Bezsensowny początek i równie bezsensowna końcówka. Nie ma żadnego nawiązania do tematyki filmu, nie wiadomo skąd ten "przerośnięty gremlin" się wziął i co się z nim dalej stało. Mamy początkowy motyw z przyjęciem, który przy tak krótkim filmie trwa zdecydowanie za długo. Widziałem wiele filmów ze słabą fabułą, ale ta produkcja bije je wszystkie na głowę, bo (o zgrozo!) nie posiada absolutnie ŻADNEJ fabuły! Poza tym sposób ustawienia kamery jest tragiczny. Nie wiem jakimi kryteriami kierowali się twórcy filmu. Przecież tego się nie da oglądać - trzęsienie, rzucanie, pokazywanie podłogi i pomijanie "z pozoru" najciekawszych momentów... Domyślam się, że producenci chcieli uzyskać efekt, który pozwoli wczuć się widzom w jednego z bohaterów filmu. Niestety pomysł spieprzono na maska. Owszem, byłoby to całkiem fajne rozwiązanie, gdyby nie trwało przez cały film. Do tego dochodzą te durne kryptoreklamy. W kilku ujęciach kamera zatrzymywana była przy nazwach znanych firm, np. nokia i philips. Dzięki temu czułem się, jakbym oglądał jakiś podrzędny serial, który należy do "kolebki reklam". Skusiłem się na oglądanie tego gniota, bo zachęciła mnie stosunkowo wysoka ocena. Rozczarowałem się maksymalnie.
2/10 (chciałem dać 1, ale niektóre efekty specjalne były całkiem znośne).
Pozdrawiam i ostrzegam przed tym filmem. Oglądacie na własną odpowiedzialność.
Gdyby to nie był taki serwis to nieźle bym puszczał wiązanki. Hamuje sie tylko z tego względu bo liczę, że może do kogoś dotre, może nawet do Ciebie co chyba jest mało możliwe zważywszy na fakt że już tu pewnie nie będziesz zaglądać.
Zacznę może od tego, że nie wiem czemu wszyscy doświadczeni kinomani za wszelką cenę doszukują się niesamowitej fabuły owianej cudownymi historiami gdzie stosunek wstępu - rozszerzenia - zakończenia jest tak zbalansowany, że za przeproszeniem rzygać się człowiekowi chce. Project Monster polegał właśnie na tym aby po jego obejrzeniu zadać sobie pytanie "ale na litość boską wtf?!" i to trzeba zrozumieć, to jest podstawą oceny tego "gniota". Wystawiając z góry tak fatalną ocenę wcale nie karci się samej produkcji ale cały gatunek filmowy.
Motyw przyjęcia wprowadza odpowiednią atmosferę (SPOILERY), wiemy kto się w kim kocha i jakie emocje w nich panują, co chcą robić i co potem robią. W pewnym momencie sam zadałem sobie pytanie czy może Marlena nie podkochiwała się w naszym kamerzyście.
Sposób ustawienia kamery budzi we mnie wiele szacunku, ten pomysł był wybitnie trafiony i należy go ocenić jako prawdziwy kunszt. Trzęsienie, rzucanie, podłoga etc to sceny które znacznie bardziej zbliżają film do realności, bo jeśli myślisz że zawsze patrzałbyś na 'boom' i milusią buźkę potwora to właśnie Cie uświadomie: modliłbyś się o to aby uciekać, jeśli nie - cóż, pierwszo- i drugo- planowej roli byś w tym filmie nie zagrał na pewno. Byłaby zbyt krótka. Pomijanie tych najciekawszych momentów również to strzał w dziesiątkę. Czemu? Bo aż sie chce krzyknąć żeby obrócił kamerę w tamtą stronę a tak? Musimy obejść się smakiem!
Product placemant w filmie jest rzeczywiście widoczny, powiem jednak zupełnie szczerze - absolutnie nie zwróciłem na niego uwagi, wiem tylko że Rob miał Nokię :) chociaż to był chwyt marketingowy i niektórzy mogą się tego przyczepić, absolutnie nie zwracam na to uwagi, bądź co bądź to działo się w prawdziwym mieście gdzie te reklamy tak czy siak wiszą.
