... dziewczynkę na wojownika, mogłoby być świetne. To powinna być postać będąca postrachem wśród wrogów ale i własnego plemienia. Wojownik najsilniejszy, najszybszy, najbardziej okrutny. Wykazujący się niezgorszym sprytem i mądrością. Taki co to zrywa skalpy wrogów i ujeżdża dzikie konie za dnia, a nocami produkuje dzieci swojej babie w tipi. Ktoś z wrodzonym duchem walki, doświadczeniem ale i wielkim sercem pełnym poświęcenia. Jednym słowem, najbardziej kozacki (acz nie nierealistyczny) czerwonoskóry jakiego wyprodukowała kultura. Wtedy i dopiero wtedy mierzenie się z technologią przyszłości i łowcą z innej galaktyki miałoby sens. Dopiero wtedy, ta wciąż nierówna walka z Predatorem niosłaby zalążek nadziei dla zwycięstwa człowieka. Wtedy mogłoby to być epickie widowisko. Nie pisze tego jako ktoś, kto walczy z ukazywaniem silnych kobiet w filmach. Zjawisko jakkolwiek nadużywanie ostatnio, nie jest mi drzazgą w oku. Lubię filmy o heroinach wszelkiego sortu. Sarah Connor, Ellen Ripley, Nikita, Matylda, Czerwona Sonia, Trinity czy Thelma i Louise były mi w dzieciństwie "matkami zastępczymi" kiedy wychowywały mnie filmy z VHS. Kiedy to z nimi spędzałem większość czasu. Żałuję jednak, że w tym filmie nie obrano nieco innej koncepcji. Ale musiałoby to robić nieistniejące studio Carolco albo Orion... nie Disney, bądźmy poważni...