PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=658802}

Przełęcz ocalonych

Hacksaw Ridge
8,1 234 303
oceny
8,1 10 1 234303
6,3 40
ocen krytyków
Przełęcz ocalonych
powrót do forum filmu Przełęcz ocalonych

Film jest naiwny, przesłodzony na początku i zakrawa na ironię.
Zgadzam się, iż nie można zmieniać cudzych poglądów - jednak czasem należy postępować wbrew nim gdy wymaga od nas tego zaistniała sytuacja.
Główny bohater to naiwne, małe dziecko które cierpi ponieważ jego tatuś ma częste wybuchy gniewu. Idzie na wojnę bo tak wypada, bo jest szlachetnym człowiekiem - jednak nie ma najmniejszego zamiaru dotykać broni, broń boże kogoś zabić. Będzie jedynie ratował ludzi i wszystko będzie pięknie jak z bajki.
Ta postawa w zderzeniu z rzeczywistością jest ambiwalentna. Idąc na wojnę nie można odmówić noszenia broni. Fakt, iż Doss nie chce zabijać bo zabrania mu tego jego wiara nic nie znaczy. Czy inni żołnierze chcą zabijać i jest to zgodne z ich religią? Nie. Mimo to nie grymaszą tylko robią to co do nich należy. Główny bohater jest samolubny i nierozsądny. Nie powinno się propagować jego postawy. Gdyby każdy trzymał się tak swoich poglądów na tym świecie byłby jeden wielki chaos. To, że przeżył to tylko kwestia szczęścia. Nie przemawia za mną to, iż uratował tyle osób.
Co ma powiedzieć przykładowo snajper? On zabija, później przez całe życie ma wyrzuty sumienia i męczą go koszmary bo odbierał komuś życie. Ale dzięki temu, że strzelał do wroga uratował więcej istnień niż Doss a pewnie też wolałby nie dotykać broni.
W połowie seansu pomyślałam o wegetarianizmie. Powiedzmy, jest rodzic z dzieckiem którzy umierają z głodu. Ktoś oferuje im mięso ale on odmawia bo jest to sprzeczne z jego wiarą. Podpisuje wyrok śmierci nie tylko na siebie ale i swoje dziecko. Czy to jest rozsądne? Nie. Gdy w filmie okazała się, że Desmond jest wegetarianinem nie wierzyłam własnym oczom.

ocenił(a) film na 6
ebtitel

Wiesz że ta historia nie jest wymyślona? Ten facet istniał naprawdę, rzeczywiście odmówił noszenia broni, a na polu bitwy jako sanitariusz odstawiał takie numery że szczęka opada.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Desmond_Doss

ocenił(a) film na 7
Czuper1000

No właśnie, historia prawdziwa, więc trudno myśleć, aby film był przesłodzony. Wydaje mi się, że to właśnie czyny Dossa są osobliwe na tyle, aby móc rozpatrywać je pod względem wiarygodności. I nie chodzi mi już o samo masowe ratowanie kompanów i Japończyków, ale o to jak rozległą świątynię wybudowały w jego umyśle własne ideały. To, z jaką doniosłością traktuje własne postanowienia, najbardziej przelewa się na widza, imponuje przede wszystkim czyn obrazujący słowo. Tym samym udowodniona zostaje także nie patriotyczna postawa głównego bohatera, ale jego humanitaryzm właśnie poprzez rozszerzenie pojęcia żołnierza o osobę posiadającą medykamenty zamiast broni.

Wolał ratować ratując niż ratować zabijając.

ocenił(a) film na 3
Czuper1000

Tak wiem, że jest to historia oparta na faktach i uważam, że to czego dokonał owy Doss było jedynie kwestią szczęścia, nie rozsądku.
Każdy mądry człowiek woli ratować ratując a nie zabijając, ale nie każdy ma taki wybór.

ocenił(a) film na 6
ebtitel

Najprawdopodobniej była to właśnie kwestia szczęścia ale i w taki sposób rodzą się bohaterowie.

ocenił(a) film na 8
Czuper1000

Z pewnością miał mnóstwo szczęścia, bo prawdziwy Doss pozostał na szczycie urwiska,
gdy jego oddział już został wycofany, po to, by ratować rannych i
wyniósł 75 z nich na brzeg urwiska, po czym opuścił w dół na linie.

"Szeregowy Doss zamiast ratować się ucieczką, pozostał na silnie ostrzeliwanym szczycie wraz z wieloma rannymi, wynosząc ich z pola bitwy na brzegu urwiska, a potem spuszczając kolejno po linie na dół, gdzie mogli otrzymać pomoc ze strony kolegów.
2 maja na tym samym urwisku, wystawiony na ogień z broni palnej i moździerzy, ratował człowieka leżącego 200 metrów w głębi przedpola. Dwa dni później ocalił czterech ludzi podczas ataku na silnie strzeżoną grotę, podchodząc do nich pod nawałnicą granatów ręcznych na odległość dziesięciu metrów od wejścia groty, gdzie opatrzył ich, a potem wyniósł w bezpieczne miejsce, czterokrotnie pokonując tę samą drogę.
5 maja, nie zważając na ogień nieprzyjaciela, spieszył na pomoc rannemu oficerowi artylerii. Założył opatrunek, zaciągnął rannego do zagłębienia terenu, by dać mu ochronę przed ostrzałem z broni ręcznej, i wśród wybuchów pocisków armatnich podawał plazmę, sam będąc nieosłoniętym przed kulami nieprzyjaciela. Tego samego dnia, gdy ranny żołnierz padł kilkanaście metrów od nieprzyjacielskich pozycji, udzielił mu pomocy i niósł przez odcinek około 100 metrów pod ciągłym ostrzałem.
21 maja w czasie nocnego ataku na ufortyfikowane wzniesienie w pobliżu Shuri pozostał na przedpolu, podczas gdy reszta kompanii wycofała się i ukryła. Ryzykując to, że może zostać wzięty za japońskiego żołnierza chcącego przedostać się na teren amerykańskiego oddziału, niósł pomoc potrzebującym, dopóki sam nie został ciężko ranny w nogi na skutek eksplozji granatu. Zamiast przywołać innego sanitariusza, sam próbował opatrzyć swoje rany i czekał pięć godzin, aż noszowi dotarli do niego i udali się na tyły.
W drodze zostali zaskoczeni atakiem nieprzyjacielskiego czołgu a szeregowy Doss widząc leżącego ciężko rannego w głowę żołnierza, zczołgał się z noszy i polecił noszowym, by najpierw zajęli się tym człowiekiem. Czekając na ich powrót otrzymał kolejną ranę. Tym razem kula snajpera ugodziła jego ramię powodując skomplikowane złamanie kości. Okazując najwyższy hart ducha, z pomocą kolegi przywiązał łożysko karabinu do swej złamanej ręki, by unieruchomił ją, i w takim stanie czołgał się jeszcze około 300 metrów po pobojowisku w kierunku stacji medycznej."

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones