Uwielbiam filmy kręcone w stylu amatorskim z profesjonalnymi efektami.
Nie mniej jednak sporo rzeczy mnie gryzło.
Przewidywalność w amerykańskich filmach jest głównym minusem.
<UWAGA SPOILERY>
Obiektyw kamery był cały czas czysty a kamera przetrwała wszystko bezawaryjnie mimo ,że pył mógł zniszczyć taśmę. Poza tym musiała być wytrzymała bateria jak zniosła to wszystko. W jednym momencie krew bryznęła na obiektyw a potem był czysty. Wiem ,że nie można za bardzo urealniać bo by nie dało się oglądać tego normalnie, ale można by wprowadzić jakieś czyszczenie od czasu do czasu.
Poza tym druga sprawa to puste ulice. Wszyscy nagle się ewakuowali? Był taki chaos a nie spotkali nikogo kto zabłądził ani zero ciał.. Na ulicach powinna być krew trupy i totalna maniana a w kilku miejscach mamy miasto widmo. Sama ewakuacja przy zniszczonym moście trwała by cały dzień jak nie dłużej bo trzeba też liczyć ,że nie wszyscy będą postępowali według zaleceń.
Kolejna sprawa. Ta cała Beti po którą szli przeżyła.. kobietę przebił metalowy drąg. Straciła by przytomność z bólu, wykrwawiła się.. a krwi prawie w ogóle i jeszcze była świeża umalowana i nie wyła z bólu tylko się uśmiechała. Potem sobie jeszcze z nimi hasała. Pominę fakt ,że po drodze również nie spotkali nikogo kto by przeżył.
Pod koniec było coraz gorzej. Scena z helikopterem i upadkiem.. Dlaczego przeżyli tylko cywile? i dlaczego przeżyli wszyscy cywile? Dwoje było w stanie jeszcze wstać i biegać. A wstrząs mózgu? Kamera też nie draśnięta?
Potem scena z monsterem nachylającym się nad kamerą.. To już przegięcie jak dla mnie było.. Pozował do kamery tyle czasu? Potem jeszcze połknął go i strawił i wydalił? A może się najadł i go wypluł? Dlaczego jak go wypluł to nie był obśliniony?
I potem sobie poszedł zostawiając resztę?
Jak dla mnie to było bez sensu zupełnie i niepotrzebne.
Sam potwór też jest niezniszczalny. Wybuchy nawet choć trochę go nie naruszyły.
Jeszcze zdążył wydalić z siebie małe potworki. Ja osobiście kocham filmy katastroficzne ale takie które są prawdopodobne. A wizja kosmicznego potwora jakoś nie bardzo mi się spodobała. Wolał bym już zakaźną chorobę która zmienia ludzi w chodzące trupy. Choć to ograny motyw ale nakręcony w ten sposób mógłby być ciekawy.
końcówka pewnie większości się nie spodobała bo każdy by wolał happy ending i wyjaśnienie skąd się wziął potwór, ale jak dla mnie to akurat dobry pomysł.
Zostawienie widza w nieświadomości i ciekawości.
Mam jednak nadzieje ,że pojawi się więcej filmów kręconych w stylu amatorskim. Jak paranormal activity, balir witch project i właśnie monster.
Mnie też trochę dziwił praktycznie kompletny brak trupów, ale w sumie, to tam mówili, że potwór zjadał ludzi, więc może po prostu wpierdzielał każdego, kogo spotkał, a resztę sprzątnęły te pomniejsze poczwary. ; ) Tak, czy inaczej, mógł gdzieniegdzie leżeć ktoś zabity, przywalony cegłami, obryzgana krwią ściana, resztki, typu urwana ręka itp. To by dodało autentyzmu.
Kwestia Beth wynika chyba z braku wiedzy medycznej twórców, jeśli coś kogoś przebije, a przeżył, to nie wolno samemu tego wyciągać, bo się wykrwawi na śmierć w ciągu kilku minut. Taki drąg w ciele działa właśnie jak korek, krwi w takim wypadku nie ma zbyt wiele. Gdy coś takiego się zdarzy, a poszkodowanego trzeba koniecznie przemieścić, to trzeba go zabrać razem z tym drągiem w ciele - wyciągną mu go dopiero osoby, które są w stanie udzielić fachowej pomocy medycznej.
Co do niezniszczalności potwora to mnie też trochę ta sprawa śmieszyła, walili w niego bombami, które pewnie przebiłyby kilkanaście metrów betonu, a jego nawet nie drasnęły. Nawet, gdyby nie przebiły mu pancerza, to taka siła by go załatwiła, rozwalając mu organy wewnętrzne.
