PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=829444}

Portret kobiety w ogniu

Portrait de la jeune fille en feu
7,8 26 124
oceny
7,8 10 1 26124
7,7 49
ocen krytyków
Portret kobiety w ogniu
powrót do forum filmu Portret kobiety w ogniu

#Spoiler#

ocenił(a) film na 9

Dzien dobry wszystkim. "Portret..." w koncu obejrzany. W mysl zasady, ze nie ma glupich pytan :), prosba do bardziej wyrobionych filmweb'owcow o pomoc w interpretacji.
1. Jak interpretowac znaczenie namalowania przez Marianne obrazu aborcji?
2. Kto namalowal obraz Heloisy z dziewczynka (Heloisy trzymajacej ksiazke z zaznaczona strona z autoportretem Marianne)? Sama Marianne, czy inny malarz?
3. Jak interpretowac ostatnia przeszywajaca scene z Heloisa targana emocjami sluchajac Vivaldiego? Jako budzace sie gleboko skrywane poklady muzycznej wrazliwosci? Czy jako obudzone wspomnienie sceny z Marianne grajacej te sam utwor Heloisie w domu tej drugiej?
Dziekuje

ocenił(a) film na 10
Ostatni_rzad_44

Z mojej (subiektywnej oczywiście) perspektywy:

1. Jako sugestię, że gdyby w jakimś muzeum wisiał XVII-wieczny obraz przedstawiający zabieg wykonywania aborcji, dzisiaj temperatura naszej dyskusji na ten temat byłaby zupełnie inna, rozmawialibyśmy o tym w jakiś bardziej zdroworozsądkowy sposób? Ten wątek nie ma dla mnie wydźwięku proaborcyjnego (w takim znaczeniu, że zachęca do usuwania ciąż), zostaje tu raczej wykorzystany do opowiedzenia o sztuce. To jest generalnie film podejmujący próbę zdefiniowana kobiecego spojrzenia na malarstwo czy sztukę w ogóle - zarówno w jej wymiarze intymnym (eskapistycznym - dającym pragnieniom płaszczyznę realizacji, jakiej odmówiło im życie), jak i politycznym, czyli przywracającym władzę nad relacją oraz interpretacją zdarzeń. W jednej scenie Heloiza i Marianna rozmawiają o ograniczeniach obowiązujących kobiety-malarki w zakresie portretowania nagich modeli - sztuka jest bezcennym źródłem wiedzy na temat czasów, w których powstawała. Heloiza czuła, że właśnie dzieje się coś ważnego, patrzyła na zabieg oczami artystki, dokumentalistki swoich czasów (podczas gdy paradoksalnie Marianna - artystka, oczami rozemocjonowanej przyjaciółki służącej - ale ten film też dekonstruuje klasyczny układ biernej muzy i czynnego artysty; pokazuje, że dobra sztuka powstaje w symetrycznym akcie twórczego partnerstwa [aka scena, gdy Heloiza przywołuje do siebie Mariannę i każe jej spojrzeć na siebie z jej perspektywy]). Wiedziała, że uwiecznienie tego jest jedynym sposobem na upomnienie się o życie kobiet, którego lwią część wymazuje się z kart historii.

2. Obraz Heloizy z dzieckiem był już autorstwa innego malarza, już prawdopodobnie mediolańskiego portrecisty. Marianna "odkrywa" go podczas wystawy ("znów zobaczyłam ją po raz pierwszy" - w nowej roli, roli żony i matki, choć wciąż mającej ten swój młodzieńczy, zawadiacki, lekko kpiący uśmiech), dlatego z taką determinacją się do niego przepycha i dlatego na widok 28 strony na jej twarzy malują się i radość z powodu tego przeżycia, i żal z powodu jego utraty (ten emocjonalny dualizm w ogóle przewija się przez cały film).

3. Patrz punkt 1 - Heloiza dzięki sztuce właśnie (tu konkretnie muzyce) ma szansę na [z braku lepszych określeń] wewnętrzną emigrację tam, gdzie czuła się naprawdę szczęśliwa. Na toczenie alternatywnego, wymarzonego życia, gdy we własnym została uwięziona w związku bez miłości z kimś, kogo nawet nie miała szansy poznać (i kto przecież na podstawie portretu Marianny wyrobił sobie na jej temat wyobrażenie, z którym każdego dnia Heloiza musi się teraz konfrontować i do niego dorastać, co dodatkowo to wszystko komplikuje, to jej obraz-wyobrażenie autorstwa kochającej ją Marianny - do dzisiaj się jeszcze zastanawiam, co Heloiza z nim w swoim mediolańskim domu zrobiła, czy była w stanie na niego patrzeć, czy kazała go np. schować, tak jak Marianna schowała tytułowy "Portret kobiety w ogniu" przyniesiony do pracowni przez ciekawskie uczennice). Marianna jako pierwsza pokazała jej, czym jest muzyka (ta nie będąca muzyką umarłych, organowa), "opowiedziała" jej ten konkretny utwór, podarowała narzędzia, by go przeżywać, nierozerwalnie połączyła go z tym, czego wspólnie doświadczyły. Dlatego ta scena to bardzo pojemny symbol wszystkiego, o czym piszesz - "Lato" Vivaldiego to też podróż przez wszystkie etapy ich relacji, na twarzy Heloizy widać całą paletę emocji: od zaciekawienia przez radość, złość, frustrację, euforię, w końcu żal.

