<spoiler> Mam pytanie do wszystkich, którzy oglądali niejednokrotnie już ten film i ogólnie wiedzą o co chodzi. Ja obejrzałam go przed chwilą i jestem pod ogromnym wrażeniem. Bardzo bardzo zaskakująca końcówka, niemniej jednak o co chodzi w ostatniej scenie? W sensie już ostatniej totalnie, czyli, gdy Angier już ginie, bliźniak wychodzi,a wszystko płonie, to ostatnie, co widzimy to klon (albo i oryginał, nie wnikam) w zbiorniku z wodą. Dlaczego? O co chodzi z tą sceną?
to był ten klon, za którego rzekome zabójstwo Borden został skazany... po prostu odstawili go na bok, tak jak robili po każdym występie Angiera...
Czyli to nic głębszego? To było już ciało po prostu? Film był tak zaskakujący dla mnie, że zaczęłam kombinować, czy Angier nie był przewidujący i nie została zastrzelona jego "kopia", no ale właśnie nie pasowało mi to, że był w zbiorniku. A to oznacza, że nie żyje. Szkoda. Jakkolwiek film i tak świetny.
To nie był ten klon, bo tamten wylądował w kostnicy. To był po prostu jeden z wielu klonów, które zginęły podczas wystepów.
Za każdym razem kiedy Angier wykonywał swoją "sztuczkę" powstawał klon w 100% taki sam jak oryginał, posiadał jego wspomnienia, pragnienia. Jeden z nich zostawał przeteleportowany jak to Angier określił do prestiżu a drugi lądował w zbiorniku z wodą w którym się topił. Miejsce w którym rozgrywała się ostatnia scena to było "składowisko" klonów Angiera, ponieważ po każdym występie powstawali dwaj, ale tylko jeden z nich lądował w Prestiżu.
Ja dodam od siebie jeszcze jedno. Pamiętasz zapewne, gdy Angier chciał skopiować pomysł Bordena i wynajął sobowtóra, aby zasymulować szybkie przemieszczanie się. Po jednym z występów powiedział do swojej asystnetnki coś w stylu: "to on (sobowtór) zgarnia wszystkie laury, a ja słyszę tylko oklaski spod sceny". Niesamowicie ugodziło to w jego ambicję. Wiedział, że fizycznie niemożliwe jest, aby pojawiać się w dwóch miejscach naraz i widzeć reakcję publiczności zarówno przed jak i po występie. Chęć spełnienia się jako magik doskonały, przeżywający cały występ od początku do końca jako jedna i ta sama osoba - tego pragnął. Dlatego za wszelką cenę chciał skorzystać z maszyny Tesli. To ona pozwalała stworzyć klona identycznego z oryginałem - jedna osoba w dwóch ciałach - Angier zbierał laury zarówno w maszynie, jak i po "teleportacji" - jego pragnienie zostania magikiem doskonałym spełniło się. Ale za jaką cenę. Nie wiemy, kiedy prawdziwy Angier zginął podczas występu i czy w ogóle. Może umierały tylko klony? Nie dowiemy się tego. Wiemy jedno. Codziennie mordował samego siebie - fizycznie i psychicznie i nie mógł liczyć na jakąkolwiek pomoc. Zapłacił straszliwą cenę za prestiż najlepszego magika.
PS I jeszcze jedno na koniec - dlaczego Angierowi udało się ukryć tajemnicę swojego występu? Bardzo prosto - spójrzcie na obsługę maszyny - dwóch, starych, niewidomych ludzi...
Angier sciaga maszyne w trakcie wykoywania wyroku po co? OBAWIA SIE ZE ZOSTANIE ZABITY więc tworzy klona
angier przezywa w formie klona
Moim zdaniem ciężko rozróżnić, czy to był klon czy nie. Poza tym, Angier wtedy chyba nie zdążył stworzyć swojego klona, bo Borden go przejrzał i zdążył zastrzelić. Tak trochę z innej beczki: myślicie, że bliźniak Bordena to był jego rodzony brat, czy też został stworzony w Tesli?
Dobre pytanie skłaniam się do Tesli . Angier wtedy chyba nie zdążył stworzyć swojego klona w takim razie skad on sie wział
bo to nie był ten klon, bo tamten wylądował w kostnicy
To właśnie Borden musiał zabić Angiera, a to dlaczego? Otóż, przed śmiercią Angiera, Borden powiedział mu, że on kochał Sarahę, kochał też swoją córkę, chciał ją odzyskać, gdy właśnie Angier próbował mu ją odebrać, więc raczej Fallon nie mógł go zabić, to nie była jego córka, a na dodatek on się kochał w Olivii...
