Wychowałem się na Nagiej Broni, Ściąganym i innych filmach z Leslie Nielsenem. Gdy miałem dziesięć lat poznałem Mela Brooksa - Kosmiczne Jaja, Faceci w Rajtuzach, Płonące Siodła, czy nawet nieco słabszy Dracula - to wszystko filmy, przy których zrywałem boki ze śmiechu. Nawet Odyseja Komiczna czy Egzorcysta 2 1/2 mi się podobały, chociaż w tych filmach humor pozostawiał wiele do życzenia, ale nadal od czasu do czasu zdarzało się kilka śmiesznych scen.
Potem nadszedł pierwszy Straszny Film i zrozumiałem, że to co w starych parodiach było umieszczone w rozsądnych ilościach i ze smakiem, teraz wychodzi na główny plan. W ten sposób "najśmieszniejszymi" scenami miały być te z obciąganiem, rzyganiem, sraniem i pierdzeniem. Jednak Straszny Film dało się jeszcze strawić, gdyż mimo wszystko ów knajpiany humor był tam często bardzo pomysłowo wprowadzony, a na dodatek przeplatał się z całkiem udanymi żartami. Jednak z każdą kolejną częścią poziom tej serii spadał.
Ostatecznie przyszły filmy duetu Friedberg/Seltzer, z których do tej pory obawiałem się oglądać jakiegokolwiek. "To nie może być tak złe jak mówią" myślałem, a w głębi serca drżałem o to, że jednak jest.
I oto w końcu odważyłem się włączyć Meet The Spartans. I okazało się, że ten film nie jest tak zły jak mówią. Jest jeszcze gorszy.
Żałuję, że go włączyłem. Żałuję, że nie przestałem oglądać po scenie ze srającym pingwinem, na co miałem ochotę. Żałuję, że obejrzałem do końca i uświadomiłem sobie, że oto prawdopodobnie najgorszy film świata. Za kilka scen, które wzbudziły mój uśmiech daję 2 zamiast 1. Ale od tej pory filmy niesławnego duetu radzę omijać szerokim łukiem i to samo radzę wszystkim. Amen.
Zgadzam się w zupełności. Film aż emanuje swoją głupotą i brakiem wyczucia smaku. Nie wiem czym moze być spowodowana popularność takich "dzieł". Nie dość że mamy marne poczucie humoru, to wykonanie całego filmu daje wiele do życzenia.
Tak jak piszesz, komedie Brooksa są czymś co śmiało można nazwać "parodią". Natomiast "Poznaj moich Spartan"... Nawet nie jest zabawne.