Pokuta

Atonement
2007
7,5 127 tys. ocen
7,5 10 1 127437
7,0 42 krytyków
Pokuta
powrót do forum filmu Pokuta

Sumienie. Czym byłby człowiek bez swojego sumienia? Czy byłby jeszcze człowiekiem? Czy o naszym człowieczeństwie stanowią drapacze chmur, loty w kosmos i coraz szybsze superkomputery czy może moralność, zdolność przyznania się do błędów oraz możliwość ich naprawienia? Jesteśmy ludźmi, istotami omylnymi, które muszą popełniać błędy, by odkrywać prawdę o sobie. Nieraz nasze postępowanie rani, sprawia ból innym. Robimy rzeczy okropne, podłe, nikczemne, ale zawsze mamy szansę naprawić wyrządzone zło; przyznać się do grzechu i odbyć? pokutę.

Trzynastoletnia Briony zauroczona jest synem gospodyni, Robbiem. Serce młodego mężczyzny należy jednak do jej starszej siostry Cecilii, która odwzajemnia jego uczucie. Pewnego dnia chłopak prosi dziewczynkę o wręczenie siostrze listu. Przez przypadek w kopercie znajduje się dość obsceniczny tekst, który Briony czyta przed oddaniem adresatce. Tego samego dnia przyłapuje kochanków podczas stosunku. Wieczorem dziewczynka staje się świadkiem próby gwałtu na jej kuzynce Loli. Przed policją składa zeznanie niesłusznie obciążające Robbie?go. Chłopak trafia do więzienia, a Cecilia zrywa kontakt z rodziną. Kilka lat później wybucha II wojna światowa; Rombie zaciąga się i wysłany zostaje do Francji, Cecilia zaś zostaje pielęgniarką. Briony, która w przeciągu tych kilku lat zdała sobie sprawę ze swojego błędu i jego konsekwencji stara się odpokutować wyrządzone krzywdy.

Przed seansem byłem raczej negatywnie nastawiony do ?Pokuty?. Ileż to już oglądaliśmy filmów, w których wojna rozdziela kochanków przeżywających następnie przygody na lądach i morzach z powiewającą w tle flagą amerykańską. ?Pokuta? okazała się jednak filmem bardzo odbiegającym od moich wyobrażeń ? na szczęście.

Siła filmu Wrighta tkwi w jego fenomenalnym scenariuszu, a ściślej, w fenomenalnej historii, która w jego ramach przekazywana jest w bardzo udany sposób. Wymowa ideowa ?Pokuty? może i nie jest niczym oryginalnym, ale siła z jaką została tu ukazana wywołuje zdumienie i brawa na stojąco. Hampton (Oscar za ?Niebezpieczne związki?, w ślad za McEwanem, przedstawia nam los trójki bohaterów, których szczęście i spokój duszy kończy się w pewną letnią noc. Mała dziewczynka wypowiada słowa, które są wyrokiem zarówno dla jej siostry i Rabbie?go, ale również jej samej. Mała Briony zawsze dostawała to, co chciała. Napisała sztukę ? dostawała pochwałę, upewnienie w swym talencie. Chciała zwrócić na siebie uwagę Robbie?go ? skoczyła do wody, by ten mógł ją uratować. Chciała być w centrum uwagi wszystkich? i tu pojawił się problem. Robbie zafascynowany Cecilią okazywał jej tylko sympatię. Dla dziecka przyzwyczajonego do bycia w centrum uwagi był to spory cios. Jej podświadomość zaczęła więc układać plan odegrania się na mężczyźnie. Okazja do tego przychodzi niemal natychmiast. Wypowiadając przed policją słowa: ?widziałam na własne oczy? otwiera przepaść, w którą strąca zapewne dwoje najważniejszych dla niej osób, ale i samą siebie.

