Wczoraj miałam niepowtarzalną okazję zobaczenia oficjalnej premiery "Prymasa" w teatrze Polskim. I muszę niestety przyznać że samo wydarzenie towarzysko-kulturalne zrobiło na mnie większe wrażenie niż sam obraz. Przykre ale prawdziwe, gdyż nowy film pani Kotlarczyk nie ma niezbędnej, psychologicznemu jak mniemam filmowi, dramatrugii. Może sama historia pomijając znaczenie polityczne nie jest filmowa, a może trzeba było wybrać inną konwencję, na przykład skontrastować postawę Prymasa z innymi ludźmi Kościoła, tymi którzy poszli na ugodę z władzą ludową. Konflikt postaw, problemy dokonywanych wyborów i już mamy jakieś filmowe napięcie. Reasumując gdyby nie gra Mistrza- Andrzeja Seweryna, film raczej i niestety nieudany.