Jeśli sie rozczarowałeś, no szkoda. Dziwne w sumie że nie przyczepiłeś się do bardziej śmiesznych faktów. Np. do tego że dziewczyna którą wyciągnęli z tego druta biegała potem normalnie i ruszała ręką jak rusałka. A po rozbiciu helikoptera cała trójka przeżyła kiedy piloci zmarli natychmiastowo. Jakim niby cudem? Bo to musiał być cud.
Pozdrawiam i zachęcam do oglądania filmu. Oglądajcie, bo warto.
Witam
Zaglądam tu nadal, więc możesz być spokojny ;) Rozumiem, że film miał pokazać tragizm określonej sytuacji, ale nadal będę się upierał, że zrobiono to dość niechlujnie. Owszem, realnie patrząc na sprawę - w rzeczywistości nikt nie kamerowałby mordki potwora, tylko każdy uciekałby przed siebie. W tym wszystkim nasuwa się jedno pytanie: czy tak ma wyglądać dobry film? Moim zdaniem nie, bo idąc do kina oczekuję tej całej otoczki związanej ze zbliżeniami i efektownymi widokami. Perspektywa kamery, która występuje w "Projekt" Monster" skutecznie mi to utrudniła. W konsekwencji nie zobaczyłem momentów, które z pozoru mogły wydawać się najciekawsze. W takim gatunku filmowym nie mogę liczyć na ambitne kino, więc oczekuję chociaż dobrego widoku. Niestety film mi tego nie zapewnił. Poza tym w tej produkcji można doszukać się też innych absurdów np. "niezniszczalna kamera". Nawet rozwalenie helikoptera oraz bliskie spotkanie ze stworem jej nie ruszyło. Nie wspomnę już o upadku z wysokości, który nawet nie zadrapał kamery.
Kilka słów podsumowania:
Nie pozjadałem wszystkich rozumów i nie pełnię roli "filmowej wyroczni". Rozumiem, że wielu osobom podoba się taka perspektywa filmu. Niektórzy nawet mówią, że tak powinno wyglądać kino przyszłości. Do mnie to kompletnie nie przemawia. Oglądając film chcę zobaczyć jak najwięcej szczegółów, więc będę się trzymał swojego zdania. Według mnie "Projekt: Monster" wyszedł bardzo słabo, ale to tylko moja opinia. Doskonale rozumiem, że inne osoby mogą mieć odmienne zdanie na ten temat. Nie zamierzam zmieniać, ani podważać poglądów kogoś innego. O swojej ocenie wspominałem już wcześniej i dla mnie ta kwestia jest już zamknięta.
Pozdrawiam
I masz bardzo dużo racji, bo na film tego typu rzeczywiście można iść doszukiwać się takich elementów, z czym widocznie nie o to tym chodziło. Dlatego też nie do końca powinno się go chyba oceniać pod względem jaki na niego spojrzałeś :-) nie zmienia to absolutnie faktu że możesz to robić i to przecież wyłącznie Twój wybór.
Tyle też ode mnie więc również pozdrawiam :)
R.
Witam.
Ogólnie staram się nie odpowiadać na standardowe posty użytkowników, gdyż moje odpowiedzi i tak nic nie zmienią. Głupie argumenty pozostaną głupimi, a użytkowników - "podwórkowych krytyków" przybywa i przybywać będzie.
Twórcy tego tego filmu chcieli, abyśmy po seansie, usiedli i powiedzieli sobie: "... ale o co chodzi?!", ten film miał szokować, budzić jakieś nowe emocje, setki pytań, długie bezproduktywne rozmowy między podwórkowymi krytykami, a normalnymi użytkownikami...
I jaki mam efekt? Film został zapamiętany, na drugą część czeka już sporo widzów, podwórkowi się nie nudzą - debatują niczym politycy i wszyscy jesteśmy zadowoleni. Swoją drogą, ciekaw jestem co nam zaserwują w części drugiej...
Pozdrawiam.