?Pokuta? to wstrząsająca opowieść o tym, jak łatwo jest zaprzepaścić życie. I nie trzeba tu wcale wstrzykiwać sobie heroinę do oka czy zachodzić w ciążę w wieku lat 14. Czasem wystarczy kilka słów, by zamienić życie w koszmar. I to wszystko jednak nie wystarczyło by, aby ?Pokuta? była filmem niezwykłym. Cała ta uniwersalna opowieść nabiera porażającej siły dopiero dzięki przewrotnemu zakończeniu. Bo oto, jak napisałem wyżej, każdy z nas może odpokutować za swoje grzechy, czy jednak na pewno? Co jeśli odpuszczenie grzechów ma nigdy nie nadejść; wyrzeczonych słów nie da się unieważnić, a popełnionych błędów naprawić? Co jeśli niszczy się kogoś bezpowrotnie? Każdy nas ma swoje grzechy i czyny, których żałuje (lub zacznie żałować). Czy nam uda się wymknąć pułapce czasu, przezwyciężyć wstyd? Czy uda nam się chociaż w części naprawić wyrządzone zło? A co jeśli nie?

Siła wyrazu ?Pokuty? jest ogromna, ale i delikatna zarazem. Nie wdziera się do umysłu widza za pomocą ?oręża?, lecz sugestii. Znakomita historia (lepszej w Kinie nie widziałem już od dawna) w rękach reżysera została potraktowana z należytym szacunkiem i uwagą. Zadbano tu o stronę techniczną. Przede wszystkim urzekające zdjęcia Seamusa McGarvey?a (który już przy ?Godzinach? ukazał swój kunszt) zachwycają swoją wielorodnością i znakomitym dopasowaniem do poszczególnych scen. Ujęcia przestawiające grozę i chaos wojny rzucają na kolana. Zamiast zastosować szybki, urywany montaż, mamy tu długie, pełne zimnych kolorów ujęcia. Scena na plaży jest zdumiewająca; za pomocą jednego, bardzo długiego ujęcia ukazane zostało tak wiele, że chociażby dla tej jednej sceny warto film zobaczyć w kinie. Nominacja do Oscara jest w tym wypadku koniecznością.

Wspaniale swoją obecność zaznacza również muzyka Dario Marianelliego. Ten bardzo oryginalny kompozytor stworzył piękną, poruszającą, ale zarazem daleką od hollywoodzkiego kiczu muzykę. Delikatną, ale zapadającą w pamięć. Po raz kolejny połączył siły z pianistą
Jeanem-Yvesem Thibaudetem, co dało wspaniały efekt. Zakup płyty z muzyką dla każdego szanującego się melomana rzecz obowiązkowa. Jedyne, co mam do zarzucenia tej partyturze, to fakt, że miejscami w filmie jest zbyt ostentacyjnie użyta (np. w scenie, gdy Briony z okna patrzy na aresztowanie Robbie?go). Nie mniej również i tutaj Oscarowa nominacja to minimum.

Koniecznie trzeba także napisać kilka zdań o ?Pokucie? jako melodramacie. Film bowiem wymyka się konwencjom tego gatunku, na co będą narzekać siedzące w kinie Krystyny, a co dla bardziej dojrzałych odbiorców będzie kolejną zaletą filmu. Gdyby reżyser zrezygnował z ostatniej sceny (jak i fragmentów z listami i pocztówką) całość prezentowałaby się pod tym względem jeszcze lepiej. Nie jesteśmy tu jednak karmieni co chwilę mdłymi obrazami rodem z ?Pearl Harbor? i ta próba oddalenia się od sztampowego romansidła z pewnością powinna zostać doceniona.

Mimo tych wielu zalet ?Pokuta? nie jest jednak arcydziełem, jakim miała szanse się stać. Na dzień dzisiejszy widzę dwie przyczyny takiego stanu rzeczy. Przede wszystkim w obrazie roi się od malutkich niedociągnięć. Niestety, może w innym filmie nie przeszkadzały by mi one tak bardzo, ale Wright rozbudził mój apetyt i nie do końca potrafił go zaspokoić. Film nie jest bezbłędnie wyważony (ostatnim obrazem jaki widziałem, który pod tym względem spełniał najwyższe nawet kryteria był chyba ?Capote?). Takie małe błędy i niekonsekwencje w prowadzeniu i przedstawieniu akcji (nie utożsamiać z pościgami samochodowymi) poważnie zaważyły na ocenie filmu.

