Rok 1935. Irlandzka rodzina mieszka w Brooklynie: ojciec pije, matka próbuje utrzymać dom, czwórka dzieci głoduje. Rodzi się piąte dziecko i wkrótce umiera. Załamana rodzina postanawia wrócić do Europy. Ale życie w Irlandii jest jeszcze trudniejsze.
W jednej ze scen Frank zmienia stacje radiowe w odbiorniku sąsiada, przekręcając gałkę do regulacji dźwięku.
Statek, który wpływa do Nowego Jorku, posiada radary. W rzeczywistości w tamtych czasach statki handlowe nie były w nie wyposażone.
Frank ogląda kronikę filmową, ukazującą niemieckie oddziały zajmujące Nadrenię. Frank ma wtedy 10 lat, a więc jest rok 1940 i Niemcy zajmują już większą część Europy.
No nie wiem... Niby ok, świetny klimat, kolory, wczułem się, dobre aktorstwo, zero lipy.
Ale oprócz trudnego dzieciństwa nie ma tu nic, co by porwało, nie ma grande finale, morału, puenty, końca historii, odbicia się od dna, czegokolwiek, co kończyłoby tę historię.
"Bóg jest dobry wiem. Może on gdzieś tam jest dobry, ale tu go ostatnio nie widziano", "- Gdzie twoje buty? - Nie wiem - Dobrze wiesz. Gdzie one są?Matka wysłała cie dzis bez butów? Przyszedłeś bez butów? Wiesz,że nie chodzi się boso po ulicy? Wybije ja ci to synu z głowy. Włóz je...
Świetny dramat obrazujacy Irlandię w poczatkach XX wieku. Kraj piękny ale życie w nim trudne, smutne, pełne biedy i walki o każdy nowy, lepszy dzień. Przejmujący i prawdziwy film.