no w życiu się tak nie uśmiałam! co prawda od samego początku spodziewałam się, że nie będzie to żadna rewelacja, ale Posejdon przeszedł moje najśmielsze oczekiwania! tylu głupot naraz jeszcze nie widziałam - fala pojawiająca się na środku oceany nie widzieć skąd, śrubka, która błyskawicznie daje się odkręcić (dziwne, że Kurt nie dał jej rady wyważyć swym mężnym ramieniem;)), itd itd, ale i tak najbardziej mnie rozwaliłą scena, kiedy statek tonie, wokół niego wielkie fale, a pontonik ledwo się kołysze (btw skąd się tam wziął ten pontonik? ;D) jedyny element zaskoczenia - bosski Kurt w akcie niesamowitego poświęcenia tonie (myślałam że wypłynie na tym głębokim wdechu ;) ) - no aż mi się łezka w oku zakręciła heh :)