Drugim problemem ?Pokuty? jest Keira Knightley i, w o wiele mniejszym stopniu, Saoirse Ronan. Zacznę od panny Knightley, mimo że jej fani zaraz zostawią tu tysiąc komentarzy broniących ?koffanej? idolki. Niestety, nie ważne jak piękne stroje nosi i jaką ilość makijażu nałożą jej charakteryzatorki, Keira Knightley zawsze pozostaje Keirą Knightley. Nie ważne czy jej bohaterka ma na imię Cecilia, Elizabeth czy Ginewra - Keira zawsze gra ją za pomocą kilku tych samych min (w których skład wchodzi także jej charakterystyczny ruch szczęką). Jej występ w ?Pokucie? to zawód niemalże w całej linii, bowiem ledwie w kilku momentach udaje jej się tchnąć w swoją postać życie. Kiedy oglądamy ?Piratów z Karaibów? nie ma to większego znaczenia, jednak w tym wypadku trójkąt Briony ? Robbie ? Cecilia jest kluczowy. Aktorzy muszą bezbłędnie przekazywać wzajemne emocje swoich postaci. W trybikach tej maszyny nic nie może zgrzytać, a niestety przez pannę Ka., zgrzyta niemiłosiernie. Jeśli Akademia i w tym roku zgotuje nam żałosny spektakl pod tytułem ?nominacja za rolę pierwszoplanową? to pozostanie kibicować scenarzystom, by nie dopuścili do ceremonii. Przy chociażby Julie Christie i jej występie w ?Away from Her? Keira sprawia wrażenie drewnianej lalki usiłującej zostać aktorką. Zarówno tu, jak i w ?Dumie i uprzedzeniu? przyćmiła ją zaś Brenda Blethyn, mimo że w ?Pokucie? na ekranie jest w zaledwie kilku scenach.

Sporo dobrego mówiło się również o roli Saoirse Ronan. I w tym wypadku pozostaje mieć wiele do życzenia. Kreacja młodej aktorki jest do bólu wystudiowana przez reżysera i razi swoją teatralną sztucznością. Saoirse jest jednak wciąż młodą osobą, a ponieważ jakiś potencjał ma, pozostaje mieć nadzieję, ze z czasem się wyrobi i będzie niezłą aktorką (zwłaszcza, że już za rok na ekrany kin wejdzie ?Nostalgia anioła?). Jej winą jest jednak zaburzenie logicznej ciągłości w kreowaniu psychologicznego wizerunku Briony.

Te dwie role psują, niestety, starania pozostałej części aktorów, którzy spisują się wyśmienicie. Do Jamesa McAvoy?ego z każdym filmem nabieram większego szacunku. Nie ważne czy gra fauna czy Szkota szukającego szczęścia w Afryce, zawsze jest autentyczny. Rola Robbie?go to chyba jego najlepsze dokonanie i jeśli ktokolwiek z obsady zasłużył na nominację do Oscara, to właśnie on. Również pozostali aktorzy jak: Juno Temple, Romola Garai, czy wielka Vanessa Redgrave doskonale wywiązują się z powierzonych im zadań.

?Pokuta? miała w sobie olbrzymi potencjał i w znacznym zakresie go wykorzystała. Już dawno żaden film nie pozostawił mnie z tyloma pytaniami i wielkim smutkiem. Genialna historia, odbiegający od konwencji sposób przedstawienia obrazu (m.in. świetny zabieg rozbudowywania raz już widzianej sceny), znakomita strona techniczna sprawiają, że nie jedna osoba zwyczajnie pokocha ten film. ?Pokuta? to jednak przykład również na to, jak nieprzemyślany dobór obsady i małe, acz liczne niedociągnięcia w konstrukcji i odstępstwa od raz obranej drogi sprawiają, że zamiast dzieła wybitnego, jakim ?Pokuta? miała bezapelacyjnie szanse się stać, otrzymujemy obraz ?tylko? bardzo dobry.

