Oglądałam uważnie i film moim zdaniem świetny sam w sobie...Kevin jako mój ulubiony aktor wypadł pieknie w swojej roli...ale mam wrażenie że nie zrozumiałam końcówki...Czy on był już tam gdzie jego ojciec [żeby nie zdradzać tym którzy nie widzieli]...przecież ciągle żył??
odpiszcie bo bede się głowić dniami...proszę
Moge, moge...Ray na końcu spotkał się ze swoim ojcem...po czym film się skończył...fakt, że wytłumaczyli sobie kilka spraw i Ray mógł wtedy cofnąć te słowa...Ale zastanawia mnie to, dlaczego film skończył się w takim momencie...CZy chodziło włąśnie o spotkanie z ojcem czy on w końcu umarł..Nie nie umarł przecież...to jak to było...
Słowa "he will come" odnosiły się do ojca. Wszystko, co robił Ray było po to by mógł pojednać się z ojcem... Ojciec odszedł spokojny, a Ray został za swoje trudy i odwagę tym, że przyjechali owi "ludzie" dzieki którym Ray miał mieć pieniądze (samochody w ostatnim ujęciu). Gdyby film trwał dalej, najprawdopodobniej ojciec by odszedł i już nie wrócił, a Raya oglądalibyśmy jako bogacza, któremu ludzie płacą za to, że mogą tam być... Rzecz jasna, nie o to chodzi w filmie, wiec mógł sie spokojnie skończyć :)