Przez pierwsze piętnaście minut miałem ochotę wstać z fotela i cisnąć płytą przez okno. Jednak dałem filmowi szansę i nie żałuję.
Dopiero po obejrzeniu całości można docenić początek, w którym widz zapoznaje się z wykreowanymi postaciami. Niespodziewany huk przerywający sielankę i akcja, która trzymała w napięciu do samego końca.
Wspaniały, wgniata w fotel i zdmuchuje czapki z głów.
Ten ciągły efekt zaszczucia i uciekania przed nieznanym. Fabularnie jest to twór z cyklu "głupoty & durnoty", ale podany na złotej tacy i polany wybornym sosem.
Potwór przylatuje z kosmosu lub stworzył go rząd USA? Głupie, ale przedstawione mistrzowsko. Podobał mi się pomysł przedstawienia tego w amatorski sposób z oczu zwykłych ludzi. Efekty specjalne służyły tylko jako dopowiedzenie niektórych elementów. I te niedopowiedzenia.
Ja to kupuję.
Sto razu lepsze od "Godzilli" gdzie los ludzi w mieście nie jest pokazany, tylko jakiś chińczyk ze swoim "łoczika" i niezniszczalni bohaterowie z przypadku, którzy rozprawiają się ze stworem niczym Kevin("Sam w Domu")ze złodziejami, a wszystko na tle amerykańskiej flagi. Prawda, jaka ogromna różnica!
Po zakończeniu seansu, aż chce się wziąć kamerę i nakręcić coś własnego.
Dla mnie 10/10.
Ostatnio widać coraz więcej świetnych undergroundowych filmów, o których wielu niema pojęcia, np: Zabij bracie. A tak samo było by i z filmem Cloverfield gdyby nie zainteresowanie Paramount.
Wniosek, jak niema dobrego filmu, to sam go zrób.
(Czy tylko mi stwór z filmu kojarzy się z grą "Resistance"?)