To wydaje mi się być już nadinterpretacją, chociaż skoro Borden wręczył raz Angierowi kartkę z napisem Tesla, aby go skierować do Stanów, to może była to kopia. Jeżeli jednak by tak było, to oboje (Borden i jego kopia) - musiałaby kochać jedną kobietę - Sarahę lub Olivię, więc raczej wydaje mi się, że byli to bliźniacy...
Jeszcze nie może być mowy o żadnej nadinterpretacji, bo tylko zapytałem ;D. Ale jeśli już poruszamy ten temat, to coś mi przyszło do głowy (i to może zostać uznane za nadinterpretację). Borden musiał wiedzieć o Tesli, inaczej nie napisałby tego wyrazu na kartce, którą dał Angierowi. Dlaczego więc nie mógł z niej skorzystać? Może było tak, że sklonował siebie i nauczył swojego "klona" odmiennych zachowań tak, że wyglądali jak bracia, a nie jedna osoba. Bardziej prawdopodobne jest jednak to, że Borden natknął się na Teslę w przeszłości, która wówczas była totalnym bublem i dlatego właśnie to słowo "Tesla" napisał na kartce, myśląc, że wysłał Angiera na bezużyteczne poszukiwania. Jak się potem okazało Angier potrafił ujarzmić tę maszynę. Trzecia opcja to taka, że Borden wysłał Angiera po Teslę specjalnie - pomyślał sobie: "jeśli uda mu się ujarzmić Teslę i pozna jej moc, może jest szansa na to, że zniszczy się sam, bo ma obsesję na punkcie doskonałości sztuki magicznej, która go zgubi". Sam już nie wiem ;D.
A mnie teraz tak zastanowiło, skąd Angier wiedział, że ma się nie ujawniać, gdy Borden wszedł za kulisy, jego "jeden oryginał" umierał, widząc Bordena, a drugi przecież teleportował się w odległe miejsce, więc nie mógł widzieć i słyszeć Bordena, może ktoś się do tego odniesie.
Za każdym razem "jeden oryginał" czekał chwilę, żeby zrobić większe wrażenie na widowni. Możliwe, że tego razu zanim wyszedł z ukrycia usłyszał krzyki spod sceny...
Trochę nie chcę mi się w to wierzyć, gdyż on pojawiał się za widownią i to naprawdę daleko od miejsca, gdzie Borden krzyczał, a gdyby tak było, to cała widownia by o tym usłyszała, więc jakoś nie przemawia za mną to rozwiązanie.
To był na pewno brat bliźniak tak jak na początku Angier twierdził, tymbardziej było wyjaśnienie, ze jeden brat kochał żonę drugi Scarlet xD
Gdy był na scenie mógł po prostu rozpoznać Bordena i widział jak wchodził za kulisy.... i tyle. Żadna filozofia.
Poza tym przestańcie gadać o klonach. Nie było tutaj żadnego klonu.
Z jednego Angiera robiło się dwóch. Jeden się topił a drugi stał za widownią.
Ten który się topił myślał sobie: "O kurde.... co ja zrobiłem".
Ten który stał na widowni myślał sobie: "Jest udało się.... jestem wielki"
Powstawały dwie zupełnie takie same jaźnie. A wy tu z jakimiś klonami wyskakujecie.
Co do Bordena to możliwe że nie miał bliźniaka a się po prostu skopiował podobną maszyną. Twierdzenie że gdyby byli kopiami to kochali by tę samą osobę jest błędne. Bo niby dlaczego by tak miało być? Oni byli identycznymi kopiami w chwilę po skopiowaniu. Później już każdy miał swój świat które były ze sobą coraz bardziej rozbieżne. Chodzili nieco innymi ścieżkami... jeden spotkał ta kobietę a drugi spotkał inną. Jeden mógł dostać kiły i przez jakiś czas sobie odpuścił kobiety itd....
no ludzie troche wyobraźni i logiki. To nie jest taki ciężki film. Wszystko jest podane na tacy. Na końcu jeszcze jest wyjaśnione wszystko.