ocenił(a) film na 9
ex_machina_durejko

Bardzo dziekuje :) To znacznie ulatwia interpretacje tego niesamowitego filmu. Schodzac z poziomu interpretacji na detale, nie zapomne dialogu po powrocie Heloisy z kosciola, na etapie dopiero co kielkujacego uczucia. Wczesniej Heloisa zapytala, czy wolnosc to tez samotnosc.
Marianne: "Doznalas tej samotnosci"?
Heloisa" "Nie, bardziej Twojej nieobecności"

ocenił(a) film na 10
Ostatni_rzad_44

Tam jest masa detali, które mają znaczenie - nic nie jest przypadkowe, szczególnie w kwestii owej (nie)obecności. :) Weźmy prawie zupełny brak mężczyzn w całym filmie i spójrzmy na niego przez pryzmat dialogu bohaterek o zakazie portretowania nagich modeli i pozbawianiu ich dobrych tematów, szans na tworzenie dobrej (=wielkiej) sztuki. Sciamma się z tym ograniczeniem identyfikuje - oczywiście przewrotnie i nie po to, by udowodnić jego słuszność - wyrzucając mężczyzn prawie w ogóle poza kadr. A w rezultacie tworzy tak dobry (=wielki) film.

Cały I akt tej opowieści (moim zdaniem w tym filmie są niejako trzy różne filmy; na początku thriller, później traktat o sztuce, na końcu melodramat) podejmuje od rozmaitych stron temat obecności. Pierwszy portret, jaki tam się w ogóle "maluje", choć niedosłownie, to portret zmarłej siostry - jej obecność jest prawie namacalna, jakby miała zaraz pojawić się na plaży, po której spacerują, albo za kolejnym rogiem zamku, który zamieszkują. Później dojmująca nieobecność Heloizy jako modelki. Scena, gdy służąca niesie jej suknię, a my myślimy, że to już Heloiza. Później służąca udająca Heloizę, pozująca na podeście. Jeszcze później udająca Heloizę Marianna. W końcu Heloiza w roli samej siebie- gdy wychodząca zza kotary Marianna widzi ją siedzącą, jakby pozowała (jest tam sporo sugestii, że Heloiza mogła się domyślać rzeczywistego powodu obecności Marianny w zamku). Plus Heloiza w roli własnej siostry, której los przejęła (a na to wszystko nakłada się orficki mit i Eurydyka, które w roli własnego wspomnienia zastępuje ukochanemu Eurydykę realną i namacalną). A to dopiero warstwy znaczeń w zaledwie pierwszej części filmu! :D

ocenił(a) film na 9
ex_machina_durejko

"Odwróć się" z ust Heloisy to, jak przypuszczam, bezposrednie nawiazanie do mitu. Odwrócenie Marianny = gest Orfeusza zapewniający obojgu mitycznym kochankom (i obu filmowym bohaterkom) nieobarczone skazą wspomnienie miłości idealnej kosztem utraty swoich cielesnych powłok

ocenił(a) film na 10
Ostatni_rzad_44

Tu chyba nawet nie kosztem - bohaterkom dostępne było już tylko wspomnienie, więc dla nich stało się niejako bezpieczną przystanią. Sposobem na zachowanie czegoś, czego posiadanie nie było w zasięgu. Ich historia urywa się w momencie, który uchroni ich wyobrażenie o sobie od jakiegokolwiek wpływu czasu, codzienności, powszedniości czy realnych powodów, dla których musiały się rozstać - to przestaje mieć znaczenie.

ex_machina_durejko

Ostatnie minuty filmu - niesamowite emocje, muzyka Vivaldiego, zbliżenie na twarz Heloizy. Widz cały czas ma nadzieję, że Heloiza się odwróci.

Wcześniej dowiadujemy się od Marianny: "Widziałam ją po raz ostatni... Ona mnie nie widziała". Warto się zastanowić, czy faktycznie tak było, czy po prostu Heloiza nie mogła się odwrócić...

ocenił(a) film na 10
_Klaus_

Myślę, że już w scenie pożegnania - antycypowanej kuchenną dyskusją nad orfickim mitem - Heloiza przywłaszcza sobie część sprawczości za to, co się stało, za zachowanie wspomnienia, nie bycie jedynie przedmiotem czyjejś decyzji (lub zewnętrznych kolei losu). Wydaje mi się, że w ostatniej scenie Heloiza rzeczywiście Marianny nie widziała, ale tej pewności - jak piszesz - oczywiście nie mamy, to wspomnienie może być tak silne, trwałe i dające równoległą płaszczyznę realizacji pragnień, której odmówiło życie, bo przynależące już do pamięci. Niezakłócone teraźniejszością i niemożliwe do weryfikacji, jakiej musiałby je poddać widok realnej Marianny. Dlatego ich ponowne, obustronne "ujrzenie się", uświadomienie swojej fizycznej obecności, nie mogło się wydarzyć.

ocenił(a) film na 9
Ostatni_rzad_44

Co do pytania ostatniego ja od razu zrozumiałam że Heloiza wiedziała że po drugiej stronie siedzi Marianne, ale nie chciała się odwrócić jak zrobił to Orfeusz. Pokazała że potrafi wytrwać i doczekać się jej wyjścia z Hadesu. Lubię myśleć że jest w tym jakaś symbolika, bo pomimo iż bohaterką targały ogromne emocje, że może ją w każdej chwili stracić jak to zrobił Orfeusz, nie przestraszyła się i nie skierowała swojego wzroku w jej stronę. Być może później się spotkały i ta scena miała uświadomić widzowi że ich miłość jednak przetrwała...? Ehh ten film to niesamowita perełka wśród ckliwych romansideł.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones