Być może ze względu na grę aktorską Edwarda Nortona, być może ze względu na klimat, nawet na
ten cukierkowy romans w tle. Jessica Biel wypadła po prostu lepiej niż Scarlet..............
Oba filmy mają zaskakujące zakończenie co jest ich wielkim plusem.
Oba filmy się od siebie całkowicie różnią. Łączy je jedynie motyw wykorzystania iluzji. Ale jeśli miałabym wybierać, to wolę Iluzjonistę :) To zwyczajnie mój klimat.
'Prestiż" jest chyba bardziej ambitny, może czegoś w nim nie zrozumiałem, ale klimat do mnie przemawia z iluzjonysty.....
I cała ta magia............. w prestizu za dużo było 'robotyki' jak na moj słaby gust, więc nie potrafiłem się odłączyć...
Zatopić w historię.....
To są dwa różne filmy i ciężko je porównywać. To co je łączy, to motyw iluzji, sztuczek "magicznych". Iluzjonista jest bardziej magiczny wg mnie. Czy Prestiż bardziej ambitny? Ja tak nie uważam.
Każdy z tych dwóch filmów ma inny klimat i jest całkiem o czym innym.
przy iluzjoniscie rozplywam sie jak male dziecko, co tu duzo mowic.........
Norton zagral w jescze jednym tak dobrym dla mnie filmie.
"dolina iluzjii' obejrzyj prosze kiedys.
Nortona ja uwielbiam w każdym jego filmie, nawet w Hulku :)
Malowany welon z jego udziałem to kolejny z moich ulubionych filmów. Też polecam.
taki nietypowy gosciu, ale to jak gra, przekazuje emocje. malowany welon, zaraz spojrze.
Wiesz, czasem mi sie wydaje, ze juz wszystko widzialem. A to blad : )
Malowany welon, poznaje na zdjeciach. widzialem, tylko kompletnie nie pamietam......
To może warto zobaczyć ponownie? To jeden z nielicznych przypadków, gdzie film jest lepszy niż ksiażka :)
Norton wg mnie jest niesamowicie zdolnym aktorem. Tak samo jak Phonix (grał Komodusa w Gladiatorze chociażby).
Czekam na kolejne filmy z Nortonem, bo ostatnio mało coś grał.
akurat tego pana uwielbiam w tej roli, pamietam, bylem glupi.... siedzielismy z moja byla i powiedzialem jej, ze jego gra, phonixa bardziej mnie pociaga niz Rusella, ze mial trudniejsza role, bo nie tylko wymachiwanie mieczykiem.. zreszta tez go lubie w tej roli.
Niewazne, spojrzala na mnie i stwierdzila ze jakis niedorobiony jestem... :)
Phonix ma cudowna blizne, w osadzie tez go uwielbiam...
On przyćmił Rusella całkowicie moim zdaniem. Jego rola jest niesamowita. Nienawidzę granej przez niego postaci do tej pory, Rusell nie wywołał we mnie takich emocji. Wydawał mi się zbyt idealny, przez co jego postać mało prawdziwa mi się wydawała.
Phonixa uwielbiam za rolę w Osadzie. Tam zagrał niesamowicie. Jestem w mniejszości, która Osadę kocha i uwielbia :)
Ja w sumie ten film uwielbiam dla walk, tych kilku walk russela..... jak mam malo czasu...
ale i tak wracam tylko do niego, do ramansu z siostra.
do tego jak zabija swojego ojca...... do tego jaki jest.
nieodgadniony, chory.... bardzo ambitny, chyba samotny.
ech........
ilizjonista to bajeczka dla dzieci z jednorozcami i wrozkami, bajeczny az mdli. Prestiz to klasa sama w sobie ze swietnym scenariuszem,o wiele poziomow ambitniejszy film
Uwielbiam Nolana, ale tu mnie nie przekonał. Ambitniejszy napewno dlatego do niego wrócę. Co do Iluzjonisty - lubię mdliste bajki też ;)
Patrz trzy wpisy gosci nizej. To co ambitne, niekoniecznie oznacza lepsze. Bo magia jest prosta tak naprawde.
Nie trzeba sie w niej zanurzac, dostrzegac jej zawilosci - by po prostu ja poczuc. to chcialem przekazac.
Iluzja jest bardziej bajkowa, a Prestiż, mimo tej maszyny Tesli, jakby bardziej realistyczny. Oba mają inny klimat.
Norton lepiej zagrał iluzjonistę od Bale'a moim zdaniem. Bardziej tajemniczo i sugestywnie. W tym filmie Bale na wyżyny się nie wzniósł. Lepiej wypadł Jackman
Mi też bardziej podobał się ,,Iluzjonista'' wspaniały klimat taki bardziej tajemniczy , w filmie ,,Prestiż''zabrakło mi takiego klimatu tylko opowiedziana historia no i tyle.Film jest poprawnie zrobiony z dobrą grą aktorską i scenariuszem.
RetroD -trafilas w sedno, coz po wspanialym scenariuszu, dobrej aktorskiej grze skoro klimat Prestizu to jakby zmagania Don kichota z wiatrakami. Film mial byc o magii. Kazdy z nas jej dotknal i to doslownie.... Nikt chyba nie powie ze te jedyne chwile w jego zyciu, ktore moglby nazwac magicznymi -byly zwyczajne, albo co gorsza, ukryte pod plaszczem wytlumaczalnych zjawisk. Trzymamy je gleboko w sercu, wlasnie dlatego, ze byly magiczne, nie do opisania -dlatego czasami lubimy wierzyc tez w magow, takich doslownie trzymajacych kule ognia w dloni, takich co poszli z tymi chwilami dalej, zaglebili sztuki tajemne. Bo w gruncie zeczy kazdy z nas jest mniej lub bardziej magiem. Moja wspolczesna definicja, ktora moze oznaczac biznesmena odnoszacego sukces, albo malomownej kobiety paralizujacej wzrokiem jest taka, ze prawdziwy mag to ktos, kto umie zmieniac rzeczywistosc i naginac ja do wlasnych potrzeb.
W filmie Nolana, chociaz powtarzam - uwielbiam go, nie ma nawet o tym mowy, jakby wszystko opieralo sie tylko na sztuczkach, nie ma klimatu ani podziwu dla ludzi, mimo ze mali, zamknieci w sobie rozumieja ze sila woli mozna zmieniac to co nas otacza. Kiedys o madrych kobietach mowiono wiedzmy, wcale nie obrazliwie. Pozdrawiam
sssss