Jednej rzeczy w filmie nie rozumiem kiedy Angier (wielki danton) kopiował siebie to pierwowzór lądował w zbiorniku z wodą i się topił, ale to by oznaczało że prawdziwa postać się zabija a dalej żyje tylko klon który ginie z kolei przy następnym występie. To bez sensu bo gdy zrobił metodę kopiowania siebie po raz pierwszy to zabił swojego klona. I to jest część którą nie bardzo rozumiem. Jedyne co mi przychodzi na myśl to to że oryginał ukrywa się pod postacią tego Lorda a klony występują na scenie i co występ jeden ginie (jak to opisałem wyżej).
Nie rozumiem co w tym dziwnego? Wiedział, że może tak się stać przy pierwszym użyciu maszyny, więc specjalnie wziął broń żeby zastrzelić sobowtóra. Jak już się przekonał, że faktycznie tworzą się sobowtóry postanowił to wykorzystać i najpewniej w czasie pierwszego występu zginął właśnie oryginał. To jest to wielkie poświęcenie, o którym mówił na samym końcu. Zabijał się na nowo, dzień w dzień.
no ja właśnie uważam ze sobowtóry się mordowały co chwile, dlaczego?? przecież jak wpadł do wody to wpadał w panikę a nie cierpliwie czekał na śmierć, a oryginał był tym Lordem na końcu. Tak ja to widzę
On nigdy nie wiedział czy zginie czy wyląduje w Prestiżu, bo niby skąd miał wiedzieć? No i gdy lądował w zbiorniku to wiedział już że zginie, i zwyciężał ten strach przed śmiercią - dlatego tak się rzucał, zamiast spokojnie sobie czekać aż skończy mu się powietrze.
to kto w takim razie ustawiał ten zbiornik?? przecież ktoś musiał to zaplanować co więcej człowiek automatycznie ma to w świadomości by działać samoobronnie
A ja myślę, że oni nie wiedzieli o tym zbiorniku z wodą, po pierwsze dlatego, że Wielki Danton nie puszczał nikogo za scenę, jeden z tych ludzi był ślepcem i to on był bezpośrednio koło zbiornika, czyli Wielkiemu Dantonowi zależało na zachowaniu tajemnicy przed wszystkim. Po trzecie Wielki Danton nie zdawał sobie sprawy na co skazuję tych ludzie, bo w końcu nimi byli, na końcu dowiedział się, że utonięcie nie jest miłym uczuciem i był zaskoczony.
Tak. Gdyby klony "występujące" na śmierć wiedziały o zbiorniku mogły zepsuć występ błędem lub paniką.
Nie rozumiesz, klony to był Angier! W założeniu zwykły klon ma inną osobowość inaczej myśli, jest tą samą osobą z wyglądu ale myśli jak osoba zupełnie inna.
Ciężko to wytłumaczyć, ale to ON pojawiał się jako prestiż, lądował zarówno w zbiorniku jak i za widownią.
Te klony wiedziały o zbiorniku, jednak o tym, jak wygląda śmierć dowiadywały się dopiero po wpadnięciu do niego. Każdy 'sklonowany' - ten, który podczas spektaklu pojawiał się w prestiżu, nie wiedział o tym, ponieważ jego świadomość była skopiowana ze stanu przed wpadnięciem do zbiornika. Dlatego, jak już wyżej napisano - Angier był zdziwiony na samym końcu, jak dowiedział się, że każdy klon jednak cierpiał, a nie "wracał do domu".
Myślę, że należy założyć, że klon jest tym samym co oryginał - więc klon ma poczucie bycia oryginałem. Dlatego oryginał mógł zginąć i przy pierwszym klonowaniu, a następne klony były kolejnymi Angierami. Nie możemy tu rozróżniać na prawdziwego Angiera albo nie. Klonowanie to jakby podwajanie, więc nie wiadomo, kiedy zginął pierwozwór, ale nie ma to takiego znaczenia.
moim zdaniem wyglądało to tak , że kazdy z tych klonów jak i oryginał wiedział o zbiorniku , mimo to zgadzali sie na utopienie bo wiedzieli ze ich klony czyli oni sami bedą żyli ... był takim maniakiem że płacił cene topienia sie wiele razy byleby wystep był dobry .. a rzucał sie w zbiorniku bo nikt nie umiałby sobie czekać spokojnie aż sie utopi .. no kur... bądźmy poważni , jak można w ogole zadać takie pytanie .. "arobuza23 to tak jakby Ciebie podpalic i bys sobie czekal na smierc cierpliwie...