Mamy dopiero połowę Oscarowego sezonu, jednak już w tej chwili wiem, że będę w kilku kategoriach kibicował filmowi, bo niewątpliwie zasługuje na niejedną nominację (jeśli idzie o scenariusz, to i statuetka nie będzie przesadą). Zmarnowana szansa jednak trochę boli.



ocenił(a) film na 7
Ove

Długie to to i całkiem fajne, ale masa rzeczy, z którymi zgodzić sie nie mogę. Przede wszystkim nieco inaczej odebrałem ten film. Wydaje mi się np. że nieco błędnie interpretujesz tutaj pokutę jako taką. Sama w sobie bowiem nie ma chyba swoich konsekwencji na ziemi, czyli w życiu doczesnym a tutaj właśnie poddajesz jej efekt wątpliwościom.

Harry

Sadzę jednak, że pokuta ma związek z tym, co dzieje się na ziemi. Przede wszystkim trzeba ją ?odbyć? za życia, inaczej nie może w ogóle zaistnieć. W filmie Briony nie naprawia swoich błędów z dwóch czynników: wstydu i lęku (o czym świadczy sposób, w jaki wyobraża sobie wizytę w domu siostry) oraz śmierci osób, którym miała wynagrodzić swoje postępowanie. Nie podaję w wątpliwość pokuty bohaterki jako takiej (nie wiemy bowiem jak dalej potoczyło się jej życie, być może swoim postępowanie w stosunku do innych ludzi, postawą życiową starała się wynagrodzić, jakoś zadośćuczynić swojemu postępowaniu), ale jej oddziaływania na głównych bohaterów, którym nie jest dane w żaden sposób odczuć skruchy Briony. Zresztą nie upatruję się w tym jakiejkolwiek wady filmu, wręcz przeciwnie, taki dramatyczny wydźwięk działa jak najbardziej na jego korzyść (zwłaszcza w zestawieniu z amerykańskimi filmidłami gdzie to ojciec dowiaduje się, że ma raka, szast prast zmienia swoje życie i wynagradza wszystkim kilkadziesiąt lat bycia łajdakiem). Jakby celem podsumowania, uważam, że w tym wypadku pokuta i jej skutki są ważniejsze w odniesieniu do postaci Cecilie i Robbie?go niż Briony (choć jej roli w tej postaci wcale nie umniejszam). Ma ona bowiem wymiar nie tyle religijny, co moralno-społeczny.

Pozdrawiam:-) Za kilka godzin Złote Globy, zobaczymy w jakich kategoriach rozpatrują ?Pokutę? dziennikarze:D:D

Ove

Jak rozumiesz monolog Vanessy Redgrave?
Nie zgadzam się z Twoją opinią na temat ról Keiry Knightley i Saoirse Ronan, ale już rok temu zauważyłem że mamy baaardzo różne zdania na temat gry aktorskiej ;P (chociaż zgadzam się z tym, że rola Julie Christie w "Away from her" była fenomenalna i raczej nie ma sobie równych). Znam ludzi, którzy teatralną sztucznością próbują ukryć swoje prawdziwe "ja", stworzyć wrażenie inteligentnych, obytych i w pewnym sensie pokazać "wysokie pochodzenie", dlatego uwierzyłem w obie role. Może po prostu zinterpretowałem je trochę inaczej i dzięki temu mi się podobają. Cenię obie aktorki za to, że nie próbowały wzbudzić niepotrzebnej sympatii (wg mnie ani wzbudzić sympatii, ani usprawiedliwić swojej postaci nie próbuje też Vanessa Redgrave, stąd pytanie na początku). Kiedy oglądałem trailer, "I saw him with my own eyes" wydawało mi się nienaturalne, ale jakimś cudem zadziałało w połączeniu z interpretacją reżysera.
Po drugie, bez względu na intencje Keiry Knightley (wierzę że były dobre, bo naprawdę nie zauważyłem żadnych "zgrzytów"), Cecilia zsuwa się na drugi plan mimo tego, że próbuje być "wyrazista" i myślę że tutaj tkwi haczyk: promocja filmu kazała nam uwierzyć w bzdurę, że to na niej ma opierać się cały obraz, a tymczasem scenariusz na to zwyczajnie nie pozwala. Nie wydaje mi się, że roli zabrakło emocji i trudno mi uwierzyć, że nie było ich widać w kluczowych momentach (scena w bibliotece, scena w restauracji). A wygłaszanie swoich kwestii z prędkością dźwięku i znudzony wyraz twarzy przez ćwierć filmu (wydaje mi się że właśnie to tylu osobom przeszkadza) to właśnie "teatralna sztuczność", która tej postaci była potrzebna.
Gdyby Keira próbowała w pierwszej części filmu zagrać swoją postać bardziej naturalnie jak na standardy oglądających, mniej wiarygodna byłaby scena w restauracji. Robbie musiał mieć podstawy do myślenia, że Cecilia, tak jak cała jej rodzina, mimo wszystko traktowała go z wyższością.

