Cloverfield to pierwszy film na ktory wybralem sie w 2008r. Na szczescie jest to udany poczatek roku.
Wedlug mnie to jeden z najlepszych monster movie jaki kiedykolwiek powstal, a nie naleze do milosnikow tego rodzaju filmow.
Najwiekszym atutem filmu jest konwencja dokumentu, relacji nocy z 22 na 23 maja. Ogladamy surprise party z okazji wyjazdu Roberta Hawkinsa do Japonii. Kamere dostaje w rece jeden z uczestnikow imprezy. Jest on calkowitym amatorem, wiec zdjecia sa szarpane a ujecia calkowicie subiektywne. Operator przez swoja nieumiejetnosc i komentarze sprawia, ze ogladane wydarzenia staja sie nam jeszcze bardziej realistyczne.
Nie bede pisal o potworach, gdyz to trzeba zobaczyc w kinie.
Wielka zaleta jest takze tempo wydarzen. Mimo wspomnienej konwencji film nie nudzi ani na chwile.
Najbardiej w pamiec zapadla mi scena w metrze, ktora troche przypomina podobna w 28 weeks later.
Podsumowujac w odpowiedzi na koreanski The Host, Amerykanie nakrecili Cloverfield i udowodnili, ze za niewielkie pieniadze (jest to przeciez produkcja niskobudzetowa) mozna nakrecic rewelacyjne realistyczne monster movie.
A juz za tydzien czeka mnie kolejna wizyta w kinie, w zwiazku z powrotem na ekrany bohatera lat 80-tych
Pozdrawiam.