Tesla pytał o koszt...
Danton po pierwszym uruchomieniu urządzenia nie wycofał się.... Płacił świadomie i to jest właśnie straszne. Można ewentualnie dyskutować czy gorsze od ukrywania przed otoczeniem brata przez całe życie.
Inne rozwiązania są wg mnie mniej lub wogóle nie logiczne.
arobuza23: Czytałam wątek wiec wiem, że są tu próby przeprowadzenia innej interpretacji.
Po co jeszcze bardziej komplikować ten film?? Angier co wieczór popełniał samobójstwo, a dalej jego zycie prowadził klon- nowa jednostka, ale mająca te same wspomnienia i ten sam sposób myślenie. Można powiedzieć, że ten człowiek oszalał skoro się porwał na coś takiego, ale dla niego to widocznie miało sens. W końcu osiągnął swój najważniejszy cel.
Wydaje mi się,że ten prawidziwy Robert żył i on był tym lordem. On właśnie na końcu powiedział,że nigdy nie wiedział gdzie wyląduje. A w basenie topił się ten klon, był on również przestraszony gdyż chciał żyć (tak samo jak ta kopia do której strzelił Robert ).
Ja to tak widzę;)
A poza tym jest tyle wersji ile ludzi,którzy obejrzeli ten film, ten film daje do myślenia i każdy ma swoją wersję.
Spojrzcie jaka wyszła z tego ciekawa dyskusja :) Napewno wato wrócić do tego filmu bo za każdym razem odkrywamy coś nowego :)
Film wzbudza emocje jest ciekawie nakręcony i ma swój tajemniczy klimat Świetny :)
Madzia właśnie mam identyczny podgląd a wiecie dlaczego?? Angier był kulawy i chodził o lasce a klony miały zdrowe kolana trochę to nie logiczne ale tak było. a sam wielki Danton został lordem a klon nie wiedział że zginie. lecz w jego podświadomości zostało to że kolejna kopia która wychodzi ma zostać w prestizu
Ciekawe stwierdzenie z tym kulawym Dantonem
generalnie wydaje mi się, że jednak to klony żyły dalej,
gdzie byłoby poświęcenie o którym mówił?
jeśli zabijałby klony nie byłoby poświęcenia siebie samego tylko bezużytecznych klonów.
Lecz jeśli zabijałby siebie a jego świadomość przechodziłaby w kolejny i kolejny klon to
poświęcenie występowałoby w tym, że każdego wieczoru musi umierać
Swoją drogą ciekawe czy czuł jedną świadomość czy dwie i co w wypadku śmierci a świadomości klonu<myśli>
ten film to typowy mindfu*ck
Dobra robota Nolan
poświęcenie samego siebie - siebie czyli Angiera już nie jest sobą to klony jego udają on nigdy już nie będzie sobą! to jest poświęcenie moim zdaniem
Klon oczywiście wiedział, że zginie.
Cała sytuacja jest prosta. Wszystko zostało wyjaśnione.
Może wychodził on z maszyny, może klon, a może mogłoby być czasem tak, a czasem tak. Nie da się tego wywnioskować. On sam tego nie wiedzialł, bo był identyczny z klonem, a klon z nim.
Poświęcenie polega na NIEPEWNOŚCI - przy każdym występie ryzykował samobójstwo.
Każdy klon miał identyczne wspomnienia, ale był osobnym człowiekiem. Świadomość NIE przechodziła, tylko się kopiowała.
Pamiętacie co Tesla odpowiedział na pytanie który z kapeluszy jest tym Angiera? "Każdy jeden"
I właśnie tak było z samym Angierem. Każdy Angier był tym prawdziwym. Nie można ich dzielić na klona czy nie. Każdy miał się za tego prawdziwego. Angier z końca filmu miał to szczęście że nigdy nie doświadczył utonięcia: był po prostu (no dobra użyję tego słowa, z braku lepszego) klonem kolejnych klonów, które przetrwały. Dla niego poświęceniem była niepewność. Dla reszty Angierów była to śmierć. Jak powiedział cena była ogromna, Największa z możliwych.