Howler

Jeszcze jedna rzecz, jaka podobała mi się w rolach Keiry i Saoirse: w pełni uwierzyłem, że są siostrami. Ich sposób mówienia, ruchy i ogólnie mówiąc - zachowanie - są pełne teatralnej sztuczności o której wspomniałeś i poczucia wyższości co czyni je bardzo podobne, chociaż z wyglądu podobne nie są.
Postać Keiry staje się bardziej szczera tylko i wyłącznie w obecności Robbiego i to nie zawsze. W filmie jest niewiele scen w których, wydaje mi się, Cecilia jest sobą: biblioteka, scena PO wyjściu z restauracji, scena w której uspokaja Robbiego. Ostatnia jest wg mnie jedną z najpiękniejszych scen filmu ("Wróć do mnie", które powtarza się tak wiele razy, tutaj nabiera o wiele większego znaczenia) i nie można powiedzieć że jest to zasługa wyłącznie Jamesa McAvoya.
Pozdrowienia ;)

ocenił(a) film na 7
Ove

A jednak "Pokuta" ;)
Pozdrawiam również!

ocenił(a) film na 9
Ove

A książkę czytałeś? Bo odnoszę wrażenie, że nie.

Ten film jest jedną z najlepszych ekranizacji, jakie w życiu widziałam. Na razie nie jestem w stanie napisać nic więcej. Na razie.

użytkownik usunięty
Oshin

Zgadzam się w zupełności co wyżej wspomnianą opinią, iż 'Pokuta' to jedna z najlepszych ekranizacji książki w ogóle. Film obejrzałem dosłownie godzinę po skończeniu książki i wprost nie mogłem uwierzyć, że można tak wspaniale oddać literaturę, nie tracąc nic, a zarazem wyciskając jak najwięcej.

Nie ulega też wątpliwości, że sama książka niesamowicie dopełniła mi piękno tej opowieści, a także pozwoliła tak naprawdę docenić rolę Keiry. Oczywiste jest, że niektóre role i aktorów odbiera się indywidualnie. I dla mnie Keira była w swej roli rewelacyjna - była idealnym odbiciem książkowej Cecilii. Ale cóż, pozostawiam to ocenie każdego - pewne role albo się czuje, albo nie. Ja rolę Keiry właśnie poczułem - dla mnie stworzyła bardzo rzetelny obraz silnej, niezależnej kobiety. Uważam, że właściwie każda scena była niesamowicie przez panią K. zinterpretowana, a każdy gest, czy spojrzenie świetnie budowały tą postać. Dla mnie była po prostu prawdziwa - a to chyba najlepszy przymiotnik, jakim mogę obdarować aktora.



Wydaje mi się, że cały problem z rolą Knightley polega na głupim przeświadczeniu, że to powinna być rola, która uniesie ten film; że to ona powinna być jego fundamentem, gdyż jest tak promowana. Ale nic bardziej mylnego - to rola drugiego planu i tak tez powinna być traktowana. Tutaj główną postacią jest Briony i to ona przez całą książkę/film gra pierwsze skrzypce. Jednak 'Pokuta', jak i wiele innych filmów, musiała podpasywać się pod sezon nagród, a że żadna aktorka z tych odrywających Briony nie mogła być wystawiona do roli pierwszoplanowej, więc wykorzystano Keirę.

ocenił(a) film na 6

"Zgadzam się w zupełności co wyżej wspomnianą opinią, iż 'Pokuta' to jedna z najlepszych ekranizacji książki w ogóle. Film obejrzałem dosłownie godzinę po skończeniu książki i wprost nie mogłem uwierzyć, że można tak wspaniale oddać literaturę, nie tracąc nic, a zarazem wyciskając jak najwięcej."

