"Nie kierujcie się nazwiskami" - to chce przekazać nam od x - lat Hollywood.
Wielkich reżyserów stać dziś, w maximum, na przeciętność.
"Tylko nie zachowuj się już jak pierwszoklasista...."
Jeśli nie ma się już nic do przekazania, najłatwiej zacząć kogoś obrażać. Brawo Panie krytyku.
Jeśli przestaniecie się w końcu wzajemnie obrażać - co jest niewątpliwie trudne, może skupicie się w końcu na tym, co macie do przekazania innym na temat filmu / tego filmu i w ogóle/
Obawiam się, że sprezentowana przez Ciebie definicja nie pasuje do mojego postu z jednego prostego powodu: nie mogłem ocenić, czy Twoje argumenty są trafne, czy nie, gdyż filmu nie widziałem.
A doczepiłem się tylko ze względu na twój, nazwijmy to, styl wypowiedzi i wyzywanie każdego, kto ma inne zdanie od Ciebie. To nie ma nic wspólnego z pokorą, bo ja też lubię wyrażać swoje zdanie.
PPS. Jestem "otoczony profesorami", ponieważ widzę ich na co dzień na uczelni. Jednocześnie nie są oni ani "pokorni" i (chyba) nie posiadają "- wiedzy - magicznej - o filmie -", jak ty to nazwałeś, gdyż to nie ich dziedzina. Popełniłeś nadinterpretację - nie chciałem się przechwalać, jaką to ja mam wiedzę o filmach, była to tylko luźna aluzja co do Twojego podejścia:)
Ok, po prostu zobacz film i w stylu, jakim lubisz /może to być styl bogobojnego zakonnika otoczonego świetlistymi aniołami / i wypowiedz się na temat filmu.
pozdr
przesadzasz thuscocostam, nie jest to arcydzielo aczkolwiek przyjemnie sie ogladalo. film ma swoj klimat i oto chodzi.
czocza, bracia Coen włożyli dokładnie tyle zapału i energii w stworzenie tego filmu, ile Ty w napisanie tego posta.
Stąd ten zatrważająco niski artystycznie efekt końcowy.
Nie wiem kim jesteś żeby tak twierdzić. Do tej pory w swoich opiniach byłeś głównie despotyczny, jednak teraz ten komentarz jest raczej poniżej pewnego poziomu. Krótko i zwięźle, ośmieszyłeś się.
Liczę na nie odpisywanie i zakończenie konwersacji.
Odwołujesz się do pokory sam jej nie okazując i do tego zarzucasz mi argumenty ad personam sam oskarżając mnie o to że jestem 15-sto latkiem lubiącym gnoty i do tego zarzucasz mi napuszone sądy sam takie ferwując. Niech to będzie wystarczającą puentą .
"Oglądanie filmów i to jak się je odbiera jest sprawą wysoce subiektywną i to na tyle, że rzadko w ogóle mówić można o czymś takim jak dobry/słaby film a jedynie o filmach które się komuś podobają lub nie."
A jednak zdarzaja sie takie arcydziela, o ktore ciezko, zeby sie komukolwiek nie podobaly. W tym przapadku tak nie jest, a zatem swiadczy to tym, ze film do czolowki nie nalezy.
Panie Szokku teraz wypada ci pokornie przyznac, ze sie myliles i pocieszyc sie jedynie nedznymi nominacjami.
Alez niektorzy sa naiwni. Hohoho.....
Nie ma na tym świecie filmu który podoba się wszystkim. Nawet najpopularniejsze i najbardziej cenione filmy spotykają się z totalnym niezrozumieniem. Ojciec chrzestny, Casablanca to filmy kultowe a ja na nich przysypiam, nudzą mnie niewyobrażalnie, ale kto powie że z tego powodu nie należą do czołówki?
Generalnie się z Tobą zgadzam. Film aktorko świetny, ładne widoczki, ale... właśnie to wszystko! Nawet jak na western film zawodzi - miejscami się ciągnie i nie wiadomo o czym właściwie jest i - nie licząc dramatycznej końcówki ze starym szeryfem ścigającym się z czasem, o życie dziewczynki - właściwie nie wzbudzający emocji. Ta historia mogła być o czymś: o tym, że za wszystko trzeba zapłacić i o starym człowieku, który udawania sam sobie, że jest jeszcze go na coś stać. A tak - nie licząc tej dramatycznej końcówki - dostajemy wesołą przygodówkę o pyskatej dziewczynce rozbijającej się na kucyku, po prerii, w towarzystwie dwóch stereotypowych rewolwerowców - brak dramatyzmu, brak dobrze nakreślonych postaci, przewidywalność fabuły i brak wyraźnego przesłania. Chcecie obejrzeć dobry western? Odświeżcie, sobie ,,Bez przebaczenia" - tamta historia ma wszystko to czego brakuje, filmowi braci Coen.
Ocena 6/10