Ciekawa teoria że jeden z Angierów żyje sobie jako lord a reszta robi występy, zabijając się. Jednak wygląda na to że lordzik na to nie wpadł, albo uznał że to durny pomysł :)
film bardzo przyciągający uwagę widza nieprzewidywalny do końca trzymający w napięciu super kino.
albo po prostu nolan na to nie wpadl albo wpadl ale wtedy nie mialby swojej bzdurnej historyjki o poswieceniu
Angier w momencie gdy robił przeniesionego człowiek z sobowtórem(tym akotrem/pijaczkiem), to podkreślał, że nie lubi lądować pod sceną. Tak samo w ostatnich słowach mówi, że robił to wszystko aby zobaczyć jakieś zdziwienie na twarzach ludzi. W ogóle z tymi klonami to skomplikowana sprawa. Skoro one myślą jak Prawdziwy Angier, to niby czemu miały by chcieć popełnić samobójstwo?
Nie bardzo rozumiem powyższe mnożenie Angiera. Moim zdaniem był on podwójny tylko przez te kilka minut, które miał zanim się utopił, potem zostawał zawsze jeden. I dyskusja o świadomości śmierci jest chyba też bez celowa, gdyż każdy z "klonów" umierał tylko raz, ten jedyny Angier żyjący w danej chwili bał się śmierci tak jak każdy, licząc, że to nie on zginie.
bo te dwa klony to praktycznie jedna osoba, myśląca to samo i kiedy załóżmy 'oryginał' planuje na występ zabicie się, to wie, że jednocześnie 'drugi oryginał' w sensie 'taki sam ja stojący obok mnie i myślący właśnie to samo' będzie żył nadal, a więc nie zabija on siebie tylko jedną kopię siebie, nie wiem jak to inaczej wytłumaczyć po polsku ;p
Zauważcie, że pierwsza kopia jego broniła się przed zastrzeleniem, tak jakby myślała, że jest oryginałem.
A ten trik to prawie jak zmartwychwstanie ;d
Zauważyłem ostatnio jedną bardzo ważną rzecz. Otóż oryginalny Danton jest kulawy, tak jak końcowy hrabia a występujące klony nie są. Dlatego prawdziwy Danton nie występuję na scenie tylko planuje wszystko zza kulis. a Klony są po kolei zabijane
...i w tym momencie rozwiązałby się problem z duszą, bo czy dusza też się mnożyła?
Tylko gdzie w filmie jest mowa o jakimkolwiek pojęciu duszy? Jest tu tylko klonująca się świadomość.
ten "klon" nazwany jest w książce faksymile. Swoją drogą książka jest jeszcze bardziej pogmatwana, bo wyjaśnienia są o wiele później ;) Ale napisana jest świetnie
Tak jak już ktoś tu pisał na forum: Pamiętacie co Tesla odpowiedział na pytanie który z kapeluszy jest tym Angiera? "Każdy jeden". I właśnie tak było z samym Angierem. Każdy Angier był tym prawdziwym. W momencie użycia całej machiny, Ciało Angiera, jego świadomość, dusza, wspomnienia, osobowość, CAŁY on został klonowany, a dopiero potem osoba na scenie wpadała do pojemnika i tonęła. Dlatego to była dla niego ta niewiadoma, bo on nigdy nie doświadczył tonięcia, nie miał pojęcia jak to jest. A za każdym razem kolejny Angier tak szamotał się w zbiorniku, bo nie miał pojęcia, jakie to uczucie tonąc. Na końcu była taka rozmowa:
Cutter: Kiedyś opowiadałem ci o żeglarzu, który opisywał mi tonięcie.
Angier: Tak, powiedział, że to jak podróż do domu.
Cutter: Kłamałem. Powiedział, że to była męczarnia.
I wtedy Angiera "coś uderzyło", zdał sobie sprawę ze swojego poświęcenia, z tego co robił przez te 100 pokazów.
no dobra to teraz jak uważacie.. Czy Borden i brat bliźniak to naprawdę bracia, czy może Borden też skorzystał z maszyny Tesli? Bo w filmie jest powiedziane, że już raz budował dla kogoś maszynę. No i klucz do dziennika.. TESLA
Ja też tego nie ogarniam tej jednej rzeczy w filmie.. Tzn jest to zastanawiające bardzo. Ale gdyby korzystał kiedykolwiek z maszyny to nie byłby aż tak zdziwiony i odrazu domyślił by się jak Wielki Danton wykonał swoją sztuczkę, tym bardziej że widział maszynę. Ale z drugiej strony ten fakt, że Tesla już raz budował dla kogoś taką maszyna, no i klucz do dziennika. No bo dlaczego akurat TESLA jest kluczem, skoro trik Bordena polegał na zamianie się z bratem? Właśnie to jest zastanawiające co ma Borden do Tesli.