Uważam że mógłby jeśli by potrafił.... ale uważam że na pewno by nie potrafił. W filmie nie jest pokazane że Borden ma takie zdolności.
tu się nie zgodzę, Fallon nie mógł być pseudoklonem Bordena. gdyby nim był to musiałby zostać stworzony jeszcze przed śmiercią żony Angiera. przecież ten "śmiertelny" węzeł wykonał jeden bliźniak a drugi pojawił się na pogrzebie i dlatego nie wiedział jaki to był węzeł. poza tym była też pokazana scena jak pozbawiał się palców.. to znaczy jeden Borden pozbawiał palców drugiego.. no i dodatkowo Sarah wyczuwała od początku, że raz ją kocha a raz nie, jak dla mnie to Borden miał naturalnego bliźniaka..
jedno jest pewne - ten film trzeba zobaczyc przynajmniej 2 razy, by za drugim razem móc zwrocic uwage na wiecej szczegółow i scen na ktore nie zwrocilo sie uwagi za pierwszym razem i by dobrze zrozumieć ten film bez zadnych niejasności. Ja ogladalem wczoraj pierwszy raz i w niedlugim czasie planuje jeszcze raz zobaczyc by wyjasnic sobie swoje watpliwosci co do niektorych momentów.
Jeśli już Alfred miał do czynienia z Teslą, to musiał o tym myśleć już dużo wcześniej. Nie pamiętam czy jego pomocnik (który okazał się bliźniakiem) był przy sztuczce ze złapaniem kuli? Ale to wtedy Alfred traci dwa palce, a jego bratu odcina je dwa dni później. Więc jeśli mieliby się sklonować musieli to zrobić, zanim w ogóle Alfred wpadł na pomysł o sztuczce z drzwiami i piłeczką.
Myślę że to nadinterpretacja. Nic o tym nie świadczy jakoby Borden korzystał z pomocy Tesli.
Natomiast jak się by przyjrzeć tym dwóm bohaterom to Borden'owie są dużo normalniejsi. Na pewno by nie cudowali z takimi diabelnymi rzeczami jak maszyna Tesli.
Natomiast Angier miał fioła totalnego na punkcie magii. Do tego jeszcze po śmierci żony pewnie mu dodatkowo odbiło. Poza tym miał dużo kasy i mógł płacić Tesli.
Borden to prostak z bratem bliźniakiem. Normalny człowiek z pasją dla której był w stanie poświęcić palce :) No fakt rodzinka też się rozwaliła ale na pewno tego nie chciał.
musiał być jakkolwiek powiązany z Teslą.. w końcu nie od biedy o nim wspomniał.
Borden był iluzjonistą-pasjonatem, dla niego to była praca. Angier miał obsesję, to było jego życie, dlatego właśnie to Angier był w stanie poświecić wszystko i zabijać siebie samego
Wspomniał o Nim, bo był na pokazie urządzenia, które generowało sporą moc (wtedy jak ludzie uciekali bo myśleli, że dojdzie do wybuchu)...Tam wtedy był też Angier. Widział to urządzenie, coś Go w nim zaintrygowało, więc nie dziwne, że uznał osobę Tesli za właściwy trop. Prosta sprawa. Nie wziął Tesli z księżyca, tylko z pokazu...
Nie mówię, że korzystał. To było raczej spostrzeżenie, co by było jeśli by korzystał :)
Uważam, że Borden wiedział o "mocy" Tesli (albo przynajmniej zdawało mu się), ale zamiast sam z niej korzystać (przecież miał już patent na wykonywanie tej sztuczki!) podsunął ją Angierowi.
Scena gdzie Borden zastanawia się nad tym jak wykonuję tę sztuczkę Angier, może świadczyć tlko o tym, że albo:
- nie wiedział, ze AŻ taką moc posiada Tesla,
- nie sądził, że jest to racjonalnie możliwe
- nie pomyślał, że Angier byłby do tego zdolny (chociaż to mało prawdopodobne)
Podsumowując:
Borden wiedział o sile Tesli, ale nie zaprzątał sobie nią głowy. On miał już sposób na tę sztuczkę i chciał tylko rozwikłać zagadkę Angiera. I moim zdaniem Borden po prostu nie zdawał sobie sprawy z mocy nauki i Tesli.
Ja jednak nie do końca się zgodzę, że Borden miał naturalnego bliźniaka. Po pierwsze, wiedział o Tesli i to od dość dawna, więc to o czymś świadczy. Ponadto, na początku filmu, gdy Borden, Angier i jego zona rozmawiają ze sobą na temat sztuczek, Borden mówi o sztuczce, która zowie się "przemieszczający człowiek", tylko nie wiedział jak ją wykonać. Moim zdaniem Borden odkrył Teslę, wykorzystał ją do swojego numeru z piłeczką i szafą. Następnie dał wskazówkę Angierowi, aby sam jej poszukał i - albo Alfred chciał, żeby w ich walce były równe szanse - albo naprowadził Angiera na Teslę, widząc jego rządzę zemsty i licząc na to, że zniszczy się sam. No i w końcu Angier, zaślepiony chęcią zostania magikiem doskonałym, skończył w nieciekawych okolicznościach.
