to zdecydowanie ten akcent popsuł mi cały film, nieśmiertelność stwora, która stała się powodem słabej opinii o filmie również u wszystkich moich znajomych, którym dane było zobaczyć to dzieło. i co? sprawę wytłumaczono następująco: potwór jest z głębin, a jak wiadomo stworzenia z głębin są odporne na wysoką temperaturę, więc zwierzątko mając za nic dekompresję wyskakuje z morza wprost na ulice Manhattanu i nic sobie nie robi z broni ziemian. czyżby? a czy oni go miotaczami ognia polewali, albo obrzucali koktajlami Mołotova, że tylko temperatura na bydle działać miała? czy któryś z tych geniuszy zastanawiał się kiedyś co to jest fala uderzeniowa? najlepiej postawić twórców filmu ubranych w żaroodporne strażackie wdzianka, oblepić ich c4 i zobaczyć czy faktycznie dadzą radę... żałość, a szkoda, bo początek i środek filmu naprawdę dobre, po końcówce jednak czułem się oszukany jak nigdy.