Jakie nieodparte wrażenie towarzyszyło mi przez cały film? Takie, że mam przed sobą zbiór pokaźnych elementów, które same w sobie nie są złe, ale nie tworzą ze sobą pasującej i harmonijnej całości.
Może spece od sztuki filmowej z tego portalu złapią o co mi chodzi i może nawet nazwą to jakimś fajnym słowem.
Co najlepsze było w filmie:
muzyka i ostatnia scena.
Co najgorsze?
Gra niektórych aktorów (szczególnie jednej aktorki) i to co napisałem na początku.
7/10