Przede wszystkim wielki szacunek za powrót do "pierwotnego" mitu wampira - bez emoromantycznych wypocin pokroju Anny Rice, czy Stephanie Meyer: stary, dobry, słowiański mit.
A sam film jest świetny. Dziwi mnie, że w oryginale wszystko było... nudne. A tutaj nagle bohaterowie wykazują jakieś emocje i są żywi, szczegóły otoczenia idealnie dopracowane, muzyka nie razi uszu i świetnie pasuje do epoki. Nieźle, całkiem nieźle
A jak dla mnie słabo, nudno, nieemocjonująco, chociaż ładnie nakręcone. I za dużo tego słowiańskiego mitu też tu nie widzę, bo brak ewidentnego podobieństwa do powieści Anny Rice czy Stephanie Meyer jeszcze słowiańszczyzny nie czyni. Strasznie mi się ten film zdaje być właśnie hamerykańskim horrorkiem i tyle. Oryginału nie widziałam, więc do niego nie porównuje. Jeśli ten jest lepszy, to już się boje zabrać za film z 2008 roku...
Jeden z niewielu filmów, który włączyłam i dzięki któremu zajęłam się wreszcie robieniem porządku. Usiedzieć się nie da od tej drętwoty.
W oryginale dzieje się znacznie mniej, nie są dopracowane szczegóły takie jak dopasowanie muzyki (nawiasem mówiąc - fatalnej) i strojów do epoki, a aktorzy są, delikatnie mówiąc, sztywni. Aczkolwiek znam ludzi zakochanych w kinie skandynawskim, którym to właśnie oryginał podobał się bardziej.
Tak to ja! :D kocham kino skandynawskie!!! :) a remak'u amerykańskiego nie widziałam jeszcze żadnego dobrego, czy to by było kino skandynawskie, hiszpańskie czy japońskie itd. Zazwyczaj są obdarte z tego co najważniejsze... z klimatu!
Wersja szwedzka jest genialna, wersja amerykańska... przemilczę. W porównaniu do książki, szczegółów o wiele więcej było właśnie w oryginale. Był klimat, było o wiele bardziej hm... zagadkowo, tajemniczo, natomiast nasi zamorscy przyjaciele skiepścili klimat na rzecz efektów, czyli nic nowego. Zostawiam 6/10 ze względu na sentyment do oryginału.
Zgadzam się! Szwecka wersja miała w sobie 'to coś', chociaż te krwawe sceny nie wyszły amerykanom najgorzej. Żałuje tylko, że w remake`u dali wampirzycy jakieś durne imię "Abby". Zupełnie jak wampir Jery. Beznadzieja.
Również się zgodzę, nie ma co porównywać filmów do siebie. Amerykanie żerują na sławie pierwowzoru zresztą jak zawsze free reklama.
Remake jest tysiąckroć gorszy ocena 6 jest tą, jak najbardziej trafną.
Obejrzałam, mogę porównać.
Nie jestem miłośniczką kina skandynawskiego, nie znam go po prostu. Niemniej jednak moim zdaniem w oryginalnej wersji filmu właśnie dzieje się więcej - ale na płaszczyźnie emocjonalnej. Amerykańska wersja jest po prostu remakiem nastawionym na kasę, bo pierwowzór się udał.
"nie są dopracowane szczegóły takie jak dopasowanie muzyki (nawiasem mówiąc - fatalnej)"
Żartujesz? Muzyka Soderqvista to po prostu coś pięknego, istny majstersztyk. Hans Zimmer by się nie powstydził. Wraz z mrocznym i chłodnym obrazem tworzy ten magiczny klimat, którego w amerykańskiej wersji pewnie nie dostrzeżesz (nie oglądałem, wiec tylko przypuszczam).
Właśnie w wersji amerykańskiej warstwa muzyczna to piękna rzecz: pasuje i do epoki, i do klimatu. A w wersji oryginalnej cóż - nuda, nuda, nuda... dla mnie to kolejna wada oryginału.
popieram w całości, ja niestety obejrzałam do końca, bo liczyłam, że się w końcu rozkręci, szkoda straconego czasu....
Szanowny kolego, wampir w słowiańskiej mitologii wogóle nie miał zębów, tylko jeden kolec na jezyku :) ze słowianami to niewiele ma wspólnego, uwierz :)
I co ci się niepodoba w książkach Rice? Zmierzch, okey, wegetariański wampir, wieczny licealista jest dość dziwny, ale Kroniki? To chyba najlepsza seria o wampirach! "Wywiad z wampirem" i "Wampir Lestat", "Królowa Potępionych" są naprawdę niezłe.
Lubiłam te książki w gimnazjum... Śliczne, gładkie, eleganckie i elokwentne wampirki ze spiłowanymi zębami i homoerotycznymi podtekstami i... tyle. Takie to było czytadło.
Chociażby to, że niektórzy potrzebują mniej czasu na założenie rodziny niż Rice na opisanie pięciu minut rozmowy.
Przesadzasz ;p Lubie jej książki, właściwie pierwsze trzy tomy jeśli chodzi o kroniki, są przyjemne i lekkie, dobre żeby się odstresować ;p
genialne podsumowanie twórczości Rice, Królowa potępionych to jeden z moich ulubionych filmów , a książki nie byłam w stanie przebrnąć, Wywiadu z wampirem też chyba nie doczytałam do końca. A biorąc pod uwagę, że uwielbiam książki i to prawie wszelkich gatunków, trzeba się bardzo postarać, żeby mnie zniechęcić do czytania...
Kino skandynawskie na ogół mnie nie zawodzi i podchodzę do niego z dobrym nastawieniem. W tym wypadku widziałem obie wersje i muszę przyznać, że remake faktycznie ogląda się dużo lepiej. Mimo dwóch lat różnicy oryginał wygląda trochę śmiesznie i gdy zastanawiałem się, czy w ogóle jest jakikolwiek sens odświeżania tego obrazu, to teraz muszę przyznać, że wyszło to mu tylko na dobre.
Efekty specjane wyszły genialnie, to prawda, ale zabiły filmowy klimat orginału...
A nawiasem mówić, niektóre scenyw bydwu częściach wyglądają śmiesznie (patr dwie sceny kiedy gł bohater włącza muzykę :) )
A przykładowo "Coś" Johna Carpentera z 1982 roku? A swoją drogą ten remake też jest świetny.
pytanie. scena ze zdjeciem-czy dobrze rozumiem ze na nim byla ta dziewczynka z tym jej starszym opiekunem tylko ze z 50 lat mlodszym?