Przede wszystkim dlatego, że nie tego oczekuję od filmów sci-fi. Tutaj w zasadzie niewiele widać. Dla mnie osobiście te ciągłe trzęsienie kamerą było wyjątkowo irytujące. Kiedy już operator łapie sceny właściwej akcji, czyli walkę z potworem (a to chcemy oglądać, nie poharatanych 3 nowojorczyków), po kilku sekundach koncentruje sie z powrotem na głównych bohaterach, którzy oczywiście uciekają (bo niby co mieliby robić) a widz musi się zadowolić odgłosami, czyli rykami i wybuchami, czemu towarzyszą chaotyczne ujęcia trójki ludzi i ciemności nocy. Całego potwora widać raptem przez może 10 sekund (btw super scena, kiedy potwór wpatruje się w operatora). Podszedłem do tego jak do filmu sci-fi, więc oczekiwałem ujęć zmagań z obcym niszczącym miasto, ale to byłoby już powielaniem schematu, od które w zasadzie film różni się właśnie tym, że nie pokazuje potwora, ale nie daje nic w zamian, przez co taje sie denerwujący.
Tak btw, to w sumie dobra metoda na piratów nagrywających filmy w kinach. Przy takim sposobie nakręcenia filmu, Ci, którzy oglądali TS'a chyba w ogóle widzieli tylko przeplatanie się czerni i pomarańczowego :P.