Kiedy Alfred umiera ze złości że nie może rozgryźć sztuczki Roberta z maszyną do klonowania, jak
się przesuwa 50 yardów w sekundę...
...Czy nie jest oczywiste że wpada pod scenę a osoba wyglądająca jak on (double) chowa się na
górze i wyskakuje w odpowiednim momencie?
Przecież robił to w filmie już raz i jest to dokładnie to samo co w przypadku fałszywego
Roberta, tyle że z JAKIEGOŚ powodu używa się klona który robi dokładnie to samo w jeszcze
bardziej oczywisty sposób.
Błagam niech mi ktoś wyjaśni, bo ten oczywisty błąd niszczy sens filmu.
Alfred już wcześniej odkrył, że Robert używał dublera i zepsuł jego występ (ten z drzwiami). Wiedział też, że Robert nie użyje drugi raz osoby podobnej, bo a) duma by mu na to nie pozwoli, b) bałby się, że Alfred znowu zepsuje jego sztuczkę.
Chyba, że nie o to Ci chodzi ;p
Dokładnie. Alfred był świadomy tego, że Robert nie popełni drugi raz tego samego błędu. Obaj chcieli się rozwijać, a nie stać z boku. Po co Robert miałby 2 lata spędzić w Stanach? Jeśli powrócił, to wiadomo, że z czymś wielkim, z prawdziwą magią.
W sumie wyjaśnienie jest dosyć proste... Borden potrafił rozgryźć każdą ze sztuczek Roberta... każdą Iluzję... ale w grę wchodziła filmowa nauka czyli inaczej science fiction. Film doprowadził do tego, że Robert wszedł w posiadanie maszyny do klonowania, więc Borden już nie mógł dopatrzeć się tu podstępu. Dublera by rozpoznał, ale wiedział, że stoi tam Robert. Borden był geniuszem Iluzji, potrafił znaleść rozwiązanie każdej sztuczki, ale to już nie była sztuczka więc nie potrafił tego zrozumieć/
Masz rację. O ile poprzednicy mają rację, Borden faktycznie mógł potrafić poznać swojego wroga zawsze i wszędzie, to jednak problemem pozostaje publika - facetowi już raz udowodniono oszustwo i używanie sobowtóra, a teraz nagle wierzą w coś takiego? Tragiczne głupstwo.
ale w filmie ta wpadka z sobowtórem nie została wyjaśniona tzn nie zostało powiedziane publiczności że to jego sobowtór a że to był Wielki Danton wiszący. Ale nie jestem tego pewien, tzn. przzewinąłem na szybko film teraz i nie ma żadnej mowy o tym, więc ja przyjmuję tą wersję że nie zdradzono oficjalnie że Danton miał sobowtóra.
Ja odebrałem to tak, że Borden go zdemaskował, choć faktycznie możesz mieć rację. Nie zmienia to faktu, że ta sztuczka nie powinna budzić w nikim takiego podziwu, bo to co robił Danton było bardzo proste do wykonania bez Tesli - zapadnia i sobowtór na drugim końcu sali. Te występy wyglądały znacznie prościej od tych z wynajętym aktorem, łapanie kapelusza było efektowne i trudne, a tutaj facet mógł sobie po prostu czekać. No moim zdaniem ten podziw był naciągany.
A teraz wczujmy się w psychikę ludzi, którzy nie mieli tv, nie mieli internetu i każda sztuczka, której nie potrafili wyjaśnić (a z których my dziś się podśmiewamy, bo na jakimś forum ktoś ją wytłumaczył) była dla nich niczym magia. Jeśli będziemy patrzeć na film jak ludzie współcześni to nigdy nie rozumiemy zachwytu nad tymi występami ;)
Ale chodzi o to, że facet już raz zaliczył głośną wpadkę wykonując sztuczkę z sobowtórem, ludzie nie chcieli go już oglądać. Nagle zjawia się, wykonuje tę samą sztuczkę, tylko wyglądającą znacznie prościej i wszyscy są zachwyceni.
Może nie oglądałam na tyle uważnie, aby mieć pewność, ale czy występował w tym samym mieście? Głośna wpadka iluzjonisty nie musiała być głośna na cały kraj. Co oznacza, że np w innym mieście niewiele osób o tym wiedziało. O ile zakładamy, że pisali o tym w gazetach. Co innego w mieście w którym wpadka nastąpiła. Wieść się rozniosła wśród znajomych i nikt nie kupował biletów.
Jeśli dobrze pamiętam, to był on iluzjonistą słynnym na cały kraj, więc wieść o takiej wpadce również powinna się roznieść.
Chyba muszę obejrzeć raz jeszcze ;) Wtedy z chęcią wrócę do tego tematu :) a tymczasem pozdrawiam i życzę miłego dnia!