozna fundament: to tylko woda (ale nie konceptualne, a prawdziwie poczuje, dotknie, rozpozna), wszystko znika. pufff ... nie ma :) czysta magia...

Jak znikną złudzenia i iluzje to zgadnij co pozostanie?
Potem jest tylko kwestia zabawy w równowagę - bo na początku jak coś się zobaczy to z nawyku próbuje się od razu ograniczyć to do poglądu, a wtedy wraca się do latającego cyrku, z którego się właśnie wyszło... im dłużej się to obserwuje - bez poglądu - tym więcej się rozpoznaje tego czegoś, co pozostaje poza filtrami przekonań i poglądów.

drill_n_bass

ładnie i mądrze prawisz, ale zakładając że posiadamy już ten czysty, nieskalany jakimiś naleciałościami umysł , pozostaje kwestia fragmentaryczności widzenia, nie jesteśmy wstanie ogarnąć całość obrazu wraz z jego złożonością ,wszystkimi zależnościami i szczegółami, możemy skupić się na jakimś elemencie który dotyczy naszej zdolności pojmowania świata, ktoś inny skupi się na innej części itd., także obraz który uzyskujemy może być tylko fragmentem prawdy a nie poznaniem absolutnym,

ocenił(a) film na 8
popolupo77

fragmentaryczność widzenia...

Pierwsza sprawa to kwestia konsekwencji i uważności. Dualizm to fala, kolejna fala.. można by wręcz powiedzieć, że jedna z pierwszych. Dualizm będący systemem przekonań, to między innymi pogląd, że "ja" - będące wyobrażeniem z umysłu, być może utożsamionym z ciałem - jest odrębne od innych indywidualności (innych "onych"). Jest też odrębne od świata, bądź jego części. Ten pogląd to kolejny filtr i znaczna część Twoich fragmentaryczności. Rozpoznanie całego umysłu jako nieokreślonego, siłą rzeczy obala dualizm, a zatem nie ma granicy, gdzie się zaczynam i gdzie się kończę, ja i świat to jedno. Doprowadza to do wielu ciekawych rozpoznań i znosi ogrom złożoności. W dużym skrócie, odpowiedzi można znaleźć w sobie. Pamiętaj, że jeśli wyciągniesz wnioski będące poglądem, na podstawie tego co tu piszę, to będziesz w błędzie. Tak samo jeśli uznasz, że próbuję tutaj domniemywać nad jakimkolwiek istnieniem, bądź nieistnieniem indywidualnych bytów, czy kolektywnych. Załapać, to stan, że woda ani nie drgnie. :)

Wracając do tego co napisałeś, tu nie chodzi oto by ogarnąć całą złożoność - to co piszesz brzmi jakbyś chciał zrozumieć tą złożoność. To nie tak. Nawet smaku cytryny nie da się ogarnąć w jej złożoności. Bierzesz gryza materii cytryny, wiele się dzieje na poziomie chemicznym, neurologicznym, molekularnym, subatomowym itd; w Tobie; w cytrynie; w zależności między Tobą, a cytryną; w zależności między Tobą, cytryną, a całym wszechświatem. Czy możesz operować we wszystkich tych zależnościach i monitorować je naraz?zapewne nie, jeśli nawet i tak, to poco? Zazwyczaj zbyt wiele danych dotyczących przeróżnych rzeczy to szum, zakłócenia.
Jednak potrafisz doświadczyć smaku cytryny, tej jakości - doświadczyć, nie pojąć. Kiedy umysł nie ma fal wtedy możesz uchwycić to w pełni, jaką ma jakość ten smak, to doświadczenie.

Czy da się zatem to złapać na czystym nieokreślonym umyśle?

