Długo się wahałem czy się w końcu wybrać na "Posejdona" czy też go sobie jednak odpuścić.Wczoraj postanowiłem jednak uciec przed upałem do klimatyzowanego kina i tak oto nowy film Petersena zobaczyłem.I nie żałuję, bo "Posejdon" w 100% jest tym co spodziewałem się zobaczyć-doskonałą rozrywkową superprodukcją.Pomimo tego, że śmierć żadnego z bohaterów nie była dla mnie niespodzianką (film jest straszliwie oczywisty;) to udało się utrzymać mnie niejednokrotnie w sporym napięciu.W przypadku filmów katastroficznych jest to solidny plus.Biorąc pod uwagę gatunek produkcji pomijam kwestie scenariusza, aktorstwa i jakiejkolwiek głebi (poza głębią oceanu) i przechodzę do spraw technicznych.Już pierwsza scena imponuje i daje do zrozumienia, że w tym filmie to efekty specjalne grają główną rolę.Katastrofa Posejdona to z całą pewnością obok "Titanica" Camerona najefektowniejsza rozpierdzielanka jednostki pływającej w historii kina;)Na szczęście na scenie przewrócenia statku przez falę się nie kończy i co jakiś czas miażdżeni jesteśmy w fotelach scenami z doskonałymi efektami.Obok nich świetnie wypada muzyka Badelta, która już na początku wpada w ucho a potem ma spory udział w budowaniu napięcia.Małym zgrzytem jest jak dla mnie nieco za szybki montaż w kilku momentach, ale nie jest to w stanie zepsuć całości.Jeśli ktoś lubi kino katastroficzne, to moim zdaniem "Posejdon" w pełni go usatysfakcjonuje..tak jak mnie.Ocena 7/10 to w przypadku tego typu produkcji najwyższa u mnie możliwa nota i taką właśnie wystawiam.