A co do klonowania. Nie można tego tak nazywać. Każdy Danton był prawdziwy. Jak było pokazane jak pierwszy raz używa maszyny to Danton, który był w maszynie zabił Dantona ktory sie pojawił dalej. Ale już na scenie Danton z maszyny zawszę wpadał do pojemnika z wodą a ten który wychodził zawszę był kulawy. A to dlatego, że postać była kopiowana taka jaka jest, ze wspomieniami, świadomościa no ze wszystkim:) a fakt, że sam tego nie wiedział, czy wyląduje w prestiżu czy w wodzie gdy tłumaczył się Bordenowi oznaczało jedynie, że nie wie do końca jak maszyna działa. No bo skąd miał wiedziec? Przecież ta 2 osoba to jest ten sam "pierwszy" Dalton, który utopił się pewnie w 1pokazie na 100 jakie wykonał. I każda kolejna kopia która wchodziła do maszyny była eliminowana i pojawiała się następna kopia "orginał" ktróra nie była świadoma, no bo przecież jest tu, stoi myśli, pamięta, czuje. Czyli jest tym samym Dantonem. Czyli można stwierdzić, że każdy kolejny Danton myślał, że zostaje przeniesiony (a Danton z maszyny to tylko klon), a tak naprawdę popełniał samobójstwo. Można by o tym pisać i pisać ale to trzeba sobie elegancko w głowie poukładać:) Właśnie ten fakt stanowi niezwykłość tego filmu no i plus zagadaka która mnie nurtuje:)
Dokładnie tak, jak ująłeś to w ostatnich zdaniach.
Jednak chciałbym zwrócić uwagę na to, co napisałeś na początku postu.
Gdy Angier przychodzi rozjuszony do Tesli mówi:
-Tesla nigdy nie skonstruował takiej maszyny jak ta.
-Nie mówiliśmy że to zrobił
-Ale nie zaprzeczyliście (i dalej gadka o sponsorowaniu)
Poza tym gdyby Tesla już konstruował taką maszynę, wiedziałby, jak ona działa i dlaczego z kapeluszem (i kotem) nic się nie stało.
te klony ogarniam wiadomo ze maja tą samą świadomość i wspomnienia i w sumie nawet nie ważne czy na końcu alfred zabił oryginał czy nie, skoro praktycznie to ta sama osoba. Jedyna zagadka która mnie najbardziej zastanawia to to co napisał peterson wyżej: dlaczego kluczem do sekretu był tesla?
Borden uczestniczył w zbojkotowanym przez Edisona pokazie Tesli i postanowił (czy też Oliwia postanowiła) w celu zwiększenia efektowności swojego przeniesionego człowieka zamówić u niego efektownie wyglądającą dzięki prądowi zmiennemu dekorację (1:13), ale była to tylko dekoracja, nic bardziej niezwykłego niż generator prezentowany na pokazie. Potem Borden (z własnej woli*) dał Angierowi pamiętnik zakodowany słowem Tesla, gdyż wiedział że Robert (który również był na pokazie) uwierzy że to Tesla odpowiada za sztuczkę Bordena i skompromituje się, tracąc mnóstwo czasu i pieniędzy próbując wydobyć od wynalazcy sekret i go powielić. Nie miał pojęcia, że Tesla naprawdę stworzy dla Angiera maszynę której chce.
* Bardziej szczegółowo na temat mojego stanowiska co do autentyczności pamiętnika pisałem kilka tematów niżej w (trochę zmienionym od czasu nadania mu tytułu) wątku "Sztuczka Wielkiego Dantona", tylko zdaje się nikomu nie chciało się całej tej wypowiedzi przeczytać i wątek zamarł. Ale zapraszam.
Z tego Nolana to naprawdę jest dobry reżyser, Prestiż, Incepcja... Arcydzieła filmowe z tymi zagadkami :).