1) Racja, ekranizacja rzeczywiście jest dobra i z powodzeniem broni się sama.

2) Nie zgodzę się jednak że historia opowiedziana w książce pozostała niezmieniona a nawet, że nic nie straciła:
a) z powodów oczywistych w filmie brak odniesień do stylu i rozwoju literackiego Briony, co w książce miało dość istotne znaczenie.
b) przede wszystkim zakończenie zmienione jest na tyle że cały wydźwięk filmu jest inny. W skrócie: Briony w 'epilogu' książki McEwana nie mówi, że Robbie i Cecila zmarli. Mówi natomiast, że takie zakończenie, mimo że możliwe do rozpisania, nie dawałoby takiej samej satysfakcji czytelnikowi. Na dobrą sprawę nie wiadomo więc co jest rzeczywistością a co fikcją literacką.

A propos samej pokuty: Bóg i pisarz za swoje winy odpokutować nie mogą, bo nie mają przed kim. Kto czytał książkę ten wie o co biega.

pozdro.

Oshin

"A książkę czytałeś? Bo odnoszę wrażenie, że nie.

Ten film jest jedną z najlepszych ekranizacji, jakie w życiu widziałam."

W takim razie książka nie warta czytania.:-P

arma

Moim zdaniem monolog kończący film to forma przestrogi. Na twarzy Redgrave widać wieloletnie zmęczenie, które dźwigała Briony. Postanowiła w końcu wyrzucić to, co nie pozwalało jej oddychać przez całe lata. W jej życiu nie zmieni to już wiele (chociaż sam fakt, mimo że dokonany tak późno, jest znaczący), ale poprzez swoje wyznanie chce ostrzec innych; nie pouczyć czy piętnować, bo sama nie ma do tego prawa, tylko właśnie ostrzec.

Kerię można lubić, można i pewnie z coś cenić, ale nie można chyba nazwać jej dobrą aktorką. Na pewno znajdą się osoby, które „kupią” jej bohaterkę, uwierzą w nią etc. Dla mnie jednak, jak już pisałem, Keira pozostanie Keirą. Nie umie mnie przekonać, że jest swoją postacią, nie umie wejść w skórę bohaterki. Umie tylko się uśmiechać, smucić, ale nie są to uśmiechy i smutki Cecilii, lecz Keiry. Gdyby wziąć i wyciąć sceny z „Dumy i uprzedzenia”, „Pokuty”, „To właśnie miłość” czy „Piratów” znaleźli byśmy ograniczona gamę tych samych gestów. Ja co chwilę łapałem się na tym, że tą minę już znam. Jej postać nie wzbudziła we mnie żadnej emocji, najmniejszej. Po prostu była, jak dekoracja, element scenografii. Boję się więc, że ogromna popularność jaką Keira darzona jest w USA pomoże jej w zdobyciu nominacji kosztem wielu aktorek, które bardziej na nią zasługują. Przykro mi, po cichu liczyłem, że Keira może (w końcu) pokaże talent, ale się przeliczyłem. Dwie dobre sceny to za mało, aby mnie przekonać.

Oshin, nie wiem do kogo skierowane było pytanie, i tak wyrwane z kontekstu niewiele mi mówi (i szczerze mówiąc trudno się do niego ustosunkować), ale jeśli chodzi o mnie, to książki nie czytałem, ale po filmie trafiła na moją „listę życzeń”, która z powodu sesji została zablokowana w realizacji na czas nieokreślony. Wątpię jednak, abym bardziej docenił po jej przeczytaniu rolę panny Ka., bowiem bądź co bądź film musi bronić się sam, bez odniesień do lektury…Szukanie różnic w sposobie przedstawienia Briony w filmie i książce owszem mogą być ciekawe, ale film musi stanowić zamkniętą całość i nie można bronić jego aspektów z pozycji „bo książka dopełnia”, bo gdybyś przeczytał, to byś wiedział”.

