Po części nie rozumiem tego całego pokazu z klonami. Niby w czym ten cały zachwyt widowni gdy Angier się przenosi? Przecież równie dobrze, to wciąż mógl by być sabowtór tak jak we wcześniejszych pokazach. Ta cała maszyna to mogła być farsa.
Anger mógł po prostu zrobić jednego klona i robić w kółko to cale przedstawienie tylko, że bez zabijana siebie/klona
Co o tym myśkicice?
A czy Ty, jako czyjś klon byłbyś w stanie żyć tylko i wyłącznie dla kogoś, dla czyichś oklasków?
A zachwycali się tym, że gościu w przeciągu jednej sekundy znajdował się 50 m od miejsca, w którym widziany był wcześniej.
No tak, ale na miejscu widza uznałby, że to jest sobowtór który od początku znajdował się w górnej loży.
Wszystko wyjaśni jeden z najważniejszych cytatów - "Tu możecie szukać sekretu, ale oczywiście go nie znajdziecie, ponieważ, oczywiście, nie patrzycie jak należy. Tak naprawdę, nie chcecie go znać. Chcecie być oszukanymi."
Chodzi szczególnie o dwa ostanie zdania. Wydaje mi się, że widz w momencie pokazu pomyśli sobie "wow, jak on to zrobił?!" i zacznie najwyczjaniej w świecie klaskać, przecież wszystko dzieje się w ułamku sekundy. Przeciętny widz przychodzi się dobrze bawić, na przemyślenia będzie czas, ważne jest to co stało się, tu, teraz - a teraz ten skurczybyk zrobił coś niemożliwego. :)
Moim zdaniem Angier nie użył sobowtóra, ponieważ ten pomysł uznał już za zawodny - o czym widz mógł się przekonać. Jego trik miał być idealny.
Czego nie rozumiesz? Jedno z pytań brzmiało: "Przecież równie dobrze, to wciąż mógl by być sabowtór tak jak we wcześniejszych pokazach", więc odpowiadam, że pomysł z sobowtórem już był i nie przyniósł dobrych rezultatów - sobowtór dał się przekupić.
Nie chodziło mi o to, czy Angier używałby sobowtóra czy nie. Dziwiła mnie wyłącznie reakcja przeciętnego widza.
reakcję widza już ktoś wyżej wytłumaczył, to tak jak z tymi szafami- też każdy klaskał i się dziwił,
a jeżeli chodzi o sobowtóra to możliwe że przez wszystkie 90 pare przedstawień (miało być ich 100) koleś właśnie tak robił- używał cały czas tego samego sobowtóra, ale jak ten drugi (nie pamiętam imienia) wszedł wreszcie za kulisy, to miało być upozorowanie zabójstwa, a więc klon musiał zginąć, tylkoooooo ;D no właśnie i tu nie pasuje. Jedna z kopii musiała być zawsze zabijana, bo kto miałby zamykać albo otwierać kłódkę, skoro nikt o tym nie wiedział i co tam w ogóle robił ślepiec?