PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=448713}

Projekt: Monster

Cloverfield
2008
6,4 69 tys. ocen
6,4 10 1 69028
6,0 32 krytyków
Projekt: Monster
powrót do forum filmu Projekt: Monster

monstrous

ocenił(a) film na 10

Od chwili gdy po raz pierwszy zobaczyłem zwiastun do (wtedy jeszcze 1-18-08), wiedziałem, że będzie to film na który będę musiał obowiązkowo wybrać się do kina. Z czasem, gdy gigantyczna kampania reklamowa nabierała tempa, zacząłem się trochę martwić, bo po pierwsze przesadny marketing najczęściej ma na celu przyciągnięcie widzów do kin na słaby film, na który normalnie nikt by nie poszedł, a po drugie oglądając wszystkie spoty i śledząc informacje z sieci można się zdecydowanie za dużo dowiedzieć o fabule, lub co gorsza tak podwyższyć poprzeczkę dla filmu, że nawet prawdziwe arcydzieło, po obejrzeniu wyda nam się słabiutkie.
Dlatego nie napalałem się zbytnio, śledziłem oficjalne newsy i rozmowy na filmwebie, ale bez szaleństwa i własnych poszukiwań o czym też ten Cloverfield będzie.

Jak to na Abramsa przystało, po filmie wiem o tym co się tak naprawdę wydarzyło chyba jeszcze mniej niż przed seansem. W gruncie rzeczy nie wyjaśniło się nic - co więcej, liczba pytań gwałtownie się zwiększyła. Jednak podobnie jak w przypadku Zagubionych, ten brak odpowiedzi nie denerwuje, wręcz przeciwnie, motywuje do dalszych poszukiwań wskazówek w sieci, czy rozmów na forach. O dziwo, przy tym zupełnym nie udzielaniu jakichkolwiek informacji, towarzyszy nam pojawianie się ukrytych drobnych sygnałów, małych przebłysków jak choćby pewne logo znane fanom Losta, które pojawia się na samym początku filmu, dziwne wydarzenie w tle ostatniej sceny, czy cichy głos po napisach końcowych. Co one powodują? Dalsze zainteresowanie i chęć znalezienia rozwiązania. Jeszcze sam w to trochę nie wierzę, bo najczęściej nie lubię wydłużania historii, ale już teraz z niecierpliwością czekam na sequel.

Wracam jednak do Cloverfield. Film jest fantastyczny. Od samego początku mamy wrażenie, że wszystko co widzimy na ekranie zdarzyło się naprawdę. Początkowe (jak i końcowe) napisy, zakłócenia, przerwy w nagraniu, wyskakujące nagle wcześniej nagrane obraz na kasecie. Wygląda to tak jakby twórcy naprawdę wykradli wojsku odnalezioną w Central Parku kasetę, dodali swoje nazwiska i film wypuścili w kinach.

Cloverfield niby o niczym nowym nie mówi – przecież różne potwory i demolowanie amerykańskich miast widzieliśmy w kinie już wiele razy - ale sposób pokazania tej historii jest jednak wyjątkowy. Od samego początku, od pierwszej sceny ataku film trzyma w napięciu i niepewności. Sposób w jaki twórcy przedstawiają nam wydarzenia sprawia, że mamy uczucie jakbyśmy my także brali udział w tym koszmarze (także wspomnienia z 11.09 i kilka scen zabójczo przypominających tamto wydarzenie robi swoje). Akcja pędzi szybko, a takie sceny jak przerażająca i przyprawiająca o szybsze bicie serca ucieczka tunelami metra, czy ucieczka przed wojskiem dosłownie wbijają w fotel. Twórcy nie zapominają także o wolniejszych momentach i wprowadzają kilka naprawdę wzruszających scen.

Przed seansem bardzo żałowałem, że Cloverfield trwa zaledwie 85 minut (w tym ponad 5 minut napisów), jednakże taka długość filmu jest idealna. Dzięki temu nie mamy czasu się nudzić, a i oczy nie zdążą się zbytnio przemęczyć od chaotycznych zdjęć kręconych kamerą z ręki. Dla niektórych może być to wielki minus Cloverfield, bo faktycznie momentami nie wiele co widać - chodnik, nogi, lub niewyraźne obrazy - jednakże każdy kto wybierał się na ten film powinien być świadomy - szczególnie po obejrzeniu trailera, że właśnie w ten niewyraźny, ale zarazem stwarzający niesamowity klimat realności sposób, twórcy zechcą przedstawić nam tę historię. I tu małe zaskoczenie, bo w gruncie rzeczy Cloverfield nie jest filmem o potworze, a o miłości. O dawna brakowało mi takiego - jakby to nie brzmiało - realnego filmu katastroficznego, który skupiałby się na ludziach, ich relacjach, emocjach, który mówiłby o przyjaźni, bez zbytecznego patosu i okropnego amerykańskiego poświęcania się dla innych. Taki właśnie jest Cloverfield, pozbawiony relacji z Białego Domu, dzielnych żołnierzy, w zamian pokazujący grupkę zwykłych, najnormalniejszych ludzi, walczących o przeżycie.

Brawa dla Drew Goddarda za rewelacyjny scenariusz i naprawdę porządnie napisane dialogi, które zdają się naturalnie wypływać z ust naszych bohaterów, czy to na imprezie, czy później w ekstremalnych sytuacjach. Brawa dla wszystkich aktorów, spisali się wyśmienicie, dzięki czemu cała historia wygląda na jeszcze bardziej naturalną i realną. Nie wiemy co prawda o postaciach które odtwarzają wiele, ale od początku się do niech przywiązujemy i kibicujemy w czasie trwania akcji. Brawa za świetne efekty specjalne i wygląd potwora, który na początku trochę mnie zawiódł, jednak pod koniec okazał się godnym konkurentem japońskiej Godzili. I koniecznie muszę jeszcze napisać o Michaelu Giacchino, który skomponował około 6 minutowy utwór towarzyszący napisom końcowym Gdy go pierwszy raz usłyszałem (utwór oczywiście) na youtubie nie byłem zachwycony, jednak po seansie okazało się, że pasuje idealnie na zakończenie tej niesamowitej historii.

Naprawdę, nie widzę żadnych poważnych błędów czy minusów za które miałbym odjąć choćby jeden punkt z ogólnej puli 10. Rewelacyjny film.

10/10

p.s. Całkowitą porażką jest niestety koszmarny, kiczowaty polski tytuł nadany przez naszego dystrybutora, który ani trochę nie pasuje do przedstawionej historii. Istny horror...

ocenił(a) film na 9
milczacy

To prawda.. Dlaczego nie zostawią tytułu bez zmian? "Projekt: Monster"?? Dlaczego nie "Projekt: Potwór"? Czemu słuzy ta zabawa? To tak jakby pozbawiać pracę artystyczną jej odautorskiego przekazu.. Wyobraźmy sobie obraz Matejki "Bitwa pod Grunwaldem" jako "Pojedynek o świcie" albo zbiór sonetów "La quattro stagioni" Vivaldiego jako "zapach lata"..

ocenił(a) film na 7
eZo

Albo zamiast "Cud nad Wisłą" od razu nazwać "Przegnanie Rusków".

Tia Nasze spolszczone tytuły to koszmar.