Polecam obejrzeć jeszcze raz. W scenie którą przywołujesz Borden mówi o sztuczce "którą tylko on może wykonać". Moment w którym Borden po raz pierwszy widzi Teslę również jest przedstawiony. Powiedziane jest też, że Tesla nigdy wcześniej nie stworzył takiej maszyny.
W sumie zastanawiałem się nad tym, co nabazgrałem i doszedłem do wniosku, że jednak się trochę zagalopowałem. ;D Faktycznie, musiałbym obejrzeć jeszcze raz, bo możliwe, że pewne fakty mi się przeinaczyły...Przecież gdyby Borden nie miał brata bliźniaka, tylko stworzonego w Tesli klona, to nie próbowałby dociec, w jaki sposób Angier wykonuje tę sztuczkę z przemieszczeniem. W filmie widać było, że Alfred jest mocno zdziwiony najnowszą sztuczką przeciwinika. :) Wydaje mi się jednak, że "sztuczka, którą tylko Borden mógł wykonać" została tam nazwana jako "przemieszczający się człowiek"...może się mylę, ale tak zapamiętałem ;).
" Ponadto, na początku filmu, gdy Borden, Angier i jego zona rozmawiają ze sobą na temat sztuczek, Borden mówi o sztuczce, która zowie się "przemieszczający człowiek", tylko nie wiedział jak ją wykonać. "
Może to nie chodziło o człowieka po drugiej stronie szafy, tylko po prostu o sprawy techniczne (zapadnie itp.) :)
W filmie jest powiedziane że to brat bliźniak.
Nad czym tu dyskutować?
Za chwilę ktoś wpadnie na pomysł że cała ta akcja to był sen głównego bohatera który był zahibernowany w akwarium z wodą.... stąd końcowa scena.
Angier pewnie wiedział, że Borden jest na widowni i zauważył, że wszedł on za kulisy. Na początku mówiono, że ktoś(Borden) niby zablokowal pojemnik z wodą, co spowodowało,że Angier się utopił. Jednak z dalszej części filmu wiemy, że zamknięcie było specalnie zablokowane, aby każdy kolejny klon mógł zginąć. Angier chciał się zemścić na Bordenie, więc wykorzystał to, aby oskarżono wroga o zabójstwo. Z ostatnich scen wiemy też, że Borden próbował zbić pojemnik, co znowu świadczy o tym, że to wszystko było ustawione przez Angiera. Dlatego się nie ujawnił. Taka jest moja interpretacja, jakiegoś głębszego sensu w tej scenie się nie doszukuje :).
w ostatniej scenie filmu 2sekundy widzimy stojacego Angela Skad by sie tam znalazl wszystkie wczesnijsze klony
musialy byc USUNIETE CHYBA ZE DURNA POLICJA BY ICH NIE ZAUWAZYŁA
A ja mam nieco inne pytanie - dlaczego egzekucja Bordena odbywała się w tak dziwnym miejscu? I dlaczego policja nie zareagowała, gdy Borden2 zastrzelił Angiera? Wydarzenie to miało miejsce niejako "pod sceną"? Ciemno było, nie jestem pewien :)
1. Dziwnym? Opuszczonym, przeznaczonym na egzekucję. Sądzę, że to nie miało na celu, pokazania czegoś niezwykłego.
2. Nie zareagowała, bo jej tam nie było? Pamiętasz moment, w którym jest pokazane miejsce gdzie pierwszy raz sklonował się Angier? Opuszczony budynek. To właśnie tam Borden go postrzelił.
Już chyba wszystko jasne. Puściłem sobie ostatnie sceny jeszcze raz. Wczoraj byłem już zmęczony, zaś ciemności panujące i na miejscu egzekucji, i w budynku Angiera (a także nieustanne przeskakiwanie z jednej lokalizacji do drugiej) spowodowały, iż myślałem, iż egzekucja odbyła się właśnie w siedzibie Angiera :) I kompletnie tego nie rozumiałem :) Dopiero Twoja wypowiedź "nie zareagowała, bo jej tam nie było" nakierowała mnie na właściwy trop. Za stary się chyba robię na te nowe filmy z intensywnym montażem ;)