(Nie czytać, jak ktoś nie widział.)
I właściwie był nawet bardzo dobry póki nie zaczęły się te głupoty z Teslą. Po prostu ostatnia
część filmu, od momentu, w którym drugi z magików wyrusza do stanów jest niepotrzebna.
Co ona wnosi do filmu? Jeszcze 2 zwrot racji: przed tym ostatnim epizodem nasz bohater
jest górą, w czasie tego epizodu górą zostaje jego przeciwnik po to by jednak odejść na
rzecz naszego bohatera na koniec. Czyli de facto sytuacja się nie zmienia, a te 2 zwroty akcji
są wymuszone i oparte na pomyśle fantasy, z kopiowaniem materii...
Wątek fantasy kontrastuje w tym filmie z bardzo realistycznym, wręcz naturalistycznym
ukazaniem realiów zawodu iluzjonisty, to było świetne, a fantastyczny dodatek psuje ten
efekt. I jeszcze film się robi po prostu za długi.
Bez końcówki 8/10, z końcówką 6/10 czyli niezły, i tyle musiałem postawić.
Chodzi mi o część z maszyną do kopiowania, to jest niepotrzebne. Niech by się np. okazało, że Tesla go oszukał dla pieniędzy czy coś.
Jednak daję 7, bo było by chyba 9 bez tej maszyny Tesli. Bale gra super! - widać kiedy jego "kocham cię" jest prawdziwe, a kiedy nie. Super postać zawsze trzeźwo myślącego mechanika. Tesla świetnie zrobiony. Poświęcenie dla pracy i drugie dna różnych zdarzeń wychodzące co jakiś czas na jaw też świetne. No i psychologicznie bardzo dobrze przemyślany i prawdopodobny film: np. złość Falona po tym jak został pochowany, problemy żony spowodowane nieszczerością jednego z mężów, obsesja Angiera na punkcie numeru Bale, która rodzi się po stracie żony.
Maszyna Tesli była potrzebna. Trzeba pamiętać, ze duplikowała ona każdy przedmiot, który się tam znajdował więc Angier zawsze zabijał osobę o identycznej świadomości co on sam - ciężko sobie wyobrazić agonię w jakiej ginęły osoby w zbiorniku... Bez maszyny nie dało by się przedstawić, że Angier w pogoni za sztuką poświęcił swoje człowieczeństwo. Tu właśnie najlepiej widać różnicę, Borden (obaj Bordeni) poświęcił połowę swojego życia, ale także połowę życia brata. Nikt z bliskich osób nie wiedział o braciach przez co niszczyli oni osoby, które były im bliskie. Od żony Angiera, przez żonę Bordera i jego kochankę a kończąc na bracie, który również zginął dlatego, że za wszelką cenę starali się zachować sekret sztuki dla siebie. Do widza należy ocena, która z tych postaw jest gorsza i czy Angier zginął jako bohater czy może został zabity w akcie zasłużonej zemsty.
Mam podobny niedosyt co autor tematu. Chodzi mi o to, że zaskakujące zakończenie jest wtedy, kiedy widz po obejrzeniu może sobie poukładać wszystkie wydarzenia i zobaczyć jak bardzo był oszukiwany. I o ile wątek z bliźniakami jest OK (inna sprawa, że to iż Fallona gra Bale dało się poznać już po pierwszych scenach, zwłaszcza kiedy wiedziało się oglądając film, że czeka nas zaskakujące zakończenie) , ale to że Jackman się klonował burzy to wszystko, bo przez rzeczy nie realne w filmie można wytłumaczyć wszystko, nie ma w tym nic zaskakującego. Uważam, że jeśli film jest ukazany jako realny i traktuje o iluzji to wszystko w nim powinno być iluzją, a nie prawdziwymi czarami. Oczywiście rozumiem przesłanie filmu i uważam go za bardzo dobry, chodzi mi tylko, że ciężko powiedzieć że film jest misternym pomysłem w którym widz został oszukany.
