dlaczego wiekszosc z was pisze, ze zakonczenie zaskakuje.
naprawde - co takiego was zaskoczylo?
co okazalo sie inne niz sie wydawalo?
serio pytam.
Ech... uwielbiam takie osoby, które po obejrzeniu filmu twierdzą, że wcale nie był on zaskakujący i wszystko przewidziały bo przecież zakończenie było takie oczywiste.
Ech... nic mi nie pozostaje jak pogratulować geniuszu, mistrzu dedukcji, brawo. Teraz gdy zakończenia wszystkich filmów jakie już dane było ci zobaczyć, nie są wstanie cię w żaden sposób zaskoczyć, to może najwyższy czas zachowywać swoje spostrzeżenia na temat tego filmu dla siebie.
PS. A może oglądałeś inny film? Nie mniej gratuluje wyobraźni i pozdrawiam
taaak, obawialem sie, ze wyskoczy jakis kozak i zechce wszczynac burde slowna... no i niestety...
widze, ze masz ten film w ulubionych, wiec byc moze chodzi o to, ze poczules sie dotkniety, ale jesli tak to zupelnie niepotrzebnie, bo mnie ten film sie podobal i nie probuje go w zaden sposob mieszac z blotem, wiec daj sobie spokoj.
pytanie z pierwszego postu jest zupelnie calkiem i na serio, i pozostaje aktualne. absolutnie nie chodzi o to, ze przewidzialem koniec na poczatku filmu, wcale nie! chodzi mi o to, ze moim zdaniem film pokazuje wszystko wprost, jak na tacy, ze jasne jest, dlaczego dzieje sie tak a nie inaczej i w zwiazku z tym nie wiem co jest takiego zaskakujacego w koncowce.
chce sie dowiedziec co was zaskoczylo, bo moze sam cos przegapilem...
PS. gdybys nie zaznaczyl w swoim profilu, ze nie jestes z warszawy, to serio tak wlasnie bym pomyslal. skoro musisz sie tlumaczyc, to moze ludzie czesciej tak cie odbieraja? (to nie jest komplement)
Nie poczułem się urażony więc nie musisz przepraszać nasz prawo do swojej opini na temat tego czy innego filmu, a zważywszy na fakt, że filmu tak naprawde nie krytykujesz, to tym bardziej nie muszisz mnie za nic przepraszac.
Nie wiem czy odczuwasz jakąś awersję do ludzi mieszkających w Warszawie, wiec z tego też powodu nie do końca zrozumiałem twoją aluzje, ja osobiście po wypowiedziach z twoich postów uznał bym cię za mieszkańca Gdyni.
odnosnie rozwiazania tajemnicy Bordena - podejrzen nabralem w 1:18 podczas kolacji we czworke... chwile potem w 1:26, gdy Borden rozmawial z zona podejrzenia przybraly na sile a w scenie bezposrednio po niej Alfred wlasciwie mowi o tym wprost, gdy wydaje instrukcje postepowania Fallonowi. w tym momencie juz wiedzialem. chyba nawet ty, borcz666, nie uznasz tego momentu w ponad dwugodzinnym filmie za koncowke, wiec wychodzi na to, ze tak: wszystko przewidzialem, a zakonczenie tylko to potwierdzilo...
gdybym mial na sile szukac czegos, co mnie zaskoczylo - to nie spodziewalem sie, ze Borden ma brata blizniaka. myslalem, ze to zwykly sobowtor, jak bylo w przypadku Angiera.
nie znam nikogo, kto nie domyslilby sie prawdy pozniej, niz pol godziny przed koncem. sztuczke Roberta przemilcze, bo to chyba nikogo nie zaskoczylo?
dodam jeszcze, ze "wielki numer" Angiera to zwykla lipa.
mogl to osiagnac duzo wczesniej, wszystko czego potrzebowal to zapadnia w podlodze i sobowtor. wlasciwie robil dokladnie taka sama sztuczke z drzwiami na scenie, wystarczylo, zeby dubler pojawial sie na balkonie, zamiast obok...
nigdy nie bylem w Gdyni.
Dość skrupulatnie to opisałeś i również się z tym poniekąd zgadzam. No mnie głównie zaskoczyło to kto jest sobowtórem, jak wszystko do wszystkiego doszło po prostu takie detale.
