Czytałem najpierw film... Aa... Żartowałem, oczywiscie, że książkę.
O, muszę przyznać, że tu pojawiło się spore zaskoczenie. Od zawsze czytam bardzo dużo, ale przyznaję się bez bicia, że tego nie czytałam. Nawet nie wiedziałam, że film ten jest na podstawie powieści. Ale to dobrze. Już wiem jaka będzie kolejna książka, do której zasiądę ;)
Pozdrawiam!
W takim razie życzę ci, żebyś mogła ją przeczytać bez większych przeszkód. Tak się nastawiłam na tę książkę, nawet już wypożyczyłam, a tu się okazało, że muszę najpierw przeczytać 800-stronnicowe tomisko B5 na temat powstania styczniowego...
"Musisz przeczytać"? Czyli pewnie do szkoły potrzebne jak mniemam?
No to już grubsza rzecz. Ja przymiotnik "gruby" w temacie literatury stosuję, gdy dzieło przekracza 500 stron małą czcionką. U mnie też tak szybko to nie nastąpi. Teraz ponownie wzięłam się za Williama Whartona i mam dwie książeczki tego Pana do przeczytania. Właściwie teraz już półtora ;) Ale to lekka lektura akurat. Da radę przeczytać w ciągu dwóch dni bez większego spinania. Ja już na szczęście mam za sobą ten okres czasu gdy ktoś "z góry" ustala mi co mam czytać i kiedy, więc decyduję sama i gdzieś tam pewnie wcisnę i "Prestiż". ;-)