O tym właśnie traktuje główne motto przewijające się przez cały film: "Nie chcecie znać prawdy. Chcecie być oszukiwani". Dokładnie tak samo wolałeś myśleć, że nowy przeniesiony człowiek to zwykła sztuczka. Odpowiedź, którą zaserwowali autorzy filmu nie przypadła Ci do gustu więc czy wolał byś aby wcale nie padła? Zauważ, że nawet kiedy dowiadujemy się o bliźniakach Borden to nagle cała magia pryska. Wprowadzenie klonowania jest bardzo przemyślane i stanowi istotę problemu Angiera - bez tego zabiegu wszystko było by bardziej nijakie. Trzeba tylko zaakceptować, że w świecie przedstawionym w filmie istnieją inne zasady niż w realnym. Wiem, że może to być trudne jeśli spodziewałeś się realizmu, ale w każdym filmie jest nieco fantastyki, czy to naukowej, czy to historycznej czy też obyczajowej.
Nie wiem czy wolałbym, żeby w ogóle nie padła. Pewnie wolałbym żeby sztuczka została wyjaśniona w sposób realny. (wiem, że akurat ta była by właściwe nie możliwa to wytłumaczenia, więc może jakaś inna, która by tak samo wyjaśniała problem bohatera) Z tą fantastyką w filmach to oczywiście zależy jak na to patrzymy. Ja nie mam problemu z rzeczami nierealnymi w filmach i tak na przykład sprawa bliźniaków Borden też raczej nie realna, bo trudno, żeby bliźniacy byli tak identyczni, (chyba że też zostali stworzeni przez maszyne Tesli, ale to już inna sprawa) i nie możliwym wydaje się to, żeby ktoś ich nie rozpoznał, ale ten wątek jest dla mnie bardzo intrygujący i pasujący do koncepcji filmu. Natomiast klonowanie już nie do końca. Jednak, żeby było jasne to uważam film za świetny (9/10) tylko tak sobie po filmie pomyślałem, że skoro reżyser zrobił taki numer, to równie dobrze wszystko mogło być nie realne, skoro akcja dzieje się w świecie baśni.
To nie ma nic wspólnego z baśnią.... Mylisz konwencje. Tesla był historycznym, ekscentrycznym wynalazcą pracującym nad projektami, które i dzisiaj uważa się za absurdalne, a on temu poświęcał życie. Mimo wszystko o ile klonowanie w takiej formie jest niemożliwe (według naszego stanu wiedzy) - w filmie dodaje jedynie odrobinę klimatu fantastyki i to bardziej w konwencji Sci-Fi, gdzie wynalazek ludzkości może nieść katastrofalne skutki. Nie ma to charakteru fantastycznego, ani baśniowego gdzie występują nadprzyrodzone moce i wyimaginowane stworzenia. To czysta nauka (w tym świecie wytłumaczalna, w naszym nie).
"inna sprawa, że to iż Fallona gra Bale dało się poznać już po pierwszych scenach, zwłaszcza kiedy wiedziało się oglądając film, że czeka nas zaskakujące zakończenie"
wtedy gratuluję głupoty widzowi, bo nie ma nic gorszego od czytania recenzji, komentarzy na forum czy wysłuchiwania znajomych. największą moc ma film o którym nic się nie wie przed seansem. wtedy nie patrzysz na Fallona podejrzliwie.
Z baśnią, źle się wyraziłem, nie chodziło mi o baśń sensu stricte tylko o jej elementy. Oczywiście rozumiem twoje wyjaśnienie i sam w ten sposób to interpretuje, natomiast pewien niedosyt pozostał.
Przed filmem nie czytałem żadnych recenzji ani komentarzy, ale trudno by nie dotarło do mnie, że film ma zaskakujące zakończenie, nie wiedziałem jakie, nawet nie miałem żadnych wskazówek jak to się skończy. Natomiast postać Fallona od początku filmu wydawała się dziwna i nie trzeba być geniuszem żeby domyśleć się, że coś się za nim kryje, oczywiście na początku nie miałem pojęcia co, ale po bliższym przyjrzeniu się bez trudu rozpoznałem Bale.
Na pewno mogę żałować, że od początku filmu spodziewałem się jakieś niespodzianki na koniec i mimo że jak ognia unikałem opisów/recenzji to podczas oglądania nie potrafiłem już wyzbyć się podejrzeń. Jednak mimo to film zrobił na mnie dobre wrażenie, a to świadczy tylko o tym jaki jest dobry.