Dlej nie wyjaśniłeś mi na czym polegała aluzja odnośnie tego, że jestem Warszawiakiem.
...dodam jeszcze, ze "wielki numer" Angiera to zwykla lipa.
mogl to osiagnac duzo wczesniej, wszystko czego potrzebowal to zapadnia w podlodze i sobowtor. wlasciwie robil dokladnie taka sama sztuczke z drzwiami na scenie, wystarczylo, zeby dubler pojawial sie na balkonie, zamiast obok...
może i rozwiązałeś wszystkie zagadki tego filmu duzo wcześniej niż inni ale widać że jednak sporo rzeczy Tobie umknęło
problemem Angiera nie był sposób wykonania numeru tylko to KTO zbiera oklaski i by widzowie nie zobaczyli różnicy między nim a dublerem, on nie chciał być pod sceną gdy dubler zbiera owacje, a nie mógł także przekazać dublerowi rozpoczęcia numeru - tu potrzebny był JEGO talen - oczarowania widowni, wzbudzenia w nich oczekiwania na coś niezwykłego, Angier musiał być na scenie na początku numeru i jednocześnie chciał uczestniczyć w jego zakończeniu - co było nie możliwe
jemu chodziło bardziej o to, żeby odczuwać ten "prestiż" będąc na górze widowni, a nie pod spodem. no i robili to z sobowtórem dopóki borden im wszystkiego nie popsuł.
Dla mnie geniusz tego filmu polega właśnie na tym, że reżyser wielokrotnie podaje ci gotowe rozwiązanie na tacy ale ty jako widz, zupełnie nie bierzesz go pod uwagę. Odrzucasz je aż do samego końca. Ja też miałam przebłyski podejrzliwości w niektórych momentach filmu ale już minutę później odstawiałam swoje wątpliwości na bok a w kolejnej scenie już o nich zapominałam. Motto filmu brzmi "chcemy być oszukiwani" - i Nolan perfekcyjnie je zrealizował. Innymi słowy zrobił mnie w balona bo sama odrzuciłam prawdziwe, to właśnie podane na tacy, rozwiązanie skupiając się na zupełnie innych i czasem nieistotnych rzeczach :)
i szacunek dla tych co się w balona zrobić nie dali :)
...i szacunek dla tych co się w balona zrobić nie dali :)...
a może należy im współczuć - film to nie zagadka którą trzeba samemu rozwiązać, reżyser nie miał na celu zrobić ludzi w "balona" tylko prowadził nas pewną ścieżką - jak sądzisz co mógł stracić ten co w połowie drogi stwierdził, że widział i wie wszystko - mogli nie dać się zrobić w "balona", ale mogła im umknąć przez to cała "magia" która zachwyca innych
Jasne, masz poniekąd rację bo owszem, można być dumnym z tego, że rozwiązało się zagadkę przed końcem filmu i stracić całą przyjemność z jego oglądania, a można dać się oszukać, właściwie samemu sobie i chłonąć film do ostatnich minut. Pisząc, że reżyser zrobił nas w balona miałam na myśli nie tyle jego specyficzne poczucie humoru co raczej fakt, że mimo, iż co chwilę podrzucał nam podpowiedzi do prawdziwego rozwiązania to robił to na tyle sprytnie, że sami odrzucaliśmy je, uważając za zbyt prozaiczne i doszukiwaliśmy się jakiegoś bardziej skomplikowanego zakończenia. Pasuje to, myślę, do przytoczonego przeze mnie powyżej motta filmu.
W każdym razie dla mnie Prestiż to absolutne mistrzostwo.
ja spodziewałam się wcześniej, że został skopiowany jak te cylindry, a zakończenie no cóż... potwierdziło to po czasie. Nie jestem zaskoczona, tak jak ty.
No to przecież było oczywiste, "zagadką" w tym filmie nie było to jak swoją iluzje wykonuje Jackman ale Christian Bale, dopiero na koncu filmu dowiadujemy się, że prowadził podwójne życie itp. jeśli to przewidziałeś to serdecznie gratuluje.
a no tak. rzeczywiście zaskoczenie... szczerze mówiąc nie interesowała mnie jego zagadka :D