A końcowa scena jest dość niewiarygodna, musieli ją jakoś sfilmować, no ale zabranie kamery przez spanikowanych i mocno rannych ludzi było dość głupie. O ile nie dziwi mnie, że Hud ją wszędzie targał, bo tacy ludzie mogą patrzeć, jak ktoś umiera, sami mogą zginąć, a kamery nie zostawią nawet na chwilę, to ci dwoje by spieprzyli nawet o niej nie myśląc.
Tak, czy inaczej, film mi się nawet podobał i mam nadzieję, że powstanie równie dobra część druga.
W odpowiedzi na pytanie zawarte w temacie:
- niewystarczająca stylizacja paradokumentalna;
- długość filmu;
Z plusów muszę wymienić świetny pomysł na ukazanie ataku potwora pokroju Godzilli z nieco innej strony (w centrum jest nie atakująca bestia, ale atakowani obywatele), brak hiperamerykańskiego zadęcia i patosu (czyli nie mamy wszechobecnych flag USA, wielkich przemów czy żołnierzy-supermanów, kopiących potworowi zadek), ciekawą klamrę kompozycyjną (zaczyna się od filmowania odczuć związanych z wybyciem jednego bohatera do Japonii, kończy się filmowaniem odczuć związanych z atakiem), no i świetną postać Marlene.
W filmie był happy ending - on powiedział, że ją kocha (Rob), ona odpowiedziała tym samym (Beth), po czym zginęli oboje :). Coś w stylu "na zawsze razem"... Co do reszty Twojej wypowiedzi - mam te same odczucia.
Ten film jest dobry z tego względu, że zawiera wiele tajemnic. Jeśli obejrzałeś cały, aż do końca napisów mogłeś usłyszeć jakieś dźwięki na końcu, internauci odtworzyli ten dźwięk wspak, przez co słychać jak główny bohater mówi szeptem "It's still alive" lub "help us", co oznacza, że zarówno potwór, jak i oni przeżyli bombardowanie ;}
Sugerujesz, że będzie "dwójka":) ?.
To ciekawe, że film tak poruszył internautów i zaczęli go analizować w swoich tajnych laboratoriach klatka po klatce, sekunda po sekundzie dopatrując się ideologii, spisku czy czegoś tam jeszcze.
Oglądałem go jakoś pół roku po premierze i po obejrzeniu zacząłem czytać o co tak naprawdę chodzi w tym filmie, bo przecież na początku jest pokazane, że to taśma znaleziona w central parku przez wojsko. Dwójka była by fajna, ale wątpię, żeby była tak udana jak Cloverfield ;}
co do zjedzenia kamerzysty, to on został przegryziony na pół, a jego górna część wypadła potworowi z paszczy
Tego grubasa w tunelu, te małe potworki próbowały gdzieś zaciągnąć (on sam o tym mówił), więc pewnie ciała były chomikowane na potem.
Istnieją teoretycznie niezniszczalne materiały, np.: nanorurki. Jeżeli "TO" przyleciało z kosmosu, to nie musiało wcale opierać się na węglu, mogło być z krzemu lub czegoś tam, zupełnie nam jeszcze nieznanego (Ludzie myślą, że są wszechwiedzący. Wszechświat jest nieskończony - rozszerza się). Może to dziwne, ale poczytaj sobie o katastrofach lotniczych w necie, piloci najczęściej giną. Jaki wstrząs mózgu? Oni nie skakali do brodzika na główkę, byli przypięci pasami. Poza tym helikopter uderzył w ziemię przodem. A co do przytomności i odporności na ból, to chyba nigdy nie byłeś ranny. Nie masz pojęcia jakim dopalaczem jest adrenalina. Człowiek, wbrew pozorom, to bardzo wytrzymała maszyna i potrafi umierać bardzo długo. (Niezliczone przykłady podczas Drugiej Wojny Światowej, ale przecież nie tylko). A kasety nie było żadnej, tylko Digital SD Card, jest napisane na samym początku filmu. Akcja toczy się 7 godzin (od 6:40 rano do bombardowania), ale film trwa 70 minut, więc o zasilanie kamery też bym się nie czepiał. Beti była umalowana, bo się odstawiła na imprezę. Nie zjadł grubasa, bo był już syty. Odgryzł mu dupsko z nerwów, bo go ludziska cały dzień męczyły. A ty ośliniasz wszystko, co ugryziesz? Może wcale nie było w nim wody, to przecież cholerny kosmita. Wydaje mi się, że film jednak został bardzo dobrze przemyślany i wierzę, że na wszystko jest jakaś logiczna, racjonalna odpowiedź. Dobry film, jedyny w swoim rodzaju.