To w końcu zginął? Alfred Borden czy jego brat bliźniak?
ale po czym wnosisz? bo mi się wydaje inaczej. jeśli zginąłby brat to po co ta całą akcja z córką, która odwiedzała go w więzieniu i się o nią martwił? Wychodziłoby na to że jest to tylko jej wujek, a przyprowadzał ją tam prawdziwy ojciec.
A wujek nie mógł kochać siostrzenicy? Bracia byli ze sobą bardzo blisko to przyprowadził mu córkę na pożegnanie.
Przecież jest w którymś momencie kwestia o tym, że ten, który przeżył, kochał Sare. Bliźniak, który zginął kochał Olivię. Czyli koniec końców Został ojciec z córką ;)
Ekhm, a skąd pomysł, że sami bliźniacy wiedzieli, który z nich jest ojcem? Przecież musieli dzielić się jednym życiem (i jedną żoną). Na pewno umarł ten co kochał Olivię. Myślę, że przy następnym seansie zrobię sobie listę wydarzeń w których uczestniczyli bracia z podziałem na to, który z nich się wtedy wcielał w Alfreda.
Ciekawa teoria ale sądzę że z tym kto był ojcem to sprawa była prosta. Był nim Alfred, bo co prawda bracia dzielili całe swoje życie ale np. w tak kluczowych momentach i tak ważnych dla każdego z nich osobno to robili to ci "prawdziwy dla danej kobiety". Podsumowuje to wszystko to co mówił że - "NIE DZIŚ" - wtedy oznaczało to że to bliźniak, a nie "oryginał". W związku z tym nie uważam że takimi rzeczami jak żona by się również dzielili.