Da się. Jak rozpoznasz fundamentalne elementy, które przejawiają się we wszystkim. Ale by w ogóle zacząć je rozpoznawać, najpierw trzeba mieć pewność, że umysł jest w tej chwili właśnie w takim stanie przejrzystości - że nie ma poglądu. Jeśli będzie go miał to jedynie powracasz do operowania na myślach i konceptach. Zasadniczo główny problem to nie złożoność świata, ale umysłu. Trzeba wiedzieć jak to cholerstwo działa, by nie wprowadzało błędów w pomiarach :)

Co do prawdy absolutnej, można ją poznać w pełni choć i tak się ciągle poznaje więcej, bo świadomość ma naturę ekspansywną - by ująć to prosto można powiedzieć, że da się to znaleźć o co pytasz, choć nie jest to do końca tym czym zdaje się być Tobie.

Jeśli nie istnieje dualizm, to nie ma możliwości by świadomość posiadała granice, a zatem przenika wszystko co jest. Zatem całkiem możliwe, że odpowiedź: gdzie szukać tego absolutu - leży w świadomości. Być może jeśli umysł jest spokojny i nie ma fal, to odkrywając kim się jest poza umysłem, można uchwycić świadomość samą w sobie, poczuć swoją naturę, to kim się jest. Jeśli da się to uchwycić, to z kontemplacji samego siebie poza umysłem, powinno płynąć wszelkie rozpoznanie. Wszak bez świadomości nie ma możliwości rozpoznać niczego. Jeśli nie ma dualizmu to może nie istnieje podział na obserwatora i przedmiot obserwacji? może to wszystko jest świadomością? kto wie? :D

Nie da się tego wyłożyć komuś. Ale można to uchwycić. To kwestia poznania techniki, ciekawości i determinacji.

Jeśli poza dyskusją o tym, będziesz chciał kiedyś poznać metody praktyczne jak sobie to można badać to daj namiar - najlepiej na skype, ew maila - to chętnie przedstawię. Dalsze rozbijanie i roztrząsanie tego nie ma sensu, bo siłą rzeczy można jedynie przyjąć, bądź odrzucić to co wyraziłem, a przecież samemu można zobaczyć ile da się wycisnąć z tej świadomości własnej i tego umysłu, zamiast wierzyć w czyjeś słowa, bądź wierzyć w zaprzeczenie tych słów. nie trzeba wierzyć w nic, wystarczy sprawdzić :)

drill_n_bass

Ludzie, jestem tak samo oczarowana filmem, jak Waszymi rozmyślaniami! Chcę Was poznać! Większość ludzi wokół "nie ma mutacji, która pozwala zobaczyć im otaczające ich światło".

ocenił(a) film na 7
blizzarder

Też tak pomyślałem. A jeszcze pojawiająca się informacja że tylko 5 osób ma dostęp do bazy jeszcze utwierdza w przekonaniu że to jakoś głęboko zakonspirowana instytucja kontrolna.

ocenił(a) film na 7
blizzarder

Środowisko jest ważne, ale pewne cechy odziedziczone w genach ( osobowości ) ujawniają się niezależnie od środowiska. To jest zawsze kombinacja/wypadkowa czynników genetycznych i środowiskowych.

b4rt3k0pl0

@b4rt3k0pl0
Oj ta scena po napisach, to niestety zaburzyła mi nieco piękny odbiór tego filmu i jak dla mnie była zupełnie niepotrzebna. Poza tym trochę trąciła klimatem z tytułów nieco innego gatunku, gdzie wtedy bez wątpienia byłaby intrygującym daniem do myślenia i może nawet zaczątkiem do powstania serialu - bo i z łatwością można sobie wyobrazić ten ostatni, jak to co odcinek biorą na tapetę kolejną - mniej lub bardziej znaną osobę z życia publicznego i wychodzą przy tym takie, czy inne zdarzenia.
No 'zgrzytło' mi to, niestety. I jeszcze pokazane te osoby, jak Hitler, Sadam.... uhh.... Zupełnie mi to nie harmonizowało z ostatnią sceną i łzami w oczach Salominy.