Za ewentualną niejasność wywodu i powtórzenia przepraszam, ale jestem po kilkugodzinnej jeździe po bibliografii Iwaszkiewicza, opracowywania zagadnień związanych z imitacją w literaturze, a przede mną kilka godzin romansów z twórczością Woronicza… Miejscami zapominam jak mam na imię…

ocenił(a) film na 9
Ove

Oczywiście, że film musi bronić się sam, jest całością, a przynajmniej w założeniu powinien być. To nie ulega wątpliwości. A jednak "Pokuta" jest tego rodzaju książką, która nie pozwala na wymyślenie sobie zbyt wielu szczegółów - wydaje się, jakby McEwan opisywał nieomal, jak układa się trawa przed domem. Ja mówię o takiej książce "gęsta" :)))

W tym szczególnym przypadku chodzi mi o to, że Keira (to oczywiście moje zdanie) JEST Cecylią. Nie będę się tu wypowiadać o jej talencie aktorskim, bo też i nie miała możliwości jakoś szczególnie zabłysnąć, zakładając oczywiście, że potrafi. Być może jest to jej rola życia, to się czasem zdarza - jakiś średni aktor niejako "zespala" się z postacią. Ona jest nią nawet fizycznie - tak niesamowicie pasuje mi do tej roli, że to się aż w głowie nie mieści.

Jeśli chodzi o nominacje do Oskarów, bo tym się chyba martwimy, to nie mam przekonania, czy Keira zasługuję na nominację za rolę główną, mimo wszystko. Fakt, że była to postać zauważalna, niewątpliwie tragiczna, no i do tego najbardziej efektownie ubrana nie czyni z niej postaci głównej. Briony też nie jest postacią główną tego filmu, ona sama odsuwa się na drugi plan, to jest jej pokuta może właśnie. Młodsza panna Tallis opowiada, a zatem tworzy tę historię i to ona decyduje, że jej siostra ma być na pierwszym planie. Trudna sprawa.

Gdyby Keira mogła dostać za ten film nominację za rolę drugoplanową, to byłabym całym sercem, rękoma i nogami za tym, żeby dostała Oskara. Zasługiwałaby na niego bardziej, niż Angelina Jolie na swojego.

Ja też jestem w trakcie sesji, obecnie piszę pracę o Czerwonych Khmerach ;) I to dopiero początek...

ocenił(a) film na 9
arma

No cóż, film filmem, można mieć różne opinie, ale akurat książka to jest dla mnie mistrzostwo świata. Ale ja akurat lubię taką literaturę, jest dość specyficzna.
W każdym razie trafiła na listę moich ulubionych.

ocenił(a) film na 9
Oshin

Co ja z tym "akurat"?
(to do siebie mówiłam)

Oshin

Właśnie zerknąłem i w Empiku wersja oryginalna kosztuje 46 zł, może uda mi się jakoś uciułać:-) Wątpię jednak, aby przy jakiejkolwiek konstrukcji postaci Cecilii nie można jej było zagrać po prostu lepiej, bardziej prawdziwie. Bo nie wyobrażam sobie, abym nie mógł uwierzyć w książkową Cecilię, w filmową nie wierzę.

Myślę, że sama powieść też mi się spodoba, gdyby tylko dobę można by było wyciągnąć do 30 godzin….

P.S. wolę nie wiedzieć cóż to jest, to Czerwone Khmerach, pewnie bardzo niecny przyrząd.

ocenił(a) film na 10
Oshin

Zgadzam się - doskonała adaptacja!! Cudny film.
Akurat S. Ronan stworzyła wyśmienitą kreację - każda scena z jej udziałem należy do niej. Może dlatego Keira Knighley pokazuje klase dopiero w drugiej połowie filmu gdy nie ma bezpośredniej konfrontacji tych dwóch aktorek.
Nie podobało mi się lekko sztampowe ostatnie ujęcie spaceru nad morzem, ale to jedyna wada tego filmu:) 10/10