Miał być klimat, miało być ciekawie, miał być mrok...a wyszło jak wyszło. Niestety nawet piękne ujęcia krajobrazów wypełniających tło nie są wstanie uratować tej produkcji, a tak naprawdę ładne ujęcia rozłożystych pasm górskich oraz sceny szarżujących w śniegu alaskańskich wilków to jedyne plusy filmu. Żeby nie było, symbolikę rozumiem: ,, Ludzie czasami są jak zwierzęta; rządzi nimi instynkt, impuls, pragnienie przetrwania za wszelką cenę - taką, że potrafią nawet z tęsknoty i rozżalenia zabić swoje potomstwo''. Jest ona jednak (symbolika) tak trywialna, że niemal żałosna i naprawdę ten film wcale nie musiał powstać, żeby zaprezentować mające z niego wypływać morały. Bo zresztą jakie one są? Że czasami robimy coś tak strasznego a inni i tak nam wybaczają? To i tak jest wyciśnięte na siłę bo nic nie broni się w tym tytule. Tempo jest tak potwornie ślamazarne, zapewne miało zbudować pewien specyficzny klimat ale zabieg ten osiągnął skutek odwrotny - wszystko wręcz opada.Kiedy czujesz, że teraz powinien nadejść jakiś moment natężenia tempa akcji to wszystko...zwalnia jeszcze bardziej i zniechęca do dobrnięcia do końca, który i tak nie jest warty spinania się przez cały film w celu skupienia się. ,,Dobrnięcie'' to zresztą bardzo dobre określenie na opisanie mojej podroży przez czas trwania filmu; film jest strasznie męczący, nużący i aby dotrwać do jego końca trzeba się nie lada wysiłku i przypomina to w przenośni śnieżne zmagania pisarza - Russella. Scenariusz jest taki nieposkładany, nieprzemyślany, to tak jakby włożyć regał w walizkę i myśleć że się domknie...No niestety nic się tutaj nie domyka, wszystko sypie się jak zamek na plaży, w który co chwilę wbiega jakiś dzieciak. Lepszy skutek reżyser osiągnąłby gdyby dał sobie spokój z tą, wymyśloną chyba na poczekaniu i okraszoną niepotrzebnymi metaforami, historią ukazaną w filmie i wyciął z niego jedynie wszystkie śnieżno - białe krajobrazy Alaski wraz z ujęciami wilków i sklecił z tego po prostu film przyrodniczy - miałoby to lepszy smak, może nawet zostałoby nagrodzone. Ufff, no dobra, ten film i tak nie zasługuje na tyle słów ile użyłem w celach krytycznych i rozwarstwiania się nad nim. Po prostu, jak w temacie, czegoś takiego się nie robi.