A tak poza tym, film niesamowity!

b4rt3k0pl0

Chryste to wa intryguje dla mnie to dowód kiczu wykonany przez scenarzystów, potwierdzili w łatwy sposób kiczowatość filmu, że jeszcze mogą wstawić watek sensacyjno polityczny, naiwność film zrobiony przez specjalistów od produkcji a nie ludzi z pomysłem na zgraby dobry film

ocenił(a) film na 9
b4rt3k0pl0

co w tej ostatniej scenie niezrozumiałego... ? Badania prowadzone w przez tę panią doktor z Yale alezostały pogłębione o zdjęcia archiwalne ludzi którzy nie żyją ot co. Może wielkie umysły się zreinkarnowały, oczywisty dalszy ciąg badań.

ocenił(a) film na 7
b4rt3k0pl0

Nie czaję tej ostatniej sceny. Jak mogli zeskanować oczy osób, które od dawna nie żyją ani nie ma ich wyraźnych zdjęć? Dziwne to.

ocenił(a) film na 8
Xandria

Toż to tylko był film, nie wiesz jak oni to robią - tak jak w si-es-aj :D
http://images-cdn.9gag.com/photo/2078832_700b.jpg

b4rt3k0pl0

Po tym jak się okazało, że reinkarnacja jest możliwa postanowiono wprowadzić do bazy słynnych ludzi by np. od razu wyelimować nowe wcielenie Hitlera a Einsteina otoczyć opieką,.

ocenił(a) film na 9
b4rt3k0pl0

Też doczekałem tej sceny, moim zdaniem pokazuje ona, że rzad poszukuje inkarnowanych sławnych postaci po to by otoczyć nad nimi opiekę lub może zlikwidować (np inkarnacje Hitlera)

JacekRuud

Coś jak w odcinku "1%" polskiego serialu Czarne Lusterko inspirowanego Black Mirror :D

b4rt3k0pl0

tyle wypowiedzi na ten temat, ale o co tak naprawdę chodzi z tym filmem i z tą ostatnią sceną? proszę krótko, jeśli to możliwe

ocenił(a) film na 9
b4rt3k0pl0

dzięki, nawet nie wiedziałem, że cos jest z tyłu :)

Generalnie bardzo fajny film, dawno nie oglądałem tak dobrego. Pomysł jak dla mnie super , tylko dopatruje się pewną niekonsekwencję. Skoro w przypadku ich synka narodziny jego oznaczały śmierć drugiego cżłowieka w tym samym czasie to pewna kwestia mnie trapi.

Mianowicie, salomina miała 12 lat gdy ją znalazł, natomiast chwile po śmierci sophi napisano "7 lat później". 7 lat od momentu gdy urodził się syn doktorka i brakujące 5 lat, chyba, że 5 lat miał depresje po śmierci sophi...

ocenił(a) film na 7
b4rt3k0pl0

Dzięki za info o scenie po napisach. Tylko dzięki tytułowi Twojego komentarza jej nie ominąłem ;)

ocenił(a) film na 10
Pakla

duzo filmow na ukryte niespodzianki :)

ocenił(a) film na 7
b4rt3k0pl0

Najciekawsze, że tych bardzo złych ludzi nie znaleźli jak np. Hitlera. Więc może po prostu nie dostał kolejnego życia za to jaki był w poprzednim. Ciekawe.

Kubyra

przeciez nie mieli w bazie całej ludzkosci więc tak naprawde nie było wiadomo czy dana dusza się reinkarnowała czy nie. Sprawdzali tylko tych którym zrobiono skan oka

ocenił(a) film na 7
b4rt3k0pl0

Można informację, w której sekundzie filmu zaczyna się ta scena?

ocenił(a) film na 10
ocenił(a) film na 9
b4rt3k0pl0

ktoś jeszcze raz napisze albo skopiuje specjalnie dla mnie czy końcowa scena coś znaczyła? za bardzo się rozpisaliscie na tematy, w ktore za pozno juz chyba mi się wtrącać. I choć ten film od dziś jest moją topką więc pewnie kiedyś przeczytam związane z nim tematy.. poruszył mnie bardzo.. smutny totalnie jak dla mnie.. przy tym bardzo dobry

no i przy okazji dzięki dla autora tematu, bo nie wiedzialbym, że jest scena po napisach... a przyznam, że jak napisy się zaczęły to z 2 minuty przyspieszylem nic nie było i wylaczylem ggehgeheh

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones